Tak jak fala zwyżek na warszawskiej giełdzie w ostatnich miesiącach minionego roku zdawała się nie mieć końca, wywołując coraz bardziej entuzjastyczne opinie na temat koniunktury na parkiecie, tak teraz równie uporczywa okazuje się korekta tamtych zwyżek. WIG20, który w listopadzie i grudniu ub.r. niemal bez przerw poszybował w górę o 13 proc., teraz jest już 8 proc. poniżej ustanowionego wtedy szczytu. Najgorsze, że WIG20 cofnął się w okolicę 2400 pkt. To właśnie z tym oporem indeks zmagał się długo na jesieni ub.r., kiedy zaś udało się go w końcu pokonać, okazało się to impulsem do wspomnianej silnej zwyżki.
Pocieszać się można jeszcze, że słabość WIG20 to w dużym stopniu pochodna słabości akcji kilku wybranych znaczących spółek (patrz obok), natomiast sytuacja na szerokim rynku prezentuje się ciągle znacznie korzystniej. WIG mimo obecnej korekty nie tylko nie zniwelował jeszcze większości fali zwyżkowej z końca ub.r., ale też jednocześnie jest sporo powyżej górnej granicy trendu bocznego, w jakim tkwił przez ponad rok do września ub.r. W tym przypadku ciągle można mówić o korekcie, a nie o końcu pozytywnej tendencji.
Czynników ryzyka nie brak
Obok licznych negatywnych niespodzianek ze spółek inwestorów mogą niepokoić także inne kwestie. Po pierwsze, o ile w drugiej połowie ub.r. na GPW panował optymizm co do nadchodzącego ożywienia gospodarczego, to teraz pojawiają się wątpliwości, czy ożywienie to będzie wystarczająco silne i trwałe, by uzasadniać dalszą silną zwyżkę notowań akcji. Na razie oznaki poprawy koniunktury ekonomicznej są ciągle nieśmiałe, a w wynikach finansowych firm widać skutki dotychczasowego spowolnienia.
Czynników ryzyka nie brakuje również w skali globalnej. Wbrew oczekiwaniom opublikowany wczoraj wstępny odczyt wskaźnika PMI dla przemysłu strefy euro okazał się niższy od oczekiwań, a zarazem nieco niższy niż w styczniu. Europejska gospodarka ma trudności z mocnym odbiciem się od dna. Z kolei w USA, gdzie koniunktura jest lepsza, inwestorzy zaczynają obawiać się rezygnacji banku centralnego z ultrałagodnej polityki monetarnej. Rynki nerwowo zareagowały na sprawozdanie z ostatniego posiedzenia komitetu FOMC, podczas którego pojawiły się głosy za tym, by uzależnić tempo skupu aktywów od bieżących danych z gospodarki lub nawet wcześniej porzucić program luzowania ilościowego (QE). – Oceniamy, że w dłuższym terminie ograniczenie programu skupu aktywów, którego siła oddziaływania stopniowo maleje, znacząco nie zaszkodzi amerykańskiej gospodarce, przez co nie powinno również doprowadzić do trwałego odwrócenia trendu na tamtejszych parkietach. Z pewnością jednak będzie czynnikiem krótkoterminowo ograniczającym apetyt na ryzyko – oceniają ekonomiści Raiffeisen Polbanku.
Niższe stopy korzystne
Nie wszystko zresztą przemawia za trwalszym schłodzeniem nastrojów na giełdzie. Pozytywnie na kursy akcji powinny oddziaływać mocno obniżone już stopy procentowe w naszym kraju i szanse na ich dalsze obniżki pod wpływem niskiej inflacji. Szybko maleje atrakcyjność bezpiecznych aktywów, takich jak lokaty bankowe, stanowiących naturalną konkurencję dla rynku akcji.