Kraj, który wyszedł z drugiego lockdownu

Pandemia i towarzyszące jej restrykcje mocno uderzyły w gospodarkę izraelską. Szekel okazał się jednak nadzwyczaj odporny.

Publikacja: 24.10.2020 17:00

Mimo restrykcji związanych z pandemią w Izraelu dochodziło do demonstracji przeciwko premierowi Neta

Mimo restrykcji związanych z pandemią w Izraelu dochodziło do demonstracji przeciwko premierowi Netanjahu. Równocześnie wielu ortodoksyjnych wyznawców judaizmu burzyło się przeciwko drakońskim restrykcjom, które próbowało narzucić im państwo.

Foto: AFP

Gdy zastanawiamy się, jak długo mogą potrwać restrykcje związane z drugą falą pandemii Covid-19, powinniśmy przyjrzeć się uważnie przypadkowi Izraela. 18 września wprowadzono tam obostrzenia, które szybko zostały uznane za „najostrzejszy na świecie lockdown w czasie drugiej fali". Zabroniono wówczas mieszkańcom Izraela przebywać dalej niż 1 km od ich domów (wyłączeni z tego byli ludzie dojeżdżający do pracy), zamknięto szkoły, przedszkola, restauracje, niemal wszystkie rodzaje sklepów, świątynie, plaże i parki. Lockdown był o tyle uciążliwy, że zdecydowano się na niego w okresie przed ważnymi żydowskimi świętami – Rosz ha Szana (judaistycznym Nowym Rokiem) i Yom Kippur. Wywołało to duże niezadowolenie społeczności ortodoksyjnej, a opozycja uznała restrykcje w przemieszczaniu się za sposób na powstrzymanie demonstracji wymierzonych w premiera Binjamina Netanjahu (demonstracje jednak się odbyły – z zachowaniem dystansu społecznego). 18 października lockdown zaczęto znosić, likwidując m.in. restrykcje na przemieszczanie się, pozwalając wrócić części biur do pracy i otwierając świątynie oraz plaże.

Ograniczenia pozostały do środy w mocy w kilku „czerwonych strefach", głównie dzielnicach ortodoksów. Pod względem kontroli epidemii drakoński lockdown jest obecnie przedstawiany jako sukces. O ile 24 września wykryto w Izraelu 7,4 tys. nowych zakażeń Covid-19, to 18 października już tylko 339. Pamiętajmy jednak, że ostry lockdown obowiązywał też tam wiosną, a w kilka miesięcy po jego poluzowaniu zaczęła bardzo mocno rosnąć liczba infekcji. W liczącym blisko 9 mln mieszkańców Izraelu wykryto jak dotąd ponad 300 tys. zakażeń Covid-19 (o ponad 100 tys. więcej niż w Kanadzie i ponad 200 tys. więcej niż w Japonii) i odnotowano ponad 2,2 tys. zgonów. Chiński wirus zabił więcej Izraelczyków niż wszystkie wojny na terenie Libanu od 1982 r.

Rząd bez strategii?

Przed pandemią gospodarka Izraela rozwijała się w przyzwoitym tempie. Wzrost PKB za 2019 r. wyniósł 3,4 proc. W pierwszym kwartale 2020 r. widać już było ostre spowolnienie – do 0,5 proc. r./r. Drugi kwartał był podobnie katastrofalny jak w większości krajów Europy – PKB spadł o 7,9 proc. To było jego największe tąpnięcie od co najmniej 1975 r. (Media z chęcią cytowały inne dane – mówiące o spadku o 28,8 proc. Był to jednak spadek annualizowany, czyli kwartał do kwartału, liczony w tempie rocznym.) Na danych za trzeci i czwarty kwartał na pewno będzie ciążył drugi lockdown. Prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego, mówiąca o spadku izraelskiego PKB przez cały 2020 r. o 5,9 proc. (czyli nieco mniej, niż prognozuje się dla Niemiec czy Singapuru), wydaje się być zbyt optymistyczna. Wśród analityków z instytucji prywatnych najwięksi pesymiści (Citigroup) prognozują spadek PKB o 6,6 proc.

