Spadek kursu zawsze kusi. Przecież jeszcze niedawno ta sama spółka kosztowała kilkanaście czy kilkadziesiąt procent więcej. – A jednak zwykle wybieranie akcji spółek, których kursy zniżkowały, bardzo często kończy się dalszymi stratami. Bo w sumie dlaczego mamy uważać, że po spadku spółka jest za nisko wyceniana? A może przed spadkiem była za droga? A może wtedy była wyceniana dobrze i po zniżce jej wycena również odpowiada fundamentom, tylko fundamenty się zmieniły? Tak jest np. w przypadku banków czy spółek surowcowych: podatek bankowy i nadpodaż na rynku surowców obniżają wynik netto, więc spadek kursu jest uzasadniony – mówi Adam Łukojć, zarządzający Skarbiec TFI.
W górę, czy w dół?
Nad sensem inwestowania w „zdołowane" spółki zastanawia się także Adrian Apanel, zarządzający MM Prime TFI.
– Oczywiście, im niższa cena zdrowej, perspektywicznej spółki, tym lepiej. Warto natomiast zadać sobie pytanie o przyczyny przeceny oraz ryzyka, które jeśli się zmaterializują sprawią, że wycena będzie... jeszcze niższa. Jeżeli cena akcji zanotowała spory spadek oznacza to, że w danym momencie więcej było osób chętnych do pozbywania się danego waloru niż chcących go kupić. Ważne, aby zrozumieć dlaczego tak było oraz czy obecna, niższa wycena w pełni odzwierciedla obawy, którymi kierowali się sprzedający – mówi Apanel.
Zarządzający uważa, że najlepiej, gdy kurs spada pod wpływem czynników zewnętrznych, np. pogorszenia nastrojów na globalnych rynkach akcji, a z samą spółką „nie dzieje się nic złego". – Dla długoterminowych inwestorów, kierujący się zasadą „kupuj tanio, sprzedaj drogo" to najlepsza okazja do uzupełnienia portfela. Jeżeli natomiast cena spada w związku z sytuacją bezpośrednio wpływającą na spółkę, np. zmianą warunków biznesowych, nowym konkurentem, słabszymi prognozami, sytuacja jest bardzie skomplikowana. Należy oszacować, jaki wpływ na wycenę spółki mają nowe czynniki, a przede wszystkim zadać sobie pytanie czy nadal jest się zainteresowanym akcjami podmiotu – tłumaczy ekspert MM Prime TFI.
Dobry towar albo bubel
Zdaniem Łukojcia niemal wszystkie spółki, których kursy są blisko najniższego poziomu w historii, borykają się z problemami dotyczącymi fundamentów. – Te problemy są zwykle niedoszacowane przez inwestorów idących „na skróty". Cieszę się, że są tacy inwestorzy, bo dzięki temu mam komu sprzedać akcje spółek, w których sytuacja fundamentalna się psuje. Moim zdaniem łatwiej jest dziś znaleźć dobrą inwestycję wśród przeciętnie lub nawet wysoko wycenianych spółek niż wśród tych mocno przecenionych. Oczywiście zdarzają się spektakularne zmiany fundamentalnej sytuacji. Na akcjach Monnari, Bytomia, Ciechu czy Gino Rossi można było w takich okresach zarobić fortunę. Ale proponowałbym powstrzymanie chciwości: lepiej przegapić pierwszych 30 proc. wzrostu kursu niż kupić spółkę, która jest na prostej drodze do bankructwa. Wolę być drugi w kolejce po dobry towar, niż pierwszy w kolejce po przeceniony bubel – mówi Łukojć.