W pakiecie stymulacyjnym przeznaczono też 50 mld euro na inwestycje mające pomóc odejść Niemcom od energetyki węglowej, 5 mld euro dla koncernu kolejowego Deutsche Bahn i 2,5 mld euro dla lokalnych przedsiębiorstw transportu publicznego. Ma być zmniejszona opłata na wsparcie zielonej energetyki doliczana do cen prądu. Dopłaty za zakup samochodów elektrycznych wzrosną natomiast z 3 tys. do 6 tys. euro.

– Nowy pakiet stymulacyjny  jest zbliżony do 4 proc. PKB i uzupełnia dotychczasowe wsparcie fiskalne warte 750 mld euro. Nie tylko wielkość tych pakietów jest nadzwyczajna, ale również to, że rząd dokonał całkowitego zwrotu w kwestii polityki fiskalnej. Przeszedł od bycia mistrzem oszczędności do sięgnięcia po wielkie wydatki – twierdzi Carsten Brzeski, ekonomista z ING.

– Ten pakiet pokazuje raz jeszcze, że Niemcy są gotowe do wydatków, jeśli potrzeba. Te środki powinny sprawić, że gospodarka będzie gotowa na szybkie ożywienie. Nadal się spodziewamy, że po łącznym spadku PKB o 14,5 proc. w pierwszej połowie roku, niemiecki PKB do połowy 2022 r.  powróci do poziomu z końcówki 2019 r. – prognozuje Holger Schmieding, ekonomista z Berenberg Banku. Tymczasem Peter Altmaier, niemiecki minister gospodarki, twierdzi, że PKB wróci do poziomu sprzed kryzysu najpóźniej w drugiej połowie 2022 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że PKB Niemiec spadnie w tym roku o 7 proc. a Komisja Europejska prognozuje spadek o 6,5 proc.

Z sondażu przeprowadzonego wśród niemieckich uniwersyteckich ekonomistów przez Instytut Ifo i dziennik „FAZ" wynika, że 60 proc. z nich uważa stymulacyjne działania fiskalne rządu Merkel za wystarczające. 18 proc. uznaje je za zbyt hojne, a tylko 4 proc. za niewystarczające. Część z programów stymulacyjnych jest jednak negatywnie oceniana przez ekonomistów. Na przykład 89 proc. z nich sprzeciwia się zachętom finansowym do spędzania wakacji w Niemczech, a 89 proc. ma zastrzeżenia do rządowego programu dopłat do  zakupu samochodów.