Jeszcze dwa miesiące temu optymizm wśród krajowych inwestorów był powszechny, a czynników ryzyka niewiele. Niestety, ostatnio obraz rynku się zmienia na niekorzyść właścicieli akcji, z czego mogą się cieszyć co najwyżej fani podejścia kontrariańskiego.
– Od trzech miesięcy mamy do czynienia z korektą nieuzasadnionego wzrostu z drugiej połowy ubiegłego roku. Pod nogami inwestorów piętrzą się kłody: Cypr, Korea, brak ożywienia w globalnej gospodarce, a u nas dyskusja o przyszłości OFE – mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. – Zaskakująca była dla nas poprawa koniunktury już w drugiej połowie 2012 r., kiedy gospodarka wyraźnie słabła, a ceny akcji (szczególnie blue chips) mocno rosły. Można to chyba wytłumaczyć tylko tym, że podobna sytuacja (fala zwyżek od VI 2012 r.) miała miejsce na globalnym rynku akcji – dodaje.
Czy korekta zbliża się ku końcowi i można wracać na parkiet? – Jeśli wierzymy w racjonalność zachowania polityków i w to, że globalna gospodarka wreszcie zacznie się powoli odbudowywać przy rekordowo niskich stopach procentowych oraz drukowaniu pieniędzy przez kolejne banki centralne, to moment do kupowania przecenionych akcji jest dobry. Jeśli politycy będą negatywnie zaskakiwać, a światowa gospodarka ugrzęźnie na spowolnionych obrotach na dłuższy czas, trzeba się będzie wykazać dużą cierpliwością – ocenia Sebastian Buczek.
To, na jakie zakupy wybiorą się inwestorzy, zależy w dużej mierze od horyzontu inwestycyjnego, który przyjmiemy. – Od początku roku obserwujemy średnioterminową korektę i ona jeszcze się nie zakończyła, tak przynajmniej podpowiada klasyczna analiza techniczna. Na rynku obserwujemy jednocześnie dwa rodzaje trendów: wzrostowy długoterminowy i spadkowy średnioterminowy. Nie jest to niecodzienna sytuacja, a wniosek z niej płynący jest taki, że inwestor długoterminowy będzie obecnie „grał na zwyżki", z kolei średnioterminowy „na spadki" – mówi „Parkietowi" Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.
Trzymaj się swojej strategii
Czy możemy w takim razie przyjąć, że wydłużenie horyzontu inwestycji będzie bezpieczniejszym rozwiązaniem dla inwestorów? Zdaniem analityków taka recepta na giełdowe problemy nie jest najlepsza. – Co do zasady inwestycje na giełdzie dzielimy na krótkoterminowe (w tym daytrading), średnioterminowe (kilka tygodni do miesięcy) oraz długoterminowe (inwestowanie na kwartały bądź lata) – przypomina Łukasz Bugaj. – Inwestorzy również dzielą się na tych preferujących różne okresy czasu i co do zasady pod wpływem zmieniających się warunków rynkowych swoich preferencji nie zmieniają, a przynajmniej nie powinni tak robić. Każdy inwestor powinien bowiem z żelazną konsekwencją realizować wcześniej założoną strategię i się jej trzymać. Owa strategia zakładać powinna pewien poziom, na którym inwestor przyznaje się do błędu i opuszcza rynek, realizując z góry założoną stratę. Nie można więc wydłużać okresu inwestycyjnego tylko dlatego, że inwestycja przynosi straty zamiast przynosić oczekiwane zyski. Nie od dziś na giełdzie pokutuje przysłowie, że inwestycja długoterminowa to nieudana inwestycja krótkoterminowa. Do takich sytuacji nie powinno się dopuszczać – przestrzega analityk DM BOŚ.