Czy zasięg i skala ostatniego tąpnięcia na Wall Street i innych giełdach zawierają w sobie jakieś przesłanie i sygnały na przyszłość? W niniejszym artykule postaramy się poszukać wskazówek na ten temat z punktu widzenia analizy o czysto statystycznym charakterze (obok prezentujemy także nasze inne przemyślenia z ostatniego czasu, również pod kątem bardziej fundamentalnym).
W najgorszym momencie załamania benchmarkowy indeks S&P 500 znalazł się ponad 15 proc. poniżej rekordowego poziomu w cenach śródsesyjnych oraz ponad 12 proc. niżej w cenach zamknięcia – w naszej analizie przyjrzymy się temu drugiemu kryterium (przypuszczalnie wnioski nie różniłyby się zasadniczo w przypadku pierwszego kryterium). Istotny w tej analizie wydaje się fakt, że ten przeszło 12-proc. spadek odbył się z poziomu rekordu wszech czasów (dlatego pod uwagę nie weźmiemy np. roku 2011, gdy S&P 500 spadł o tyle od szczytu hossy, ale ciągle był poniżej rekordu z 2007 r.).
Wyniki naszych porównań prezentujemy na dwa, nieco różniące się metodologią, sposoby. Na wykresie pokazujemy ścieżki amerykańskiego indeksu wyprowadzone ze szczytu przed co najmniej 12-proc. spadkiem. Z kolei w tabeli pod lupę bierzemy dokładnie te same historyczne przypadki, ale pokazujemy, co działo się już po dokonaniu się 12-proc. zniżki.
Zacznijmy od przejrzenia tych przypadków. Podkreślmy tu, że chodzi o wszystkie wcześniej zdefiniowane przeceny S&P 500 od początku jego oficjalnej historii sięgającej lat 50. (wcześniej indeks istniał w innej formie). Takich przypadków było to tej pory 16 (swoją drogą to całkiem niedużo jak na przeszło 60 lat historii danych). Poprzedni wystąpił w grudniu 2018 r.
Co najmniej 12-procentowe spadki S&P 500 z historycznych szczytów (szczyt przed takim spadkiem = 0)