Ponieważ ten wzrost można było podejrzewać o bycie korektą cyklicznej bessy (elliottowską „falą B" w ramach „nieregularnej" płaskiej korekty), to wydaje się prawdopodobne, że mamy już obecnie do czynienia z domniemaną „falą C" bessy, która ostatecznie (w pierwszej połowie 2019 r.?) powinna sprowadzić indeks poniżej tegorocznych dołków.

Na krótką metę analogie z równie silnymi jak środowy spadkami S&P 500 z 6 maja 2010 r., 4 sierpnia 2011 r., 21 sierpnia 2015 r., 24 czerwca 2016 r. oraz 5 lutego 2018 r. sugerują pogłębienie zniżki o dalsze 1,8–6,7 proc. w ciągu najbliższych jednej do trzech sesji. Projekcja ścieżki S&P 500 uzyskana na podstawie wymienionych pięciu historycznych precedensów sugeruje spadek indeksu w okolice 2741,2 pkt. Później powinno nadejść krótkoterminowe odbicie korygujące tę wyprzedaż.

Saldo nastrojów amerykańskich inwestorów indywidualnych w sondażu AAII spadło w środę do poziomu minus 4,84 pkt proc., ale by myśleć o jakimś poważniejszym odbiciu, potrzebne byłoby zejście tego wskaźnika nastrojów do strefy minus 16,6 – minus 12,4, w której formowane były w okresie minionych ponad trzech lat lokalne dołki S&P 500. Ostatnia cykliczna bessa z lat 2015–2016 zakończyła się przy saldzie byków i niedźwiedzi w sondażu AAII na poziomie minus 29,4 pkt proc.

Co ciekawe, tej wyprzedaży w USA, która w czwartek pociągnęła w dół ceny akcji na całym świecie, nie towarzyszyły jakieś poważniejsze objawy ucieczki od ryzyka w postaci gwałtownych spadków rentowności długoterminowych obligacji USA czy wzrostu kursu dolara. Środowa wyprzedaż w USA spowodowała spadek Shanghai Composite Index do najniższego poziomu od prawie czterech lat, co wspiera hipotezę, że to Chiny mogą się ostatecznie okazać główną ofiarą trwającego zaostrzenia polityki pieniężnej Fedu.

W sierpniu wartość wskaźnika ISM Manufacturing obrazującego koniunkturę w przemyśle USA wzrosła do poziomu obserwowanego w okresie minionego pokolenia jedynie w maju 2004 r. oraz na przełomie 1983 i 1984 r. Z kolei we wrześniu drugi co do wysokości poziom w historii osiągnął wskaźnik ISM Non-Manufacturing, odzwierciedlający koniunkturę w amerykańskim sektorze usług. Jedyny wyższy odczyt obserwowany był w sierpniu 1997 r., a więc na dwa miesiące przed początkiem ostrej fazy kryzysu azjatyckiego. Co ciekawe, zarówno od maja 2004 r., jak i od sierpnia 1997 r. do początku następnej recesji gospodarczej w USA (według klasyfikacji NBER) minęło dokładnie aż trzy lata i siedem miesięcy (recesje od grudnia 2007 r. i od marca 2001 r.). To sugeruje, że trwająca od stycznia cykliczna bessa na Wall Street przyjmie ostatecznie postać – być może gwałtownej – wywołanej przegrzaniem gospodarki korekty (szczególnie być może dotkliwej na rynkach peryferyjnych), podobnej do tych z lat 1987, 1997, 1998 czy 2011, ale nie będzie miała charakteru długotrwałego załamania a'la lata 2000–2002 czy 2007–2009, kulminującego gospodarczą recesją. ¶