Co prawda stopa bezrobocia wzrosła tylko z 3,3 proc. w lutym do 4,9 proc. w sierpniu, ale może pójść jeszcze w górę. Analitycy firmy Dun & Bradstreet szacują, że w tym roku 80–85 tys. izraelskich firm wypadnie z interesu. Liczba spółek spadnie więc o 7–8 proc. Sheera Greenberg, główna ekonomistka izraelskiego Ministerstwa Finansów, wyliczyła, że miesięczny lockdown będzie kosztował gospodarkę 35–50 mld szekli (40,2–57,4 mld zł), czyli ponad 1 proc. PKB. Jak dotąd rząd zapewnił 100 mld szekli na tarcze antykryzysowe, w tym na bezpośrednią pomoc dla firm, które doznały z powodu pandemii spadku przychodów o co najmniej 25 proc. Tak jak w przypadku wielu innych krajów, skutkiem ubocznym wielkich programów pomocowych będzie przyrost długu publicznego. Według prognoz MFW ma on wzrosnąć z 60 proc. PKB w 2019 r. do 76,5 proc. w 2020 r. i 80 proc. w 2021 r.

Czy tych strat dałoby się uniknąć? – Proces decyzyjny rządu powinien być bardziej uporządkowany – stwierdził Amir Yaron, prezes Banku Izraela, w wywiadzie dla radia Galei Tzahal. Jego zdaniem lockdown mógł być lepiej skalibrowany. – Ważne jest wznowienie działalności małych spółek. Biznesy, w których na co dzień nie spotyka się bezpośrednio z klientami, stanowią 10 proc. siły roboczej, to prawie 400 tys. pracowników – powiedział Yaron.

„Polityka gospodarcza rządu izraelskiego jest krótkoterminowa, niezorganizowana i prowadzona pod presją polityczną. Na przykład budżet państwa na 2020 r. nie został przyjęty, a kraj jest zarządzany na podstawie »budżetu kontynuacyjnego« z 2019 r. (przyjętego w marcu 2018 r.), który został niedawno przedłużony i powiększony o 11 mld szekli na potrzeby operacji bieżących. Duża część wydatków kryzysowych jest finansowana pozabudżetowo (co jest metodą omijania limitu wydatków w ustawie o budżecie). Co więcej, nie stworzono propozycji budżetu na 2021 r. Przedłużenie »budżetu kontynuacyjnego« na 2021 r. powinno mieć negatywny wpływ na skuteczność działań rządu i podległych mu organizacji. Wsparcie finansowe zostało hojnie rozdane (każdy obywatel dostał grant opiewający na 750 szekli), ale efektywna pomoc powinna być zróżnicowana i skupiona na tych, którzy zostali dotknięci kryzysem" – pisze Shmuel Even, ekonomista z Instytutu Studiów Bezpieczeństwa Narodowego (INSS) w Tel Avivie.

Trudno się dziwić, że rząd jest oskarżany o chaotyczną pracę. Koalicja rządząca jest krucha i powstała w kwietniu 2020 r. po trzech wyborach parlamentarnych, które nie wyłoniły wyraźnego zwycięzcy. Koegzystują w niej prawicowa partia Likud premiera Netanjahu oraz Niebiesko-Biali, kierowani przez jego największego rywala, gen. Benny'ego Gantza. Rząd tworzą ponadto ministrowie reprezentujący sześć partii politycznych – od lewicowej Partii Pracy po Zjednoczony Judaizm Tory. Układ sił w Knesecie wymagał m.in., by w rządzie znalazła się Orly Gesher, jedyna reprezentantka w parlamencie liberalnej partii Gesher, której dano stworzone dla niej Ministerstwo Wzmacniania i Rozwoju Społeczności. To, że koalicji nie udało się porozumieć w sprawie budżetu, nie jest więc w tych warunkach niczym nienormalnym...

