Strategia dla rynku kapitałowego potrzebna od zaraz

W Bukowinie Tatrzańskiej maklerzy z Izby Domów Maklerskich oraz ludzie rynku, w tym z resortów finansów, skarbu i spraw zagranicznych debatowali nad kondycją polskiego rynku kapitałowego. Emocji nie brakowało.

Aktualizacja: 15.02.2017 05:58 Publikacja: 04.03.2013 05:00

Uczestnicy panelu „Zdolność polskiego rynku kapitałowego do finansowania wzrostu gospodarczego, szan

Uczestnicy panelu „Zdolność polskiego rynku kapitałowego do finansowania wzrostu gospodarczego, szanse i wyzwania dla rządu, regulatora i uczestników rynku”. Od lewej: Adam Maciejewski, prezes GPW, Paweł Tamborski, wiceminister skarbu, Beata Stelmach, wiceminister spraw zagranicznych, Iwona Sroka, prezes KDPW, Marek Szuszkiewcz, dyrektor w KNF, i Piotr Piłat, dyrektor w Ministerstwie Finansów.

Foto: Archiwum

 

Trzydniową konferencję, bogato reprezentowaną przez biura maklerskie, giełdę, Komisję Nadzoru Finansowego, TFI, OFE i urzędników, od mocnego akcentu rozpoczął prof. Marek Góra, współtwórca systemu emerytalnego. – Ze względu na sytuację demograficzną nie ma co liczyć na realne zyski na rynkach kapitałowych w długim terminie – powiedział. W kolejnych panelach, pomimo starań ich uczestników, o optymizm też było niezmiernie trudno. Słowo „kryzys" odmieniało się tu przez wszystkie przypadki (i to pomimo rosnących indeksów giełdowych).

Waldemar Markiewicz, szef Izby Domów Maklerskich, mówił o fatalnej kondycji krajowych biur maklerskich. I nie chodziło tylko o aktywność drobnych inwestorów (a raczej jej brak) czy zanikającą płynność na parkiecie. Zwrócił uwagę, że w ubiegłym roku branża poniosła straty na podstawowej działalności, czyli przekazywaniu zleceń na giełdę. Stąd postulat o obniżeniu opłat przez giełdę i przede wszystkim Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Postulował też o skrócenie sesji na giełdzie co najmniej o 1 godzinę. Obawy gospodarza podzielali w części oficjalnej, ale również w kuluarowych rozmowach, szefowie innych biur maklerskich. Padały mocne słowa o umieraniu branży i całego polskiego rynku kapitałowego. Chodzi na przykład o wypieranie krajowych maklerów przez zdalnych, zagranicznych brokerów (dowód – udziały w obrotach akcjami na GPW). Sporo obaw budzi nowy system giełdowy UTP, który dopuści na parkiet szybkie maszyny (zwłaszcza z zagranicy) nastawione tylko na krótkoterminowe spekulacje.

– To krajowe, a nie wypierające nas, skupiające się na dużych ofertach, zagraniczne biura maklerskie dbają przecież o rozwój polskiej gospodarki, pomagając mniejszych firmom pozyskać kapitał na rozwój. Jeśli ich nie będzie, wszyscy to odczujemy – alarmowali szefowie brokerów.

Przy tej okazji dostało się Pawłowi Tamborskiemu, wiceministrowi skarbu –  np. za wybór na doradcę prywatyzacyjnego dużego globalnego banku, który analizuje polski rynek oczyma trzech analityków... z oddziału w Moskwie. Ten szybko się jednak odwdzięczył. Wyraził nadzieję, że ktoś (jakieś biuro maklerskie) w końcu poniesie konsekwencje psucia rynku, jeśli chodzi np. o wprowadzenie spółki na giełdę, która zaraz po debiucie, odwołując na przykład prognozy finansowe, zrujnowała reputację, wartość akcji i inwestorów. Przedstawiciel resortu finansów skarżył się na „biegunkę implementacji unijnych przepisów". Przedstawiciel KNF zauważył natomiast, że nikt na polskim rynku (a zwłaszcza biura maklerskie) nie jest szczególnie zainteresowany opiniowaniem zmieniających się przepisów w ramach konsultacji społecznych. Instytucje skarżyły się natomiast na „nadgorliwość" regulatora.

Słuchając panelistów, można było odnieść wrażenie, że nikt w Polsce nie ma obecnie na uwadze wspólnego interesu – racja stanu pod hasłem: „wspólne dobro rynku kapitałowego" nie istnieje. Każdy ciągnie bowiem w swoją stronę, nie słuchając przy tym partnera. Wniosek: brakuje ewidentnie kogoś (instytucji?), kto wyciągnąłby wspólny mianownik. – Liczy się krótkowzroczność i własny interes uczestników rynku – można było usłyszeć w kuluarach.

