Wojna handlowa jeszcze uderzy w rynki

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Rafał Sadoch, analityk DM mBanku.

Publikacja: 20.08.2019 16:18

Wojna handlowa jeszcze uderzy w rynki

Foto: parkiet.com

W ostatnich dniach  sytuacja na światowych rynkach nieco się uspokoiła. Można więc powiedzieć, że jesteśmy bliżej niż dalej końca spadków?

To zależy, na który rynek popatrzymy. Jeśli weźmiemy pod uwagę rynek amerykański, to tam tak na dobrą sprawę jesteśmy zaledwie kilka procent od rekordu wszech czasów. Jeśli zaś chodzi o WIG20, to tutaj sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej. Popyt na ryzykowne aktywa nadal uzależniony jest od tego, jak będzie się rozwijał temat wojny handlowej. Na początku sierpnia znowu mieliśmy jej eskalację. To przełożyło się na spadki na rynkach, ale z kolei ostatnie sygnały wskazują już na uspokojenie nastrojów. Donald Trump ostatnio na Twitterze podkreślał, że nastąpił powrót do rozmów z Chinami i idą one w dobrym kierunku. To wystarczyło, żeby na rynku amerykańskim pojawił się optymizm. Pytanie tylko, jak będzie się jeszcze zmieniało podejście do negocjacji handlowych. Sytuacja jest bowiem bardzo dynamiczna. Doświadczyliśmy tego w ubiegłym tygodniu, gdy mieliśmy nagłe zwroty akcji. Z długoterminowego punktu widzenia można dostrzec, że mimo ryzyk związanych z wojną handlową amerykański rynek akcji utrzymuje się nadal bardzo wysoko. To także zasługa Rezerwy Federalnej, która zmieniła podejście do stymulowania gospodarki. Pytanie, jak będzie to wyglądało dalej. Dane przecież nie są złe, ostatnie odczyty były nawet lepsze od prognoz. Tymczasem dalsze działania Fedu będą oddziaływały nie tylko na rynek walutowy, ale też na rynek akcji.

Jeśli chodzi o wojnę handlową... Czy Donald Trump nie zabrnął czasem za daleko i czy ostatnie spadki nie były dla niego sygnałem ostrzegawczym? Chcąc wygrać wybory, musi brać pod uwagę również to, co dzieje się na Wall Street. Może więc ostatnia odwilż w tym temacie to świadoma polityka?

Z takim sygnałem ostrzegawczym mieliśmy już do czynienia chociażby pod koniec ubiegłego roku. Wtedy też rynki przestraszyły się tego, jak konflikt handlowy może wpłynąć na sytuację gospodarczą. Później jednak nastąpiła deeskalacja kryzysu i wrócił popyt na bardziej ryzykowne aktywa. Obecnie sytuacja może wyglądać podobnie, ale oczywiście trudno jest przewidzieć, jak to wszystko się zakończy. Ciężko powiedzieć, czy będziemy mieli do czynienia ze wzrostem napięcia na linii Stany Zjednoczone–Chiny, co miałoby przełożenie na globalną gospodarkę. Takiego scenariusza nie można oczywiście wykluczyć. Każda ze stron ma swoje argumenty. Walka na tym polu się przedłuża. Jeśli mówimy o rynku amerykańskim, to możemy być świadkami wyrysowania nowych szczytów, jeśli Fed uderzy w gołębi ton i będą większe oczekiwania odnośnie do cięcia stóp procentowych, ale trzeba cały czas pamiętać, że w tle toczy się wojna handlowa i zapewne pod koniec roku może ona ponownie uderzyć w rynki. Mogą się bowiem pojawić pytania o koniunkturę gospodarczą w 2020 r.

Wspomniał pan o Rezerwie Federalnej. W najbliższych dniach dojdzie do spotkania bankierów centralnych w Jackson Hole. Czy może ono wnieść coś nowego do rynkowej układanki?

