Shanghai Composite, czyli główny indeks giełdy w Szanghaju, stracił w czwartek aż 6,5 proc. Powodem tak silnej przeceny było zaostrzenie przez część domów maklerskich ich wewnętrznych regulacji dotyczących obrotu akcjami kupionymi na kredyt. Gwałtowna korekta wywołała wśród części analityków komentarze mówiące o pęknięciu bańki na chińskim rynku akcji. Rynek ten wciąż jest jednak w fazie „byka". Od początku roku Shanghai Composite zyskał 43 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy 125 proc. Shenzen Composite od początku stycznia zyskał ponad 100 proc. Chiński rynek stał się więc mocno rozgrzany. Czy jest szansa, że część pieniędzy inwestorów przeniesie się w nadchodzących miesiącach do Polski?
Chiński mur
Szalonej hossie w Chinach przyglądaliśmy się wielokrotnie na łamach „Parkietu" i niemal za każdym razem wskazywaliśmy, że jest ona napędzana głównie przez krajowych inwestorów detalicznych, którzy zniechęcili się do innych klas aktywów (takich jak np. nieruchomości czy produkty oferowane przez sektor parabankowy), a także liczą na to, że rząd i Ludowy Bank Chin zaczną silniej stymulować gospodarkę. Do hossy tej doszło pomimo spowolnienia gospodarczego w ChRL i ma ona charakter silnie spekulacyjny, o czym świadczy choćby to, że na początku tego tygodnia wartość akcji kupionych na kredyt sięgała na chińskim rynku 322 mld USD, czyli pięć razy więcej niż rok wcześniej. Z hossy w Państwie Środka korzystali jednak inwestorzy zagraniczni wchodzący na chiński rynek, m.in. przez połączenie tradingowe giełd w Szanghaju i Hongkongu. Teraz ta hossa może wytracić tempo.
– Cała natura chińskiego rynku leży w lewarowaniu, w pożyczaniu akcji na kredyt. Zaostrzanie reguł dotyczących tego procederu będzie więc powodowało, że inwestorzy będą wychodzili z rynku – twierdzi Michael Lee, analityk z firmy SG Securities w Hongkongu.
Część ekspertów tłumaczy przecenę również tym, że inwestorzy realizują zyski przed falą ofert publicznych. W nadchodzących miesiącach na giełdzie w Szanghaju zaplanowano ponad 20 IPO, w tym wielkiej państwowej firmy energetycznej China National Nuclear Power Co. Według wyliczeń analityków ankietowanych przez agencję Bloomberga te oferty mogą ściągnąć płynność sięgającą 790 mld USD. Trudno przy tym oczekiwać, by chińscy inwestorzy przenieśli swoją uwagę na warszawską giełdę i inne rynki wschodzące. Dla napędzających hossę w Chinach inwestorów detalicznych poważną przeszkodą bowiem jest obowiązująca w ChRL kontrola przepływu kapitału.
Polityka zaczyna ciążyć
W ostatnich miesiącach warszawska giełda prezentowała się raczej słabo na tle innych rynków Europy. O ile niemiecki DAX zyskał od początku roku 19 proc., francuski CAC40 nieco ponad 20 proc., a włoski FTSE MIB 25 proc., to WIG wzrósł o zaledwie 8,5 proc. Warszawę zdeklasował nawet BUX, główny indeks giełdy w Budapeszcie, który wzrósł o 35 proc.