Jak zostać maklerem? Najprostsza odpowiedź, która od razu przychodzi do głowy, brzmi: „zdać egzamin i zdobyć licencję uprawniającą do wykonywania zawodu". Inaczej jest w przypadku profesji analityka giełdowego. Tutaj każdy może opowiedzieć swoją unikalną drogę do zawodu. Dlatego warto zapoznać się z historiami trzech analityków i ich giełdową pasją, która stała się po latach fachem.
Przygoda jak z filmu
Analitycy giełdowi to dość elitarna grupa, choć chętnych do niej nie brakuje. Zwłaszcza studenci na kierunkach ekonomicznych i finansowych często kreują w swoich głowach wizje „siebie z przyszłości" – jak to zawodowo przygotowują rekomendacje oraz bacznie analizują raporty i wykresy. Marzenia jednak realizują nieliczni.
Podstawą do realizacji młodzieńczego celu jest giełdowa pasja – to przyznają wszyscy eksperci. A ta pojawia się niekiedy bardzo wcześnie i dość przypadkowo. – Moja fascynacja inwestowaniem rozpoczęła się od filmu „Pierwszy milion". Stworzył on w mojej głowie obraz giełdy jako miejsca, gdzie w błyskawicznym tempie rodzą się fortuny. Studia rozpocząłem zatem z ideą, aby szybko „nauczyć się" giełdy i jeszcze szybciej zacząć na niej zarabiać – wspomina swoją filmową inspirację Piotr Kaźmierkiewicz, analityk CDM Pekao.
– Na moje „nieszczęście" los wyjątkowo ułatwił mi pierwsze kroki w tym kierunku. Na drugim roku studiów postanowiłem pomnożyć pieniądze zaoszczędzone ze stypendium naukowego. Pech chciał, że trafiłem na „ciężką hossę", podczas której łatwo może zagotować się w głowie początkującego inwestora – opowiada Piotr Kaźmierkiewicz.
I dodaje: – Moją pierwszą inwestycją były akcje banku Millennium, na których w ciągu jednego dnia zarobiłem kilkadziesiąt złotych. Jak na posiadany wtedy kapitał była to wystarczająca zachęta, aby grać dalej. Tym bardziej gdy widziałem, jak sprzedane przeze mnie akcje dalej zyskują na wartości. Pierwszy kubeł zimnej wody przyszedł późną wiosną 2004 roku, gdy w kilka dni straciłem sporą część oszczędności. Niestety, los pomógł mi wtedy w najgorszy możliwy sposób (udało mi się wygrać VI edycję regionalnego konkursu „Młody inwestor") i nagroda pieniężna uzupełniła straty w portfelu, a wzrostowa końcówka roku ożywiła we mnie przekonanie, że jestem w stanie wygrać w grę zwaną „giełdą".