Zbliżający się koniec roku zachęca do pierwszych podsumowań oraz przemyśleń na kolejnych kilkanaście miesięcy. Przyjrzyjmy się globalnym rynkom akcji. Jak to często bywa, nie brakuje w ich przypadku mnóstwa czynników i argumentów, zarówno tych o „byczym" (optymistycznym) charakterze, jak i bardziej „niedźwiedzich". Wybraliśmy kilka z nich, naszym zdaniem mających duży ciężar gatunkowy.
Dla zrozumienia kontekstu obecnej sytuacji należy zerknąć na wskaźniki makroekonomiczne, takie jak PMI, pokazujące aktywność w przemyśle. Ostatnie lata można pokrótce sklasyfikować w zależności od tego, jakie było zachowanie tych wskaźników. Lata 2016–2017 stały pod znakiem stopniowej wspinaczki PMI (i innych tego rodzaju miar aktywności). Punkt kulminacyjny tego zjawiska był na początku 2018 r., a kropkę nad i postawił pamiętny szczyt ekonomiczny w Davos, na którym uczestnicy tryskali optymizmem co do „globalnego zsynchronizowanego ożywienia".
Od tamtego czasu wskaźniki PMI dla odmiany zjeżdżały na coraz niższe poziomy. Tak właśnie wyglądała większość 2018 r., który nie przez przypadek przyniósł też przecenę na rynkach akcji. A mijający rok? Negatywna tendencja była kontynuowana mniej więcej do połowy roku. Od tego czasu obserwujemy coraz śmielsze oznaki wychodzenia gospodarek z zadyszki, przynajmniej według globalnego PMI (sceptycy mogliby wskazać inne miary aktywności, które nie chcą się analogicznie odbijać w górę).
W optymistycznej wersji obecna sytuacja mogłaby być odpowiednikiem np. tej z początku 2016 r., kiedy to podobnie jak teraz wskaźniki PMI były po głębszym spadku i zaczynały się z niego podnosić. Proces ożywienia trwał potem przez wiele miesięcy, przynosząc dodatnie stopy zwrotu na rynkach akcji.
Oczywiście istnieją zagrożenia dla powtórki takiego scenariusza. Choćby agresywne działania administracji Trumpa. Wytoczenie kolejnych ciężkich dział w ramach wojenek handlowych z pewnością nie pomoże w ożywieniu, a nawet mogłoby mu zaszkodzić w mniejszym lub większym stopniu. Zakładamy zdroworozsądkowo, że prezydent USA będzie dążył raczej do uniknięcia scenariusza schłodzenia wzrostu gospodarczego tuż przed przyszłorocznymi wyborami, choć zawsze istnieje ryzyko, że górę wezmą inne kalkulacje polityczne.