Akcje najlepiej kupować w czasie recesji – mówi stare giełdowe powiedzenie będące swoistym podsumowaniem kontrariańskiego (związanego z działaniem wbrew opinii większości) sposobu myślenia. Powiedzenie to staje się teraz bardzo na czasie w kontekście danych napływających z polskiej gospodarki. Przywołajmy ubiegłotygodniowy odczyt produkcji przemysłowej. Roczna jej zmiana po raz pierwszy od trzech lat spadła poniżej zera.
Zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, zastanówmy się głębiej nad tym, co tak naprawdę oznaczają najnowsze dane. Powszechny sposób rozumowania jest następujący: skoro zmiany produkcji są ujemne i najgorsze od trzech lat, to jest to powód do rozpaczy. W opozycji do takiej logiki, przynajmniej jeśli chodzi o rynek akcji, jest kontrariański sposób rozumowania. Bierze on pod uwagę ważny aspekt obecnej sytuacji, który można opisać w następujący obrazowy sposób: skoro jest tak źle, to tym samym zbliża się moment, w którym będzie coraz lepiej. A skoro już wszyscy wiedzą, że jest tak źle, to otwiera się pole do pozytywnych niespodzianek, którego nie było, kiedy w gospodarce było bardzo dobrze.
Falowanie w ramach cyklu
Spróbujmy takie przekorne rozumowanie przełożyć na bardziej konkretne prawidłowości. Otóż cała idea działania kontrariańskiego opiera się na zjawisku cyklu koniunkturalnego panującego w gospodarce i na giełdzie. Polega ono na tym, że dołki koniunktury przeplatają się ze szczytami. Dane historyczne dotyczące polskiego przemysłu potwierdzają tę zależność. Począwszy od 1997 r. roczna zmiana produkcji (wygładzona za pomocą trzymiesięcznej średniej kroczącej) już cztery razy spadała pod kreskę, po czym zawsze prędzej czy później nieuchronnie wychodziła na plus, i to mocno na plus.
Z regularnym falowaniem koniunktury wiąże się bardzo istotna z punktu widzenia inwestorów reguła. Otóż im wyżej na mapie cyklu są dane makro, tym – jak pokazuje historia – mniejszy jest potencjał do dalszej poprawy. I odwrotnie – im niżej są odczyty makro, tym większy jest potencjał do ich poprawy w przyszłości. Oczywiście mówiąc „przyszłość", trzeba mieć na myśli okres na tyle długi, by przestał działać efekt inercji, czyli bezwładnego podążania gospodarki w danym kierunku, i by jego miejsce zajął efekt związany z odwracaniem się cyklu.
Im gorzej, tym lepiej
Na jednym z wykresów zestawiliśmy poszczególne fazy spadkowe rocznej dynamiki produkcji, sprowadzając je do wspólnego punktu, jakim było obniżenie się dynamiki poniżej zera. Takie ujęcie pozwala stwierdzić, co działo się w kolejnych kilkunastu miesiącach począwszy od tego momentu. Widać doskonale, że chociaż w perspektywie kilku miesięcy istniała groźba pogłębienia dołków (groźba ta najbardziej dała o sobie znać na przełomie lat 2008/2009), to po 2–12 miesiącach roczna dynamika produkcji niechybnie znów wychodziła na plus. To właśnie jest najważniejszy z punktu widzenia inwestorów aspekt cyklu koniunkturalnego. Oczywiście aby skorzystać na tym aspekcie trzeba przyjąć odpowiednio długi (co najmniej roczny) horyzont inwestycyjny, bo inaczej kupowanie akcji może nie zdążyć przynieść zadowalających wyników.