Wydaje mi się, że tak. Komunikat, jaki się pojawił po ostatnim posiedzeniu Rezerwy Federalnej, mimo obniżki stóp procentowych był dość jastrzębi. Sugerował bowiem, że mamy do czynienia z krótkoterminowym dostosowaniem stóp do obecnej sytuacji, a nie początkiem jakiegoś cyklu obniżek. Donald Trump cały czas nawołuje do obniżki stóp, inne banki centralne łagodzą politykę i pytanie, czy Rezerwa Federalna ugnie się pod tą presją. Rynek tego nie wie i w zależności od tego, jaki komunikat popłynie z Jackson Hole, będzie to miało wpływ na dalsze oczekiwania odnośnie do polityki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.

A co z innymi regionami świata? Niemcy zapowiadają, że gotowi są wesprzeć gospodarkę, by uniknąć recesji. Czy nie jest to sygnał, że sytuacja jest już poważna?

Niemiecka gospodarka jest silnie zorientowana na eksport. Wojna handlowa pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami przyczynia się do pogorszenia koniunktury w przemyśle. To oddziałuje negatywnie na wzrost w Niemczech. Swoje problemy mają też producenci aut, chociażby z normami emisji spalin. To przełożyło się na to, że w II kwartale mieliśmy do czynienia ze spadkiem PKB w Niemczech. Uwzględniając spadające wskaźniki PMI, nie można wykluczyć, że gospodarka niemiecka dwa kwartały z rzędu odnotuje ujemną dynamikę PKB, co technicznie będzie oznaczało wejście w recesję. Stymulacja fiskalna w pewien sposób będzie kompensować spowolnienie, będzie pozytywnie przekładać się na rynek pracy, ale nie pomoże to, jeśli chodzi o przyczyny spowolnienia w Niemczech. To jednak od kwestii rozmów amerykańsko-chińskich zależy to, czy niemiecka gospodarka znowu nabierze odpowiedniego tempa.

Dużo ostatnio dzieje się także w Hongkongu, gdzie dochodzi do masowych protestów. Czy to jest jakiś element ryzyka dla rynków, czy może jest to bardziej epizodyczne wydarzenie?

Wydaje mi się, że temat ten nie będzie miał większego przełożenia na rynki. W ostatnich miesiącach liczy się przede wszystkim wojna handlowa i podejście do polityki pieniężnej przez najważniejsze banki centralne. Wydarzenia takie jak te w Hongkongu mogą mieć wpływ na pojedyncze sesje, natomiast w długim terminie nie będzie to miało już większego znaczenia.

Oczywiście nie może zabraknąć także pytania o warszawską giełdę. WIG20 stracił od początku roku około 8 proc. i oscyluje przy poziomie 2100 pkt. Gdzie jest dno?

Tego dna nie można wyznaczyć. Nie da się wyznaczyć poziomu, przy którym będzie można powiedzieć, że spadki się zatrzymają. Jeśli awersja do ryzyka związana z wojną handlową będzie rosnąć, to będziemy oglądali negatywne przełożenie na polskie spółki. Jeśli natomiast doszłoby do podpisania umowy handlowej, nie dojdzie do mocniejszej przeceny na rynku amerykańskim, to i zwyżki na polskim rynku powinny się pojawić. Warto w tym miejscu też przypomnieć, że wraz ze zbliżaniem się do 2020 r. jest szansa, że w końcu rynek zacznie dyskontować potencjalne napływy do programu PPK.

A co ze złotym, który w ostatnim czasie dość istotnie się osłabiał?

Złoty faktycznie się osłabił, natomiast wydaje mi się, że przyczyn tego ruchu nie powinniśmy upatrywać w kraju, ale za granicą. Warunki zagraniczne mogą natomiast pozostawać niesprzyjające. Czekamy na to, co zrobią amerykańscy bankierzy centralni. Dolar w ostatnim czasie jest dość mocny. Jeśli oczekiwania odnośnie do dalszych obniżek stóp procentowych w USA wyhamują, to będzie to argument, który będzie przemawiał za amerykańską walutą, a więc może to też skutkować odpływem kapitału z rynków wschodzących, w tym oczywiście również z Polski.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności