Inwestorzy przebudowują portfele i zaczynają dyskontować wyniki firm w całym roku. Trendy rynkowe też są, jak na razie, sprzyjające. Indeksy są w trendzie wzrostowym od czerwca 2012 r. I zgodnie z powiedzeniem „trend is your friend", w krótkim okresie lepiej grać na utrzymanie trendu niż przeciwko – mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
W podobnym tonie wypowiada się Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz Millennium DM. – Inwestorzy spojrzą na roczne stopy zwrotu z akcji i przekonają się, że najgorsze jest już za rynkami. Dodatkowo, aktywa z obligacji częściowo zasilą rynki akcji. Optymizm będzie także wspomagać nadzieja, że po słabym I kwartale, który jest już zdyskontowany w cenach akcji, przyjdzie odbicie w realnej gospodarce, przy utrzymujących się niskich stopach procentowych – przewiduje Marcin Materna.
Argumentów za wzrostem jest więcej. – Banki centralne nadrukowały w ostatnich latach setki miliardów dolarów, euro, funtów itd. Stopy procentowe są ekstremalnie niskie. Akcje są niedoważone w portfelach każdej klasy inwestorów: zaczynając od indywidualnych na OFE kończąc – dodaje Buczek.
Aby nie było za słodko, eksperci zauważają czynniki ryzyka. – Są dwa takie czynniki. Po pierwsze jakieś niespodzianki ze strony europejskich polityków. A to wybory we Włoszech, a to tendencje separatystyczne w niektórych krajach, w końcu pomysły typu węgierskiego – zabierzmy tym, którzy mają np. firmom, by łatać dziury w państwowych budżetach. Drugi czynnik ryzyka to kondycja globalnej gospodarki. Zwyżki na giełdach kontrastują na razie z rzeczywistością. Wprawdzie różne wskaźniki wyprzedzające ustabilizowały się, co może być zapowiedzią ożywienia, ale jeszcze wiosny nie widać w globalnej gospodarce – studzi optymizm Buczek.
Optymizmem nie grzeszy Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.