Jaki wynik głosowania obstawia pan w czwartkowym referendum?
Sądzę, na bazie najnowszych sondaży, że Brytyjczycy jednak nie zdecydują się na wyjście z Unii. Taki krok, poza oczywistymi problemami zewnętrznymi, byłby bardzo źle przyjęty np. w Szkocji czy Walii, co wzmogłoby tam tendencje separatystyczne i mogło doprowadzić do rozpadu Zjednoczonego Królestwa. Brytyjczycy powoli zdają sobie sprawę ze skali potencjalnych problemów wywołanych wyjściem z Unii, dlatego zakładam, że w ostatniej chwili jednak górę weźmie rozsądek.
Jakiej reakcji inwestorów możemy się spodziewać na GPW, w piątek i kolejnych dniach, zakładając, że Brytyjczycy opowiedzą się za pozostaniem w UE?
Spodziewałbym się powrotu optymizmu na rynek i wzrostu cen akcji, przynajmniej krótkookresowo. Ostatnie dni już zdają się dyskontować pozytywny scenariusz, więc hurraoptymizmu nie oczekuję. Pozytywna tendencja powinna utrzymać się także na kolejnych sesjach, o ile nie dojdzie oczywiście do przepychanek wśród polityków w stylu „wprawdzie zostajemy w Unii, ale musimy przedyskutować nowe warunki naszego uczestnictwa".
Wciąż istnieje ryzyko alternatywnego scenariusza, w którym Brytyjczycy mogą zdecydować o opuszczeniu UE. Jakie miałoby to przełożenie na nasz rynek akcji?
Trudno przewidzieć, jak zareagują rynki, zwłaszcza że już częściowo zdyskontowały pozytywny scenariusz. Oczekiwałbym negatywnej reakcji rynków, osłabienia się naszej waluty i wzrostu rentowności obligacji polskich. Na pewno trzeba się liczyć z przeceną na GPW. Z pewnością już następnego dnia pojawiłyby się głosy w różnych krajach nawołujące do wyjścia z Unii, to tylko pogłębiłoby pesymizm na rynkach. Ogólnie jest to zły scenariusz dla naszego rynku, zwłaszcza mając w pamięci, co się działo, gdy pojawiło się ryzyko, że Grecja wyjdzie z Unii. Z tą różnicą, że teraz mamy do czynienia nie z ryzykiem, ale faktem i znacznie większym krajem. Raczej należy trzymać kciuki, aby Brytyjczycy nie wywołali swoim głosowaniem chaosu na rynkach, który może potrwać dłużej niż kilka dni. jim
Frank to ogniwo łączące złotego z brytyjskim referendum
Czwartkowe referendum ws. przynależności Wielkiej Brytanii do Unii od dwóch tygodni jest głównym czynnikiem wpływającym na kurs złotego. Do połowy ubiegłego tygodnia polska waluta słabła pod wpływem sondaży sugerujących, że brytyjska opinia publiczna skłania się coraz bardziej ku secesji. Zmiana trendu w wynikach sondaży sprawiła, że od piątku złoty odrabia straty.
To zachowanie polskiej waluty daje wskazówki co do tego, jak mogą kształtować się jej notowania w zależności od wyniku referendum. Jeśli zwyciężą zwolennicy zachowania status quo, wzrośnie apetyt inwestorów na ryzyko, co powinno wzmocnić waluty państw wschodzących, w tym złotego. Jeśli przewagę będą mieli zwolennicy Brexitu, polska waluta będzie traciła. Jak bardzo?
– Możemy się spodziewać przejściowego osłabienia waluty, natomiast później rynki finansowe będą zważały raczej na fundamenty – ocenił w środę minister finansów Paweł Szałamacha. Nie wszyscy eksperci zgadzają się jednak z tym, że deprecjacja złotego byłaby krótkotrwała. Brexit oznaczałby bowiem zwrot inwestorów ku bezpiecznym aktywom, a więc m.in. aprecjację franka szwajcarskiego. Zdaniem Jennifer McKeown, głównej ekonomistki ds. Europy w Capital Economics, Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) nie będzie w stanie się tej presji aprecjacyjnej przeciwstawić. To zwiększyłoby koszty ewentualnego przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich w Polsce. Tymczasem niepewność dotycząca tej operacji była przez analityków wymieniana jako główne źródło słabości złotego, jeszcze zanim rynki finansowe zaczęły żyć tematem brytyjskiego referendum.
Kilku przedstawicieli NBP w ostatnich dniach sugerowało, że w razie nadmiernego osłabienia złotego możliwe są interwencje banku centralnego na rynku walutowym. Jerzy Kropiwnicki, członek RPP, ocenił nawet, że za nadmierny NBP mógłby uznać kurs euro na poziomie 5 zł. W przeszłości jednak bank centralny reagował raczej na zbyt szybkie zmiany kursu złotego niż konkretne jego poziomy. Jerzy Osiatyński z RPP powiedział w tym kontekście, że obserwowana w ostatnich tygodniach chwiejność złotego nie jest wystarczająca, aby uzasadnić interwencje NBP, a po brytyjskim referendum – niezależnie od jego wyniku – powinna się ona zmniejszyć. GS
Pytania do Konrada Białasa, głównego ekonomisty TMS Brokers
Jakim wynikiem zakończy się brytyjskie referendum?
W naszym bazowym scenariuszu zakładamy zwycięstwo zwolenników utrzymania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
No dobrze, ale w jaki sposób ewentualny Brexit mógłby wpłynąć na złotego? Pojawi się panika? Złoty się osłabi?
W takim wypadku trzeba liczyć się z masową ucieczką kapitału od ryzykownych aktywów, co przyniesie silną wyprzedaż złotego. EUR/PLN łatwo może się znaleźć przy 4,60, dolar może podrożeć do 4,16 zł, a frank może kosztować nawet 4,32 zł. Jedynie funt może być tańszy, ale niewiele – kurs może spaść do 5,59 zł. O takie poziomy od razu w piątek może być trudno, gdyż skok o więcej niż 10 groszy w ciągu jednego dnia zwykł się spotykać z interwencją NBP, ale jeśli panika rynkowa będzie się przeciągać, bank centralny nie będzie za wszelką cenę walczył z rynkiem.
Jak długo potrwa zamieszanie?
Szok może potrwać i dwa tygodnie, zanim inwestorzy wrócą do trzeźwej oceny sytuacji. Brexit nie nastąpi z dnia na dzień i od postępu negocjacji (a dokładnie ustępstw UE względem Wielkiej Brytanii na rzecz dostępu do rynku jednolitego) będzie zależeć, na ile dla innych państw rozwód z UE będzie atrakcyjny. Nie sądzimy, aby szok rynków finansowych miał trwałe i silne skutki dla gospodarki globalnej, więc sytuacja powinna wracać do normy na wzór sytuacji ze stycznia-lutego. To powinno pomóc złotemu w odreagowaniu, ale może minąć całe lato, zanim euro wróci poniżej 4,40 zł, a frank pod 4,00 zł.
A jak zachowa się polska waluta, jeśli Brytyjczycy jednak opowiedzą się za pozostaniem w UE?
Rynek finansowy zareaguje pozytywnie, a na złotym czeka nas rajd ulgi, choć niewielki, gdyż w naszej ocenie rynek w 70–80 proc. jest już nastawiony na taki scenariusz. Kurs EUR/PLN powinien zejść do 4,35, ale sceptycznie podchodzimy do głębszego spadku, gdyż z powodu krajowego ryzyka politycznego inwestorzy będą najpierw wybierać inne kierunki niż Polska. Mimo to dla franka oznacza to spadek do 3,97 zł, a dla dolara do 3,83 zł. Kurs GBP/PLN powinien pozostać mniej więcej bez zmian, czyli w okolicach 5,70. MBL