Za 1 dolara płacono w środę już prawie 3,69 zł, czyli tyle, ile ostatnio na przełomie września i października, a wcześniej lipca zeszłego roku. Przez ostatni miesiąc złoty stracił 6,5 proc., a od początku roku 5,5 proc. WIG20 spadł w tym roku już o około 10 proc. Podczas środowej sesji zanurkował do 2200 pkt i lada moment może testować tegoroczne dołki.
Polska jest jednak tylko jednym z wielu rynków wschodzących, które w ostatnich tygodniach znalazły się pod presją. MSCI Emerging Markets, indeks rynków wschodzących, spadł już o 11 proc. od szczytu z końcówki stycznia. Umacniający się dolar i zacieśnianie polityki pieniężnej w USA tworzą wraz z problemami charakterystycznymi dla poszczególnych gospodarek środowisko, w którym inwestorzy są skłonni do wyprzedaży aktywów z bardziej ryzykownych rynków.
Liga spadków
– W II kwartale waluty gospodarek wschodzących znalazły się w poważnych tarapatach. Od Azji przez Europę po Amerykę Łacińską w gronie ponad 20 najważniejszych z nich nie ma takiej, która zyskiwałaby do dolara. Ba, większość notuje wyraźne, często nawet ponad 5-proc. osłabienie. W szczególnej sytuacji znalazł się rubel, który od końca marca stracił blisko 10 proc. i jest jedną z najsłabszych walut koszyka emerging markets pomimo najwyższych od lat cen ropy – mówi Bartosz Sawicki, kierownik departamentu analiz DM TMS Brokers.
Złoty nie znajduje się nawet w dziesiątce najgorszych w tym roku walut z rynków wschodzących. Jego tegoroczna deprecjacja jest podobna jak forinta węgierskiego (5,3 proc.), a mniejsza niż rupii indyjskiej (6,6 proc.), reala brazylijskiego (9,3 proc.), nie mówiąc już o przechodzącej załamanie lirze tureckiej (22,3 proc.), peso argentyńskim (23,3 proc.) czy boliwarze wenezuelskim (99,9 proc.).