Po pierwsze doceń każdego akcjonariusza

Zagraniczni prymusi już wiedzą, że z inwestorem indywidualnym warto się komunikować. Polskie firmy wciąż o tym zapominają. Czy coś się zmieni?

Aktualizacja: 11.02.2017 12:23 Publikacja: 22.09.2013 10:59

Po pierwsze doceń każdego akcjonariusza

Foto: Bloomberg

Hala sportowa w niemieckiej Kolonii. Za chwilę rozpocznie się dość nietypowe wydarzenie. Ponad cztery tysiące osób z niecierpliwością czeka na jego rozpoczęcie. Nie będzie to bynajmniej koncert znanej grupy rockowej. Przed kilkutysięczną publicznością pojawiają się bowiem... panowie w garniturach. Właśnie rozpoczyna się walne zgromadzenie akcjonariuszy wchodzącej w skład indeksu DAX spółki Deutsche Telekom, największej niemieckiej firmy telekomunikacyjnej i największego operatora w całej Unii Europejskiej (w Polsce działa pod szyldem T-Mobile).

Bardziej aktywni niż zagranica

Jeśli do tego dużego spotkania doliczymy jeszcze blisko 3,5 tysiąca rozmów telefonicznych rocznie, newslettery online, czaty z zarządem, organizowanie targów czy powołanie specjalnych osób zajmujących się relacjami z inwestorami indywidualnymi, uzyskamy obraz relacji inwestorskich, których próżno szukać w Polsce. Właśnie dlatego w czwartek w sali notowań warszawskiej giełdy odbyła się zorganizowana przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych konferencja w całości poświęcona komunikacji z małymi akcjonariuszami. O relacjach opowiadali przedstawiciele spółek z Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii.

– Żyjemy w systemie nie tylko gospodarczym, ale gospodarczo-społecznym, dlatego kształtowanie relacji jest tak istotne – przekonywał Adam Maciejewski, prezes GPW. – Tym bardziej że inwestorzy indywidualni obok przedsiębiorców są najważniejszym elementem polskiego rynku kapitałowego. Ci pierwsi dają płynność, drudzy – pomysły na biznes. Co więcej, indywidualni akcjonariusze są bardziej aktywni niż instytucjonalni i zagraniczni. Nie można więc ich bagatelizować – zaznaczał Maciejewski.

Gdy jednak porównamy się z rynkiem niemieckim, różnice można już dostrzec w samym obrazie przykładowego inwestora. W Niemczech bowiem blisko połowa z nich ma powyżej 60 lat, mają średnio 22-letnie doświadczenie inwestycyjne, a w portfelu przeciętnie 19 spółek. Akcje często dostają w spadku. Czego brakuje Polsce? Przede wszystkim czasu, który pozwoli inwestorom doświadczyć, że mogą mieć wpływ na sytuację w spółce. Sami emitenci powinni zaś wzorem zachodnich spółek lepiej dbać o relacje inwestorskie. Bo to musi zaprocentować w przyszłości.

Inwestor znaczy klient

Przykładów nie trzeba szukać daleko. Deutsche Telekom jest co prawda dużym międzynarodowym graczem, w którego akcjonariacie znajduje się przeszło 1,5 mln inwestorów, ale nie powinno to zniechęcać mniejszych polskich spółek do korzystania z doświadczeń telekomu.

– Najczęstszym kanałem komunikacji z inwestorami jest telefon. Inwestorzy dzwonią, aby dopytać o spotkania, porozmawiać z analitykiem, rozwiać wątpliwości i podzielić się spostrzeżeniami – zaznacza Aleksander Bek, starszy ekspert ds. relacji inwestorskich w Deutsche Telekom. – Na WZA inwestorzy chętnie zadają pytania. Nie pytają tylko o dane finansowe, ale też o nowe usługi. Są bowiem naszymi klientami i chcą wiedzieć, co nowego dla nich przyszykujemy. Chętnie biorą udział w czatach inwestorskich i mogą bezpłatnie zamówić raporty roczne w wersji drukowanej.

Deutsche Telekom porównał się na tle rynku, aby sprawdzić, co jeszcze firma powinna poprawić w komunikacji z inwestorami. Spółka musi jeszcze skoncentrować się na stworzeniu strony internetowej przeznaczonej dla inwestorów prywatnych i kalkulator dla inwestorów.

Polskie spółki wciąż w tyle

Jeszcze dalej w kształtowaniu relacji z inwestorami indywidualnymi zaszła notowana na giełdzie w Paryżu firma EADS, koncern lotniczo-zbrojeniowy. Najlepszym tego przykładem są spotkania z inwestorami indywidualnymi. Te ze względu na międzynarodowy akcjonariat firmy odbywają się zarówno we Francji, jak i w Niemczech. Do końca roku planowane są jeszcze cztery takie spotkania. Jeśli to za mało, inwestorzy mogą skorzystać z newslettera Aero-notes (istnieje również wersja newslettera dla inwestujących studentów) albo aplikacji EADS Investors, która na bieżąco dostarcza najważniejsze informacje ze spółki. Jeśli inwestor wciąż ma wątpliwości, wystarczy, że zadzwoni do francuskiego lub niemieckiego przedstawiciela spółki. – To absolutny lider w relacjach z inwestorami indywidualnymi, mimo że ci posiadają zaledwie 10 proc. akcji EADS – przekonuje Matthew Cole z brytyjskiej FTI Consulting.

Ostatnim przykładem była francuska spółka AirLiquid. Na stronie internetowej chemicznego producenta znaleźć możemy sześć różnych telefonów z kontaktem dla akcjonariuszy. Oprócz tego inwestorzy mogą brać udział w transmisjach online ze spotkań z inwestorami czy rozmawiać z zarządem. Firma wydaje ponadto magazyn „More", w którym na kilkudziesięciu stronach możemy przeczytać o historii, planach, wynikach i strategii spółki oraz zachowaniu całej branży.

Jakie rady mają dla polskich firm zagraniczni specjaliści? Przede wszystkim powinny one docenić inwestorów indywidualnych i nie bagatelizować ich roli. Polskie spółki oprócz obowiązkowych raportów powinny też udostępniać prezentacje, prognozy i analizy. Warto, aby w tym celu wykorzystywały media społecznościowe, takie jak Twitter czy Facebook. Trzeba tu jeszcze zaznaczyć, że komunikacja nie powinna być jednostronna. Prywatni inwestorzy to świetne źródło informacji, o czym zdają się zapominać polskie spółki. Czaty inwestorskie, transmisje online ze spotkań z akcjonariuszami, raporty roczne w formie infografik, aplikacje na telefon – to wszystko powinno z czasem zagościć także na naszym rynku.

– Największym plusem tych rozwiązań są niskie koszty i efektywne wykorzystanie czasu. To niewiele, a dzięki temu możemy mieć świetny kontakt z nawet najmniejszymi akcjonariuszami, co z pewnością zaprocentuje w przyszłości – zapewnia Cole. – Mam nadzieję, że za kilka lat to warszawskie spółki będą uczyć zagraniczne firmy, jak należy komunikować się z inwestorami i rynkiem – wyraził nadzieję Maciejewski. Przed działami relacji inwestorskich polskich spółek wciąż długa droga.

Pytania do Jarosława Dominiaka prezesa Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych

Czy rzeczywiście polskie spółki mają aż tak duże zaległości w kontaktowaniu się z inwestorami indywidualnymi?

Wydaje mi się, że tak. Nie zarzucałbym do końca, że to wynika ze złej woli polskich spółek, tylko może z pewnej kultury finansowej i rynku, która w innych państwach pielęgnowana i tworzona jest przez dziesiątki lat. Nasza giełda jest tymczasem jeszcze dość młoda. Wraz z rodzeniem się rynku kapitałowego, wszystkiego musieliśmy uczyć się od nowa. Podczas konferencji widziałem uśmiechy bezradności, zazdrości, gdy przedstawiciel Deutsche Telekom mówił, że w ich dziale relacji inwestorskich pracowało nawet 11 osób, w tym dwie skupiały się wyłącznie na inwestorach indywidualnych. W Polsce to wciąż abstrakcja. Trzeba jednak pamiętać o tym, że na większości rynków inwestor indywidualny jest w mniejszości, a jego siła oddziaływania jest znacznie mniejsza.

A może po prostu polskie spółki nie doceniają inwestorów indywidualnych?

Pewnie tak. Przynajmniej największe spółki mogłyby się równać z największymi podmiotami zagranicznymi. Powinny rozumieć, że często akcjonariusz indywidualny jest także ich klientem. Taka perspektywa myślenia o inwestorze jest zupełnie niewykorzystywana w Polsce. Jest też inna kwestia. Nie brakuje mniejszych spółek, które wciąż się opierają na pomocy doradców, którzy kilkanaście lat temu pomagali im wejść na rynek. A ci doradcy działają przecież bardzo stereotypowo, myśląc o inwestorach mają na myśli przede wszystkim instytucje finansowe. Dziś te spółki są zbyt małe, jeśli chodzi o kapitalizację, aby w ogóle takie instytucje się nimi zainteresowały. Oni nadal wykorzystują narzędzia i formy charakterystyczne dla dużych inwestorów finansowych. Tymczasem przecież ich szansą są akcjonariusze indywidualni. Dopiero gdy ten inwestor wpłynie na spółkę, kupi jej akcje, zwiększy płynność, spółka może stać się też atrakcyjna dla instytucji. Kiedyś mówiło się, że to jest drogie, czasochłonne. Dziś można to łatwo obalić. Żyjemy w dobie Internetu. Nawet rewolucje społeczne można robić za pomocą Facebooka i Twittera, a komunikacja z inwestorem? Wciąż nie doceniamy technologii.

Czyli zakładamy konto na Facebooku i inwestorzy są zadowoleni?

Niestety nie, budowanie relacji to kwestia długookresowa. Inwestorzy indywidualni są świadomi i nie dają się omamić incydentalnymi działaniami. Polskie spółki nie wykorzystały ich naturalnego zainteresowania. Tłumaczą się później, że zrobiły spotkanie z akcjonariuszami, na które przyszło niewiele osób, więc nie widzą potrzeby ich dalszego organizowania. Na dobre relacje trzeba zapracować. Empirycznie zweryfikowano, że inwestorzy indywidualni zaczynają ufać i poważnie traktować spółkę po ponad półtora roku konsekwentnych działań: czatów, spotkań, targów. Inwestorzy wiedzą, że dostaną dobrą i rzeczową informację.

Mówi pan o komunikacji przez media społecznościowe, ale przecież w Polsce mamy prawo, które znacznie ogranicza treść wiadomości, które moglibyśmy tam publikować.

Rozumiem niektóre spółki, bo faktycznie ograniczenia prawne są dość restrykcyjne. Regulator powinien współdziałać z inwestorami, spółkami. Do dzisiaj robimy konferencje, na której testujemy walne zgromadzenia online. Od lat mamy taką możliwość,  a wciąż zastanawiamy się nad ryzykiem: a to, że Internet się zepsuje, a to, że ktoś się podszyje pod akcjonariusza. W USA takie spotkania były już 10 lat temu.

Skoro wiemy już, czego powinni się nauczyć emitenci, zastanówmy się nad błędami samych inwestorów.

Przede wszystkim nie możemy dawać spółkom powodu, by myślały, że zupełnie nie jesteśmy zainteresowani tym, co się tam dzieje. Nawet jeśli ktoś nie ma czasu, albo funduszy, aby jechać na przysłowiowy drugi koniec Polski na WZA, to przecież może się zgłosić do stowarzyszenia, które będzie go reprezentować. Inwestorzy nie powinni być bierni. Nie możemy godzić się na to, aby będąc akcjonariuszem spółki, gdzie dzieje się źle, nasza rola ograniczała się co najwyżej do komentarzy na forach czy wyjścia z inwestycji.  Nasi inwestorzy mają problem z aktywną postawą.

Czyli naszym inwestorom, podobnie jak spółkom potrzeba czasu?

Przede wszystkim trzeba uświadamiać zarówno spółki, jak i inwestorów. Bo emitenci, którzy szybciej zrozumieją ważną rolę relacji inwestorskich, będą wygranymi. Potrzeba czasu, zrozumienia i obserwacji zachowań spółek zachodnich, które do kontaktu z inwestorem przywiązują dużą uwagę. Dziś do relacji inwestorskich przydzielane zostają osoby, które działają w innym obszarze. To prowizoryczna postawa. Mamy jednak nadzieję, że to się zmieni.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?