Zadziwiająco silna waluta

Wstrząsy związane z pandemią przyczyniły się również do tego, że telawiwski indeks giełdowy TA-35 daje w tym roku rozczarowującą stopę zwrotu. O ile od marcowego dołka odbił się o 16 proc., o tyle od początku roku stracił 20 proc. (Nieco lepiej radził sobie od niego m.in. polski WIG, który od marcowego dołka zyskał około 30 proc., a od początku roku spadł o mniej niż 20 proc.)

Zaskakująco mocny jest natomiast szekel, czyli izraelska waluta. Od początku roku zyskał 2 proc. wobec dolara. We wrześniu kurs doszedł do 3,35 szekli za 1 USD, czyli najniższego poziomu od lipca 2008 r. Stało się tak, choć Bank Izraela od początku maja do końca sierpnia kupił na rynku obce waluty warte 7,5 mld USD, by powstrzymać aprecjację szekla. W trakcie drugiego lockdownu kurs skoczył powyżej 3,45 szekli, ale po zakończeniu kwarantanny zszedł poniżej 3,40 szekli. Na silną walutę narzekają izraelscy eksporterzy, zwłaszcza ci, którzy handlują z USA. Im bardziej pasowałby powrót kursu na poziom z początku maja, czyli powyżej 3,50 szekli za 1 USD.

Szekel utrzymuje swoją siłę pomimo ultraluźnej polityki izraelskiego banku centralnego. Główna stopa procentowa Banku Izraela wynosi 0,1 proc. i w tym roku był cięta tylko raz – z poziomu 0,25 proc. Inflacja konsumencka wyniosła zaś w Izraelu we wrześniu minus 0,7 proc. r./r.

„Biorąc pod uwagę prognozy dla inflacji, siłę szekla i znaczną lukę PKB, Bank Izraela ma naszym zdaniem wciąż dużą przestrzeń do luzowania polityki pieniężnej. Drugi narodowy lockdown miał też takie skutki, że mogą one skłonić bank centralny do dalszego luzowania" – piszą analitycy Goldman Sachs.

Bliski Wschód z jedną zieloną wyspą wzrostu

Izrael pod względem spadku PKB może w tym roku nie wyróżniać się szczególnie na tle innych krajów Bliskiego Wschodu. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że PKB Jordanii, Turcji oraz Iranu spadną w tym roku po 5 proc. (Prognoza dla Iranu może się jednak okazać zbyt optymistyczna ze względu na to, jak mocno uderzyła w ten kraj druga fala pandemii. Towarzyszyło jej osłabienie riala irańskiego do rekordowego poziomu). Spadek cen ropy naftowej przyczyni się do skurczenia gospodarki Arabii Saudyjskiej o 5,4 proc., Zjednoczonych Emiratów Arabskich o 6,6 proc., Kuwejtu o 8,1 proc., a Iraku o 12,1 proc. PKB Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy ma spaść o 12 proc. W fatalnej sytuacji jest Liban, którego PKB może się zmniejszyć aż o 25 proc. To m.in. skutek ogromnej eksplozji, która w sierpniu spustoszyła Bejrut. W pogrążonej w wojnie domowej Libii gospodarka może się skurczyć aż o 66,7 proc. PKB dla Syrii Fundusz nawet nie próbował prognozować. Na tle regionu może zadziwiać zielona wyspa, którą jest Egipt. Według MFW egipski PKB wzrośnie w tym roku o 3,5 proc., i to pomimo silnego uzależnienia tego kraju od turystyki. Jeśli prognozy MFW się sprawdzą, to Egipt będzie w tym roku w pierwszej piątce krajów z najwyższym wzrostem PKB. Będzie się rozwijał nawet szybciej niż Chiny (1,9 proc.)! hk

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych