Polska krajem podwyższonego ryzyka

Już demontaż OFE był wielkim ciosem dla polskiego rynku. Teraz kolejne pomysły polityków skłaniają inwestorów do ostrożnego traktowania aktywów z naszego kraju. Szybko to się nie zmieni.

Publikacja: 23.07.2015 14:00

Polska krajem podwyższonego ryzyka

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

Polski rynek akcji od dłuższego czasu rozczarowuje inwestorów. WIG20 spadł od początku roku o około 3 proc., przez ostatnie 12 miesięcy stracił 6 proc. Przez trzy lata wzrósł o mniej niż 7 proc. Wypada on blado nawet na tle indeksów giełdowych z Europy Środkowo-Wschodniej. Węgierski BUX zyskał od początku roku około 35 proc. a przez trzy lata 33 proc. Rumuński BET wzrósł w tym czasie odpowiednio o około 7 proc. i o 67 proc. Słaba koniunktura na warszawskiej giełdzie wyraźnie zaczęła dawać o sobie znać w związku z przeprowadzoną przez rząd PO–PSL tzw. reformą systemu emerytalnego, która osłabiła OFE, czyli kluczową grupę inwestorów na GPW. Wówczas amerykański miliarder Steve Forbes pisał, że rząd Tuska zastosował „sztuczki godne Argentyny". Obawy przed tym, że politycy zaszkodzą dużym giełdowym spółkom notowanym w Warszawie ponownie dają o sobie znać. Polska jest coraz częściej uznawana za kraj podwyższonego ryzyka politycznego.

Fiskalna niepewność

Inwestorzy nie palą się do kupowania polskich aktywów, gdyż obawiają się, że na jesieni Polska może mieć rząd, który zacznie wprowadzać w sektorze finansowym rozwiązania podobnie radykalne jak na orbanowskich Węgrzech. Rynek przyjął zwycięstwo Andrzeja Dudy w II turze wyborów prezydenckich wyprzedażą akcji banków. Od 21 maja do 19 czerwca indeks WIG-Banki stracił 10 proc. Inwestorzy wyraźnie przestraszyli się tego, że jednym z punktów programu PiS jest wprowadzenie podatku bankowego. Analitycy szacują, że groźba wprowadzenia tej daniny może sprowadzić w dół akcje dużych polskich banków nawet o 20 proc. Niepokój wywołują pomysły PiS dotyczące przewalutowania kredytów frankowych. Branża finansowa obawia się też, że PiS może odgrzebać swój projekt z 2011 r. przewidujący obciążenie TFI podatkiem wynoszącym 0,39 proc. wartości aktywów. Podatek ten byłby blisko dwukrotnie większy niż zeszłoroczny zysk netto polskich TFI.

Rynkową niepewność co do przyszłej polityki gospodarczej w Polsce powiększają również fiskalne obietnice rządzącej PO, licytującej się w tej kwestii z PiS, a także brak jasności co do tego, za jakimi rozwiązaniami gospodarczymi będzie opowiadał się powstający ruch Pawła Kukiza. Jednocześnie politycy PO i NowoczesnejPL straszą inwestorów, że Polska upodabnia się do Grecji.

Inwestorzy wskazują polityków jako czynnik najmocniej szkodzący polskiej giełdzie. W ankiecie na stronie internetowej „Parkietu" przytłaczająca większość wskazała, że politycy szkodzą polskiemu rynkowi akcji. – Obserwacja trwającej od kilku lat agonii naszego marginalizowanego rynku, który po kolejnych decyzjach i pomysłach rodzimych polityków jest postrzegany przez zagraniczny kapitał jako coraz mniej przewidywalny, a przez to nieatrakcyjny, staje się zajęciem coraz bardziej nieefektywnym – twierdzi Paweł Kubiak, makler DM BZ WBK.

Węgry atrakcyjniejsze

W końcówce rządów PO–PSL doszło do sytuacji, która jeszcze dwa lata temu byłaby trudna do pomyślenia: węgierski rynek zaczął być lepiej postrzegany przez inwestorów od polskiego. Przyczyniła się do tego choćby zapowiedź obniżenia podatku bankowego przez rząd Viktora Orbána.

– Co prawda wciąż widzimy okazje do zakupów akcji na polskim rynku, to jednak przeważamy rynki węgierski, czeski i austriacki – twierdzi Henning Esskuchen, strateg z Erste Group.

Jako główny powód ostrożności wobec polskiego rynku analitycy wskazują najczęściej ryzyko polityczne, a szczególnie pomysły polityków dotyczące opodatkowania sektora bankowego. Ryzyko polityczne coraz mocniej przesłania inwestorom to, że polska gospodarka rozwija się wciąż w dosyć przyzwoitym tempie. Niechęć inwestorów do polskich aktywów daje o sobie znać nie tylko na rynku akcji.

- Niepewność dotycząca polityki makroekonomicznej zwiększy premię za ryzyko na polskim rynku, co przełoży się na wyższe rentowności średnio- i długoterminowego długu i na osłabienie złotego. Wierzymy, że ewentualne zwycięstwo PiS na jesieni byłoby negatywne dla akcji spółek z sektora finansowego – prognozowała Magdalena Polan, ekonomistka z Goldmana Sachsa.

– Obecnie ryzyko dla złotego przenosi się z czynników zagranicznych, takich jak kryzys w Rosji i na Ukrainie, na czynniki krajowe, gdyż polski rząd został poważnie osłabiony. Spodziewamy się, że rosnące ryzyko polityczne będzie sprawiało, że kurs złotego będzie bardziej zmienny w krótkim terminie, a polska waluta osłabi się wobec euro w ciągu trzech miesięcy – wskazuje Flemming Jegbjaerg Nielsen, analityk z Danske Banku.

Granice strachu

Jednocześnie jednak zagraniczni ekonomiści wskazują, że często wysuwane w kampanii wyborczej porównania sytuacji gospodarczej Polski i Grecji nie mają większego sensu. Jeśli PiS uda się dojść do władzy, bardziej adekwatne będą porównania Polski z orbanowskimi Węgrami. Realizacja węgierskiego scenariusza nad Wisłą może mocno zaboleć branżę finansową, ale nie oznacza, że inwestorzy kiedyś nie powrócą na polski rynek.

Polityka gospodarcza PiS przewiduje większy zakres interwencji państwa i jest mniej przyjazna dla zagranicznego kapitału. Ale polityka prowzrostowa PiS może sprzyjać zwiększeniu wartości inwestycji w badania i rozwój, a także w dodatkowe uprzemysłowienie. Po wygranej PiS można spodziewać się luźniejszej polityki fiskalnej, ale w pewnych granicach, ponieważ możliwości zadłużania państwa będą ograniczane projektem budżetu na 2016 r., zapisami w konstytucji i wymogami UE – wskazują analitycy Bank of America Merrill Lynch. Nie wykluczają, że po zaprzysiężeniu nowego rządu, jego polityka gospodarcza może okazać się bardziej przyjazna dla inwestorów, niż wynikałoby to z radykalnych, przedwyborczych zapowiedzi.

Zagraniczni inwestorzy mimo wszystko traktują też Polskę jako kraj ze stabilnymi instytucjami politycznymi i rynkowymi, w którym zmiana nie będzie radykalna. – Nowy rząd będzie operował wewnątrz limitów narzuconych przez fundamenty gospodarcze, środowisko rynkowe oraz różne reguły fiskalne i prawne – przypomina Polan.

[email protected]

William Jackson, ekonomista, Capital Economics, Londyn

Ryzyko polityczne może nie jest obecnie czynnikiem mocno uderzającym w złotego, ale jest poważnym problemem dla polskiej giełdy. Inwestorzy obawiają się, że PiS po wygranych wyborach podwyższy podatki dla banków i innych dużych spółek. Nie sądzę jednak, by można było porównywać sytuację w Polsce z tym, co było na Węgrzech w 2010 r. PiS raczej nie zdobędzie tak dużej większości w parlamencie jak Fidesz Orbána na Węgrzech. Będzie musiał pewnie znaleźć koalicjanta, a opozycja nie będzie tak słaba jak węgierska. Poza tym doświadczenia rządów PiS z lat 2005–2007 wskazują, że ta partia nie jest tak radykalna jak Fidesz. W krótkim terminie polityka fiskalna PiS może pobudzić wzrost gospodarczy, problemem może być jednak przyciąganie inwestycji w długim terminie.

-hk

Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz, Millennium DM

Wywłaszczenie obywateli ze środków z OFE zrobiło swoje już wcześniej i zniechęciło inwestorów zagranicznych do polskiej giełdy. Obecna słabość naszego rynku wynika w większej części z prowadzonej obecnie kampanii przed wyborami i licytowaniem się polityków na to, ile zabiorą firmom. Na razie mowa głównie o bankach i spółkach biedronkopodobnych, ale nie można przecież wykluczyć, że także inne bardziej dochodowe branże dołożą się do dotacji dla górników czy podwyżek urzędników w kolejnych latach. Z najbliższych wydarzeń natomiast czeka nas debata sejmowa nad przewalutowaniem kredytów we frankach. Najprawdopodobniej nie obędzie się bez zmian (i pewnie niezbyt korzystnych dla sektora bankowego), bo obecny projekt wygląda jak bubel konstytucyjny.

-PRT

Peter Attard Montalto, strateg, Nomura International, Londyn

Ryzyko polityczne daje o sobie znać na polskim rynku już od dłuższego czasu, a inwestorzy są przekonani, że polityka nowego rządu po wyborach będzie się mocno różniła od polityki obecnej władzy. Nie sądzę zresztą, by ryzyko polityczne zniknęło po tym, gdy nowy rząd przedstawi swój program. Będzie przecież później czas na zmiany w RPP i wdrażanie nowych inicjatyw legislacyjnych. 2016 r. może być więc gorący, choć nie sądzę, by w długim terminie postrzeganie Polski pod rządami PiS przez inwestorów zagranicznych było dramatycznie odmienne niż postrzeganie jej pod rządami PO. Nie sądzę też, by można było snuć proste porównania PiS z węgierskim Fideszem. Różnice leżą m.in. w ideologii. W przypadku Fideszu mamy do czynienia z autentyczną niechęcią wobec zagranicznych banków, gdy PiS traktuje podatek bankowy bardziej praktycznie.

-HK

Robert Burdach, zarządzający funduszami akcji, Union Investment TFI

W minionym tygodniu warszawski parkiet częściowo odreagował wcześniejszą słabość, co było pochodną pozytywnych rozstrzygnięć w Grecji i krótkoterminowego, mocnego wyprzedania rynku. Po tym zrywie polska giełda ponownie wykazuje pewną słabość, ponieważ w dalszym ciągu przeważają czynniki psujące nastroje. Kluczowym jest niezmiennie rosnące ryzyko polityczne w Polsce (powiększający się pakiet obietnic wyborczych), skutkujące mniejszą atrakcyjnością polskich akcji. Drugim czynnikiem jest mała aktywność inwestorów i brak popytu, co szczególnie daje się inwestorom we znaki z uwagi na okres wakacyjny. Na tym tle widoczne jest mniejsze zaangażowanie OFE na warszawskim parkiecie wynikające z przeniesienia części aktywów na zagraniczne giełdy.

-PRT

AT: Słabość WIG20 i złotego

Od majowego szczytu przy 2555 pkt WIG20 spadł już o 13,9 proc. Podczas środowej sesji indeks zaatakował ważne wsparcie przy 2200 pkt. Formacja odwróconej głowy z ramionami, która pojawiła się ostatnio na wykresie, została zanegowana i należy się spodziewać kontynuacji trendu spadkowego. Jaki jest jego zasięg? – W przypadku kapitulacji kolejnego bastionu obrony byków, czyli 2200 pkt, kurs będzie miał już otwartą drogę do wsparć na poziomie 2100 pkt, a dalej 2038 pkt – mówił na początku lipca na łamach „Parkietu" Wojciech Woźniak, analityk Vestor DM. Za takim scenariuszem przemawiają m.in. formacja krzyża śmierci oraz układ linii wskaźnika ruchu kierunkowego (-DI powyżej +DI i ADX większy niż 15 pkt).

Słabością razi też ostatnio rodzima waluta. Złoty od maja osłabia się zarówno wobec dolara, jak i euro. Amerykańska waluta podrożała w tym czasie o 6 proc., a europejska (licząc od kwietniowego dołka) o 3,3, proc. Wprawdzie ostatnio doszło do lekkiej korekty wzrostu, ale wciąż w średnim terminie należy się spodziewać dalszej deprecjacji złotego. I tak dolar może podrożeć do 3,8313 zł, a euro do 4,2250 zł.

-PZ

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?