Mamy niezwykle ciekawą kombinację różnych faktów, jeśli chodzi o amerykańską gospodarkę i giełdę. Wejście indeksu S&P 500 na nowe szczyty hossy (i rekordy wszech czasów zarazem) zbiegło się w czasie zarówno ze spadkiem stopy bezrobocia w USA do nowego cyklicznego, wieloletniego minimum, jak i zbliżeniem się o kroczek do rekordu długości ekspansji gospodarczej. Weźmy te fakty pod lupę.
Według oficjalnej chronologii stosowanej przez amerykański instytut NBER (National Bureau of Economic Research) w maju mija 120 miesięcy od momentu rozpoczęcia obecnej ekspansji gospodarczej (dołek wyznaczono na czerwiec 2009 roku). Tymczasem dla porównania najdłuższa do tej pory ekspansja, zakończona w marcu 2001 roku, trwała... 120 miesięcy. Innymi słowy, jesteśmy o krok od ustanowienia nowego rekordu ekspansji. Nie mówiąc już o tym, że obecna faza wzrostowa trwająca od dziesięciu lat (!) dwukrotnie przewyższa powojenną średnią wynoszącą 58,4 miesiąca (czyli niecałe pięć lat).
Punkty zwrotne z poślizgiem
Oczywiście należy brać poprawkę na fakt, że NBER punkty zwrotne w gospodarce datuje nawet z wielomiesięcznym opóźnieniem. Przykładowo koniec poprzedniej ekspansji w grudniu 2007 roku instytut stwierdził w... listopadzie 2008 (ciężko byłoby więc traktować te oficjalne komunikaty jako przydatne w inwestowaniu – jeśli już, to czasem raczej jako sygnały... kontrariańskie). Nie mamy więc żadnej pewności, że w czerwcu zostanie ustanowiony nowy rekord ekspansji, bo to zgodnie z polityką NBER można będzie oficjalnie stwierdzić dopiero gdzieś za rok.
Niemniej kilka faktów sugeruje, że obecna ekspansja, choć już niemal rekordowo długa, jeszcze nie dobiegła końca. Po pierwsze, nowe rekordy S&P 500 można traktować jako oznakę tego, że rynek akcji, który jeszcze w trakcie grudniowej zawieruchy wyrażał obawy o losy ekspansji, teraz dla odmiany odetchnął z ulgą, jeśli chodzi o tę kwestię. Po drugie, stopa bezrobocia – jeden z najbaczniej obserwowanych barometrów stanu gospodarki – zniwelował całe ostatnie drgnięcie w górę i spadł do nowego cyklicznego minimum (3,6 proc.), które stanowi zarazem poziom najniższy od początku lat 70. XX wieku. „Nie tak wygląda recesja" – skonkludowali analitycy. Po trzecie wreszcie, na nowe maksimum wspiął się publikowany przez Conference Board wskaźnik LEI, agregujący w sobie cały zestaw danych makro. Tę listę faktów można by jeszcze bez problemu wydłużyć.