Wzrost kosztów pracy uderzy w wyniki spółek

W tym roku presja na wzrost płac, coraz bardziej widoczna po stronie kosztów, będzie jednym z największych wyzwań dla spółek. Których branż dotknie najmocniej?

Publikacja: 28.02.2018 11:59

Wzrost wynagrodzeń w IV kwartale 2017 r. przyspieszył, odnotowując tempo nienotowane od 2008 r. Negatywny efekt wzrostu płac w tym roku będzie zauważalny w większości branż reprezentowanych na warszawskiej giełdzie. W efekcie część spółek może mieć problem z utrzymaniem rentowności.

Wzrost płac nieunikniony

W uproszczeniu można założyć, że im niższe marże realizuje spółka oraz im większą pozycję stanowią koszty płac w kosztach sprzedaży, tym większa jest wrażliwość wyników takiej firmy na wzrost wynagrodzeń. Dlatego presję z powodu rosnących płac mocno odczuwają spółki handlu detalicznego.

– Istotne znaczenie ma tutaj podwyżka płacy minimalnej wprowadzona z początkiem roku, co spowodowało dużą presję w obszarze wynagrodzeń wielu spółek działających w sektorze handlowym (zarówno odzieży, jak i FMCG) oraz branży gastronomicznej. Zazwyczaj mają one dużą ekspozycję na tę grupę kosztów – zwraca uwagę Adrian Górniak, analityk DM BDM. Za przykład można tu podać dużych przedstawicieli branży, takich jak LPP czy AmRest, u których udział wynagrodzeń w odniesieniu do przychodów wynosi kilkanaście procent. – Wiele podmiotów stara się walczyć z rosnącymi kosztami poprzez podnoszenie cen i przenoszenie części kosztów na klienta – zauważa. Sytuację niektórych spółek może dodatkowo skomplikować zakaz handlu w niedzielę, co może oznaczać utratę części przychodów.

Ograniczona podaż specjalistów w branży IT zwiększa presję na płace w tym sektorze, co przekłada się na wzrost kosztów wynagrodzeń w wielu spółkach z tej branży.

– Spółki z sektora IT w szczególności odczują presję na wzrost płac, gdyż stanowią one większość ich kosztów. W Asseco Polska stanowią one ponad 50 proc. wszystkich kosztów, a w Comarchu nawet ponad 60 proc. Ponadto, pomimo tego, że przeciętnie w sektorze IT pensje są wyższe niż w całej gospodarce, nie oznacza to, że presja na płace w tym sektorze jest mniejsza. Przeciwnie, mamy ciągły deficyt, jeśli chodzi o zasób siły roboczej w IT, więc nie oczekujemy mniejszej presji niż gdzie indziej w gospodarce – wyjaśnia Karol Brodziński, analityk Erste Securities.

Jego zdaniem rosnące płace negatywnie przełożą się na marże w takich spółkach z sektora IT jak Asseco i Comarch, gdzie istotną część przychodów stanowią kontrakty publiczne trwające kilka lat lub długoterminowe kontrakty z dużymi instytucjami takimi jak banki.

– W przypadku instytucji publicznych i innych dużych korporacji motywacja do renegocjacji kontraktów jest niewielka i nie widziałbym tu zbyt dużych możliwości prostego przekładania rosnących kosztów. Inaczej ma się sytuacja w przypadku kontraktów dla sektora małych i średnich firm, które są krótkoterminowe. Tu klienci są biorcami cen, więc podwyżki cen są bardziej akceptowane – uważa Brodziński.

Ratunkiem podwyżki cen

W 2017 r. wzrost kosztów wynagrodzeń w spółkach przemysłowych był jednym z głównych czynników pogorszenia wyników finansowych. – Rosnące płace i wyższe ceny surowców zaczęły doskwierać polskim spółkom przemysłowym począwszy od I kwartału 2017 r. Wyższe koszty były zaskoczeniem dla sektora, który był beneficjentem niższych cen surowców i pozytywnego wpływu walut w latach 2014–2016. Dalsze podwyżki wynagrodzeń będą następować również w 2018 r., ale naszym zdaniem nie będą one aż tak dynamiczne jak w 2017 r. Problemem dla producentów jest coraz częściej znalezienie jakiejkolwiek wykwalifikowanej siły roboczej, nawet biorąc pod uwagę tendencję do wzrostu wynagrodzeń – zauważa Jakub Szkopek, analityk DM mBanku.

Problem ten sygnalizują same spółki. – Największym wyzwaniem jest w tej chwili znalezienie rąk do pracy. Częściowo ten problem udaje się ograniczyć poprzez większą automatyzację procesów produkcyjnych. Dlatego inwestujemy w nowe roboty, które instalujemy w naszych zakładach. Niemniej wzrostu płac nie da się uniknąć, jeśli chcemy zatrzymać u siebie pracowników – mówił nam niedawno Maciej Formanowicz, prezes Forte.

Szkopek dostrzega jednak szansę na odbicie rentowności w 2018 r. wśród przedsiębiorstw przemysłowych za sprawą podwyżek cen produktów. – Wyniki za III kwartał 2017 r. pokazały, że odbiorcy produktów zaczynają oswajać się z koniecznością podwyżek w obliczu rosnących kosztów wytworzenia. Zapowiedzi podwyżek sugerowały już Amica, Grupa Kęty, Ergis, Famur, Mangata oraz Pfleiderer. Argumentem za podwyżkami cen produktów jest rosnące wykorzystanie mocy produkcyjnych w przemyśle przy wysokich wskaźnikach wyprzedzających. Naszym zdaniem największe szanse na odbicie rentowności w 2018 r. mają Amica, Famur i Pfleiderer – uważa ekspert DM mBanku.

Wyzwanie dla spółek budowlanych

Efekt wzrostu wynagrodzeń dotyczy też branży budowlanej. – Obecnie cały krajowy rynek budowlany, zarówno duże, jak i mniejsze podmioty, w znacznym stopniu odczuwa presję z powodu rosnących kosztów pracy, która jest rezultatem deficytu pracowników. Zdecydowana większość firm budowlanych notowanych na GPW realizuje kontrakty przy wsparciu mniejszych podwykonawców, którzy również borykają się z powyższym problemem. Biorąc pod uwagę obserwowaną klęskę urodzaju na rynku budowlanym, podwykonawcy starają się zrekompensować problem niedoborów kadrowych oraz presji na wynagrodzenia, jak i inne niedogodności, np. odwrócony VAT, poprzez wyższe koszty swoich usług. To z kolei negatywnie odbija się na rentowności generalnych wykonawców. Powyższe obserwowaliśmy już w minionym roku, natomiast wszystko wskazuje na utrzymanie się podobnej sytuacji w najbliższych kwartałach – uważa Adam Anioł, analityk BM BGŻ BNP Paribas.

Ocenia, że utrzymująca się presja na wynagrodzenia w największym stopniu wpłynie negatywnie na firmy z ekspozycją na długoterminowe kontrakty infrastrukturalne, w których często nie zakładano aż tak znacznych przyrostów płac. – Z drugiej strony wydaje się, że budowlańcy wyciągnęli wnioski z roku ubiegłego. Budżety obecnie podpisywanych kontraktów zawierają dalszy dynamiczny wzrost wynagrodzeń pracowników własnych, jak i wzrost kosztów podwykonawców, co powinno pozostać neutralnym czynnikiem dla rentowności realizowanej na nowych kontraktach – zauważa ekspert.

Wzrost kosztów nie ominie spółek wydobywczych. Najmocniej może on dotknąć JSW z uwagi na powrót do wypłaty zawieszonych świadczeń pracowniczych, co zdaniem analityków będzie miało negatywny wpływ na tegoroczny wynik EBITDA.

Pytania do... Andrzeja Halesiaka

dyrektora w Biurze Analiz Makroekonomicznych w Banku Pekao

Wiele krajowych firm odczuwa coraz większą presję z powodu rosnących kosztów pracy. Czy to zjawisko będzie się nasilać w kolejnych okresach?

W naszym bazowym scenariuszu zakładamy, że w całym 2018 roku tempo wzrostu płac w sektorze przedsiębiorstw ukształtuje się na poziomie 8 proc. wobec niespełna 6 proc. w roku ubiegłym. Będziemy zatem mieć do czynienia z pewnym przyspieszeniem.

Taka prognoza oznacza, że spółki odczują wzrost wynagrodzeń po stronie kosztów. Czy może to wpłynąć na pogorszenie ich rentowności, czy będą w stanie zrównoważyć ten niekorzystny wpływ podwyżkami cen?

W sytuacji dobrych nastrojów gospodarstw domowych wzrost płac przekłada się na popyt konsumencki, tak więc pieniądze wydatkowane na wynagrodzenia wracają po części do firm w formie wyższych przychodów. W większości branż efekt ten nie jest jednak w stanie w pełni skompensować wyższych kosztów pracy, stąd też potrzebne będą dostosowania. W jakiej formie? Tam gdzie się uda, firmy będą starały się przerzucić wyższe koszty na klientów końcowych (podnosząc ceny), ale na konkurencyjnych rynkach nie jest to wcale takie proste. Inną formą dostosowania są inwestycje w umaszynowienie procesów wytwórczych (zmniejszenie zależności od pracy ludzi). Obecna sytuacja powinna też wywrzeć presję na konsolidację – dziś wiele branż jest silnie rozdrobnionych i łączenie się firm może być skutecznym sposobem poprawy efektywności wykorzystania zasobów.

Czy trend rosnących płac może wpłynąć na osłabienie pozycji konkurencyjnej polskich firm w dłuższym terminie?

Wszystko zależy od tego, czy i w jakiej skali wystąpią wspomniane procesy dostosowawcze i czy w efekcie uda się utrzymać tempo wzrostu produktywności w pobliżu tempa wzrostu płac. Jeśli tak się stanie, to jest szansa, by na trwałe „pchnąć" naszą gospodarkę na wyższy poziom produktywności, zaawansowania i płac. Jeśli natomiast tempo wzrostu płac będzie w najbliższych latach utrzymywać się istotnie powyżej tempa wzrostu produktywności, to zacznie się to stopniowo przekładać na utratę międzynarodowej konkurencyjności ważnych obszarów polskiej gospodarki ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tej sytuacji, jak deindustrializacja, narastanie deficytu rachunku obrotów bieżących, proces zadłużania się za granicą, a na końcu poważny kryzys i dostosowanie płacowe w dół. JIM

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty