Im dalej w las, tym w zasadzie gorzej. Wiadomo było, że tzw. interwencja produktowa, czyli unijne regulacje dotyczące szeroko rozumianego rynku forex wprowadzone w sierpniu 2018 r., odciśnie swoje piętno. Pytanie było tylko, jak duży będzie to efekt. Każda kolejna publikacja potwierdza, że ich wpływ, w szczególności na branżę maklerską, jest znaczący. Na razie nie zanosi się na to, aby ESMA (unijny regulator) złagodziła swoje podejście. W tym kontekście pytania o przyszłość rynku forex i działających na nim podmiotów są zasadne jak chyba nigdy wcześniej.
Domy maklerskie cierpią
Rynek forex, delikatnie mówiąc, nie jest ulubieńcem nadzorców. Systematycznie przypomina o tym nasza Komisja Nadzoru Finansowego, która foreksowi poświęca bardzo dużo uwagi. To właśnie z inicjatywy KNF obniżono w Polsce maksymalny poziom dźwigni finansowej do poziomu 1 do 100. Chociaż obawy rynku przed tego typu ruchem były bardzo duże, to nie wywołały one aż tak dużego wstrząsu. W opinii brokerów stało się tak głównie dlatego, że większość inwestorów mimo wszystko nie korzystała jednak z większej dźwigni niż 1 do 100.
Działania KNF to jednak był dopiero przedsmak tego, co zgotowała rynkowi EMSA. Regulator wprowadził szereg zmian na rynku, a najważniejsze dotyczyły ograniczenia lewara, jaki mogą oferować klientom brokerzy z Unii Europejskiej. Dla głównych par walutowych maksymalna dopuszczalna dźwignia wynosi 1 do 30, dla towarów jest to 1 do 10 (z wyjątkiem złota), zaś dla instrumentów opartych na cenach kryptowalut dźwignia to tylko 1 do 2. I chociaż interwencja produktowa została początkowo wprowadzona jedynie na trzy miesiące, to jednak jest systematycznie przedłużana i na razie nie zanosi się na to, aby w końcu przestała obowiązywać. Nie dziwi więc fakt, że brokerzy z niepokojem patrzą w przyszłość, bo i jest się czego bać.
X-Trade Brokers, notowany na giełdzie dom maklerski, który kojarzony jest przede wszystkim z rynkiem forex, w I kwartale tego roku miał niecałe 0,8 mln zł zysku netto. Dla porównania – rok wcześniej, kiedy jeszcze nie obowiązywały unijne regulacje, broker miał 59,5 mln zł zysku. Przedstawiciele firmy przyznają, że wpływ na to miały z jednej strony warunki rynkowe, a z drugiej – właśnie unijne regulacje.
Szerokim echem w ostatnim czasie odbiły się także zbiorcze dane domów maklerskich, które cyklicznie publikuje Komisja Nadzoru Finansowego. Branża tradycyjnie już na działalności podstawowej poniosła stratę w I kwartale, ale – co zaskakujące – to fakt, że całkowity wynik netto był na minusie. Strata domów maklerskich w I kwartale wyniosła 1,7 mln zł. Rok temu brokerzy wykazali zysk, który wyniósł ponad 102 mln zł. Na tę sytuację złożyło się kilka czynników. To oczywiście słabość rynku giełdowego, ale także i efekt zmian, jakie zaszły na rynku forex.