Scenariusze po nietypowo szybkim spadku na Wall Street

W horyzoncie kilku tygodni po podobnych przecenach w przeszłości należało się liczyć z pogłębieniem dołków – wynika z analizy historycznej. Przy czym na razie na plus działa fakt, że ostatnie tąpnięcie na Wall Street było rekordowo szybkie i zdecydowanie wyprzedziło typową ścieżkę spadkową. A w dłuższym horyzoncie czasowym? Analiza nie daje na tym etapie jednoznacznej odpowiedzi.

Aktualizacja: 08.03.2020 08:02 Publikacja: 07.03.2020 13:24

Scenariusze po nietypowo szybkim spadku na Wall Street

Foto: Bloomberg

Czy zasięg i skala ostatniego tąpnięcia na Wall Street i innych giełdach zawierają w sobie jakieś przesłanie i sygnały na przyszłość? W niniejszym artykule postaramy się poszukać wskazówek na ten temat z punktu widzenia analizy o czysto statystycznym charakterze (obok prezentujemy także nasze inne przemyślenia z ostatniego czasu, również pod kątem bardziej fundamentalnym).

W najgorszym momencie załamania benchmarkowy indeks S&P 500 znalazł się ponad 15 proc. poniżej rekordowego poziomu w cenach śródsesyjnych oraz ponad 12 proc. niżej w cenach zamknięcia – w naszej analizie przyjrzymy się temu drugiemu kryterium (przypuszczalnie wnioski nie różniłyby się zasadniczo w przypadku pierwszego kryterium). Istotny w tej analizie wydaje się fakt, że ten przeszło 12-proc. spadek odbył się z poziomu rekordu wszech czasów (dlatego pod uwagę nie weźmiemy np. roku 2011, gdy S&P 500 spadł o tyle od szczytu hossy, ale ciągle był poniżej rekordu z 2007 r.).

Wyniki naszych porównań prezentujemy na dwa, nieco różniące się metodologią, sposoby. Na wykresie pokazujemy ścieżki amerykańskiego indeksu wyprowadzone ze szczytu przed co najmniej 12-proc. spadkiem. Z kolei w tabeli pod lupę bierzemy dokładnie te same historyczne przypadki, ale pokazujemy, co działo się już po dokonaniu się 12-proc. zniżki.

Zacznijmy od przejrzenia tych przypadków. Podkreślmy tu, że chodzi o wszystkie wcześniej zdefiniowane przeceny S&P 500 od początku jego oficjalnej historii sięgającej lat 50. (wcześniej indeks istniał w innej formie). Takich przypadków było to tej pory 16 (swoją drogą to całkiem niedużo jak na przeszło 60 lat historii danych). Poprzedni wystąpił w grudniu 2018 r.

Co najmniej 12-procentowe spadki S&P 500 z historycznych szczytów (szczyt przed takim spadkiem = 0)

Co najmniej 12-procentowe spadki S&P 500 z historycznych szczytów (szczyt przed takim spadkiem = 0)

GG Parkiet

Jaki obraz wyłania się z naszego zestawienia? Spójrzmy najpierw na wykres. Od razu w oczy rzuca się gwałtowność i błyskawiczność ostatniego tąpnięcia. Pod względem tempa spadku z rekordowego poziomu lutowy minikrach przerósł wszystkie historyczne przypadki!

Czy z tego faktu płynąć mogą jakieś wnioski na przyszłość? Być może tak. Wydaje się, że takie zaskakujące „wyjście przed szereg", jeśli chodzi o tempo zniżki, daje teraz pewien zapas czasu na ustabilizowanie sytuacji – co zresztą obserwujemy w ostatnich dniach. Skoro wcześniej S&P 500 znalazł się wyjątkowo nisko względem wszystkich historycznych ścieżek, to potrzeba trochę czasu, by dotarł do tych najniżej położonych.

GG Parkiet

Ciekawie wygląda porównanie z uśrednioną historyczną ścieżką (czarna linia na wykresie). S&P 500 już po kilku dniach wyprzedaży znalazł się w punkcie, do którego, przeciętnie rzecz biorąc, docierał dopiero po ok. 70 sesjach (!).

A co w dalszej perspektywie? Być może ku rozgoryczeniu giełdowych byków na wykresie nie rysuje się jednoznacznie pozytywny obraz sytuacji. Owszem, są tu scenariusze optymistyczne – jak w roku 1998, gdy S&P 500 zdołał dość szybko odrobić straty i wspiąć się jeszcze na wyraźnie wyższe pułapy – ale są również zdecydowanie gorsze. Najbardziej ekstremalne to ten z roku 2008 oraz z jesieni 1987 r. (pamiętny gwałtowny krach).

Ciekawe, że uśredniona ścieżka biegnąca pomiędzy różnymi scenariuszami nie wykazuje żadnej jednoznacznie pozytywnej ani też negatywnej tendencji. Po początkowym spadku trwającym wspomniane 70 sesji potem ścieżka ulega zupełnemu spłaszczeniu.

Wynikać z tego może, że na obecnym etapie jest zdecydowanie za wcześnie, by przesądzić o jakimkolwiek scenariuszu. Szczególnie że, jak wspomnieliśmy, tym razem amerykański indeks zdecydowanie wyszedł przed szereg.

Potwierdzeniem tych przemyśleń są wyliczenia przedstawione w tabeli. O ile w początkowym okresie (20 sesji) po 12-proc. spadku istniało statystycznie duże prawdopodobieństwo (62 proc.) pogłębienia dołków, o tyle wraz z wydłużaniem badanego okresu coraz większy jest odsetek pozytywnych scenariuszy. Już w przypadku 40-sesyjnego horyzontu czasowego w połowie epizodów S&P 500 urósł, w pozostałej połowie spadł. Dalsze wydłużanie badanego okresu działa już na korzyść byczych scenariuszy.

Także w tabeli – podobnie jak na wykresie – uśrednione zmiany amerykańskiego indeksu nie wyglądają ani jednoznacznie pozytywnie, ani też negatywnie. Początkowo średnia jest lekko ujemna, potem staje się coraz bardziej dodatnia, ale te liczby dodatnie nie są takiej skali, by można było mówić o jakiejś niezwykle zachęcającej perspektywie.

Jak podsumować te wszystkie wyliczenia? Z analizy historycznej nie płyną obecnie ani jednoznacznie zachęcające, ani też jednoznacznie odstraszające wnioski – a trzeba przyznać, że nieraz już tego typu przeprowadzane przez nas porównania sugerowały dużo bardziej klarowne scenariusze (zwykle „bycze", bo na długą metę S&P 500 rośnie, a nie spada). Być może zatem rozwiązaniem może być... poczekanie, aż pojawią się inne, bardziej jednoznaczne sygnały z historyczno-statystycznego punktu widzenia (to może oznaczać wstrzymanie się zarówno ze sprzedażą, jak i z kupowaniem akcji).

Inne obserwacje z okresu ostatniej zawieruchy na rynkach

- Nadzwyczajna obniżka stóp procentowych przez Fed nie tyle uspokaja, ile raczej przypomina, że niemal wszystkie tego typu posunięcia w ostatnich 30 latach pojawiały się na początku lub w trakcie bessy.

- Skoro o Fedzie mowa, to za ostatnią zawieruchą stoi być może nie tylko koronawirus, lecz także... zatrzymanie wzrostu sumy bilansowej tego banku centralnego w ostatnich dwóch miesiącach (na skutek zmniejszenia skali operacji repo) – zakładamy jednak, że w którymś momencie kroplówka znów zostanie uruchomiona.

- W sferze makroekonomicznej S&P 500 wrócił na ziemię – wcześniej jego roczna dynamika bujała w obłokach względem poziomu wskaźnika ISM Manufacturing.

- Doskonale w trakcie zawieruchy spisują się obligacje, których ceny osiągają rekordowe poziomy na skutek załamania rentowności.

- Po załamaniu cen akcji poprawiły się nieco nasze długoterminowe projekcje stóp zwrotu. W przypadku S&P 500 projekcja tuż przed tąpnięciem mówiła o... zerowej stopie zwrotu w horyzoncie dziesięcioletnim. Po tąpnięciu urosła o parę punktów procentowych.

- Różnica między stopą dywidendy z amerykańskiego indeksu a rentownością dziesięcioletnich obligacji skarbowych zawędrowała w dołku wyprzedaży do jednego z najwyższych poziomów w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

Tomasz Hońdo, CFA starszy analityk, Quercus TFI

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?