Polskie banki już w przyszłym roku staną przed kolejnym wyzwaniem regulacyjnym: spełnieniem wymogów dotyczących MREL (ang. minimum requirement for own funds and eligible liabilities), czyli minimalnych funduszy i zobowiązań, które mogą być użyte w razie przymusowej restrukturyzacji banku.
Czasu jest niewiele
Ten wymóg dotyczący kapitałów i stabilnego, długoterminowego finansowania w postaci niektórych obligacji wynika z przepisów unijnych i ma zwiększyć bezpieczeństwo systemu, a przede wszystkim oddalić ryzyko ponoszenia kosztów ratowania banków przez klientów i państwo. W Polsce za przymusową restrukturyzację i ustalenie wymogów MREL odpowiada Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami wytyczył ścieżkę stopniowego dochodzenia do wymogów. Na koniec 2020 r. banki będą musiały spełniać około 76 proc. docelowego poziomu, na koniec 2021 r. będzie to 88 proc., a na koniec 2022 r. – 100 proc.
– Wprowadzenie ścieżki dojścia przez BFG jest rozsądnym zabiegiem, bo banki stopniowo będą zaczynały spełniać te wymogi, ale jednocześnie oznacza konieczność działania przez banki już w przyszłym roku, a nie 2022 r., jak wynikałoby z pierwotnego harmonogramu – ocenia Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego.
Banki otrzymują w tym roku od BFG wysokość MREL po raz trzeci ze względu na trzeci cykl planistyczny od implementacji dyrektywy o uporządkowanej upadłości. Duże banki komercyjne otrzymują pisma po dokonanym przeglądzie i ocenie wykonalności planu przymusowej restrukturyzacji lub jego aktualizacji sukcesywnie po ich przyjęciu przez zarząd. Podobna sytuacja występuje w przypadku wspólnych decyzji w zakresie grupowych planów przymusowej restrukturyzacji – mówi Filip Dutkowski, rzecznik BFG. Banki nie muszą upubliczniać informacji o wysokości MREL, chyba że są uznane za globalne instytucje o znaczeniu systemowym lub są ich częścią.