Po ostatnim posiedzeniu EBC Mario Draghi oświadczył, że stopy procentowe w strefie euro jeszcze długo pozostaną na dzisiejszym lub nawet niższym poziomie. Nadal jednak wielu ekonomistów uważa, że polityka pieniężna w eurolandzie jest zbyt restrykcyjna. Pan też jest tego zdania?
Tę opinię zdaje się wspierać to, że w ostatnich miesiącach banki komercyjne stopniowo zwracają EBC pieniądze, które pożyczyły w ramach LTRO (dwie aukcje trzyletnich pożyczek pod zastaw aktywów, które EBC przeprowadził w grudniu 2011 r. i w lutym 2012 r.). To sprawia, że aktywa EBC maleją, co można traktować jako zaostrzenie polityki pieniężnej. Ale według mnie to niewłaściwe spojrzenie. EBC zwiększył płynność w sektorze finansowym, bo banki miały kłopoty. Jeśli te kłopoty minęły, płynność może maleć bez wpływu na gospodarkę. Jeśli zaś chodzi o stopy procentowe, to wydaje mi się, że EBC wciąż analizuje, czy ich dalsze obniżanie ma sens.
Abstrahując od LTRO, wydaje się, że EBC faktycznie był w ostatnich latach mniej agresywny i kreatywny niż np. Fed. Gdy w tym świetle porówna się koniunkturę w USA i w strefie euro, nietrudno dojść do wniosku, że EBC niedostatecznie dużo zrobił.
To, że Fed czy Bank Anglii były bardziej agresywne niż EBC, wynika w dużej mierze z tego, że USA i Wielka Brytania miały poważniejsze problemy niż strefa euro. I właśnie dlatego, że Fed był tak agresywny, dziś musi myśleć o normalizacji polityki pieniężnej, co mocno niepokoi inwestorów. Tymczasem EBC może kontynuować dotychczasowy kurs. Jest to zgodne ze strategią EBC, który od początku stara się prowadzić płynną politykę pieniężną, bez gwałtownych zwrotów i dużych wahań stóp procentowych.
Ale celem EBC jest utrzymywanie inflacji nieco poniżej 2 proc., tymczasem jest ona dziś sporo niższa i nic nie wskazuje na to, aby miała wzrosnąć.