Przypomniano, że ostatnią strategią dla polskiego rynku kapitałowego była „Agenda Warsaw City 2010" – dokument z 2003 r.! Opracowało go Ministerstwo Finansów we współpracy z Ministerstwem Gospodarki Pracy i Polityki Społecznej, giełdą, Komisją Papierów Wartościowych i Giełd (obecnie KNF), KDPW i NBP. Strategia miała na celu uczynić Warszawę najważniejszym rynkiem finansowym w regionie. Obok opisu szans i zagrożeń zawierała propozycję planu działania. Waldemar Markiewicz zadeklarował, że Izba wesprze każdą inicjatywę, która by połączyła interesy wszystkich uczestników rynku, i stworzyła nowy, długoterminowy plan jego rozwoju. Obecnie najlepiej, gdyby takim rozjemcą, ale również i liderem, był regulator, czyli Komisja Nadzoru Finansowego. Ten jednak się do tego nie pali.

Sporo emocji wzbudziła dyskusja o roli i przyszłości funduszy emerytalnych. Wielu uczestników spotkania, wobec stanu finansów publicznych, jest przekonana o rychłej nacjonalizacji OFE, co może być gwoździem do trumny dla polskiej giełdy. Według niektórych „optymistów", w grę wchodzi najpierw scenariusz kolejnego ścięcia dopływu środków do OFE, a następnie przejęcie przez ZUS środków należących do klientów powyżej 55, a nawet 50 lat. Według jednego ze scenariuszy, gdyby tak się stało, to jeszcze w tym roku OFE musiałby pozbyć się aktywów o wartości kilku, a nawet kilkunastu miliardów złotych. To mogłoby załamać indeksy giełdowe.

– Musicie bardziej walczyć o swoje, zaktywizować się. Za mało robicie – apelował do przedstawicieli OFE Sebastian Buczek, szef Quercus TFI.

Wojciech Nagel, szef Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych (pełni tę funkcję od listopada), poprosił o cierpliwość. Zdradził, że w najbliższych dniach ruszy wielka kampania informacyjna.

Na koniec nutka optymizmu. Konferencja była mocna merytorycznie, bogato reprezentowana przez najważniejszych ludzi rynku. Szkoda, że nie było na niej żadnego polityka. – Pozostaje mieć nadzieję, że politycy porzucą w końcu tematy zastępcze i usłyszą te „alarmujące" nasze głosy. To ostatni dzwonek, aby poprawić kondycję krajowej branży maklerskiej, potrzebnej polskiej gospodarce – mówił podczas licznych wieczornych dyskusji prezes jednego z domów maklerskich.

„Parkiet" był patronem medialnym konferencji IDM.

Jest szansa na krótszą sesję giełdową w Warszawie

Wkrótce Giełda Papierów Wartościowych podejmie ostateczną decyzję w sprawie harmonogramu sesji. – Czekamy na ostatnie analizy dotyczące wpływu długości sesji na zachowania inwestorów. W oparciu o wszystkie dostępne materiały będziemy podejmować decyzję. Chcemy zakończyć tę dyskusję. Decyzji należy się spodziewać po 15 marca – powiedział na konferencji IDM w Bukowinie Tatrzańskiej Adam Maciejewski, prezes GPW.

Jak wynika z analiz przeprowadzonych przez specjalny zespół roboczy, nie można jednoznacznie stwierdzić, że długość sesji ma wpływ na wartość obrotów na giełdzie. Zespół roboczy proponuje jednak kompromisowe rozwiązanie, które w praktyce oznaczałoby, że handel w Warszawie kończyłby się o 17.05. Izba Domów Maklerskich od dawna apelowała, by sesja została skrócona o godzinę, do 16.35. – Przedstawiciele domów maklerskich uważają, że można skrócić sesję bez szkody dla GPW – podkreślił Waldemar Markiewicz, prezes IDM.

Maklerzy od dawna argumentują, że wydłużenie sesji o godzinę z początkiem 2011 r. nie przyniosło żadnych korzyści, a jedynie zwiększyło koszty. Jak wynika z analiz zespołu roboczego, po stronie brokerów wzrosły one o blisko 25 mln zł. – Jesteśmy w stanie zaakceptować wyższe koszty pod warunkiem, że będziemy mieli też wyższe przychody. Dłuższa sesja nie dodaje nic naszemu biznesowi – mówił prezes jednego z domów maklerskich.

Zmiana godzin handlu nie miałaby jednak dotyczyć jedynie rynku kasowego, ale również terminowego. Według wstępnych propozycji pochodnymi można byłoby handlować nie od 8.30, ale od 9.00. Jak bowiem podkreślają przedstawiciele GPW, animatorzy niechętnie handlują futures przed rozpoczęciem notowań na rynku kasowym, gdyż nie mogą zabezpieczać swoich pozycji.

Jednocześnie GPW bada możliwość wprowadzenia handlu już po zamknięciu notowań. Na pewno jednak handel pozasesyjny nie zostanie wprowadzony przed uruchomieniem systemu UTP (jego start przewidziany jest 15 kwietnia). – Na razie nie ma w tym zakresie żadnej decyzji. Jesteśmy w fazie koncepcyjnej – zaznaczył prezes Maciejewski.

Handel pozasesyjny miałby się rozpoczynać co najmniej dwie i pół godziny po zamknięciu sesji. W pierwszej fazie dotyczyłby on kontraktów terminowych na WIG20.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?