Patrząc na cały proces związany z przygotowaniem SRRK i jej wdrażaniem, nie można oprzeć się wrażeniu, że wszystko wlecze się jak flaki z olejem. Zupełnie jak byśmy byli peryferyjnym rynkiem europejskim, sesja odbywała się raz w tygodniu – jak w 1991 roku – i nikomu nie zależało na czasie. Projekt strategii pojawił się w lutym zeszłego roku, konsultacje i przyjęcie przez rząd zajęły ponad pół roku, kolejnych pięć miesięcy w zasadzie nic się nie działo, bo czekaliśmy na powołanie pełnomocnika ds. realizacji SRRK, a gdy w końcu Antoni Repa objął to stanowisko na początku marca, akurat rozszalała się pandemia. I właśnie wtedy, gdy rynek kapitałowy bardzo mocno potrzebował wsparcia, także politycznego i strategicznego, o realizacji strategii słychać było niewiele. Dopiero początek czerwca przyniósł pierwsze posiedzenie Grupy Roboczej Rady Rozwoju Rynku Kapitałowego ds. Wdrożenia SRRK. Można powiedzieć: „lepiej późno niż wcale", ale czas dla naszego rynku kapitałowego szybko ucieka i jeśli marzymy o osiągnięciu celów SRRK do 2023 roku, to na kolejne opóźnienia po prostu nas nie stać.

Tak samo jak czas ważne są priorytety realizacji SRRK.

Początek jest dość zaskakujący, ponieważ zostały wskazane cele, które nie są wcale fundamentalne dla rozwoju rynku i mogłyby spokojnie ustąpić zdecydowanie bardziej pilnym. Komunikat po pierwszym posiedzeniu grupy roboczej wskazuje, jakoby najbardziej pilne dla realizacji SRRK było wprowadzenie jednolitej licencji bankowej i zwolnienie transakcji repo z podatku od niektórych instytucji finansowych. Wrzucenie na dzień dobry sprawy jednolitej licencji bankowej jest nierozsądne, gdyż nie jest tajemnicą, że to pomysł wysoce konfliktogenny, budzący sprzeciw np. Izby Domów Maklerskich, ponieważ brokerzy boją się skutków ewentualnej marginalizacji usług maklerskich w bankach. Dla tych ostatnich jednolita licencja jest akurat na rękę, bo mogą obniżyć koszty. Rozważenie racji wszystkich stron w tej sprawie to osobny temat, ale z natury rzeczy pozostaje on konfliktowy i rozpoczynanie od niego realizacji SRRK powoduje, że psuje się wokół niej pozytywna atmosfera, która powinna być motorem szybkich prac. Jednolita licencja bankowa wcale nie jest być albo nie być dla rozwoju polskiego rynku kapitałowego. To także wyraźny sygnał, że w sposób pierwszorzędny traktowane są interesy instytucji finansowych, głównie banków, a przecież strategia ma znacznie szerszy obszar, gdzie bardzo ważne znaczenie mają emitenci i inwestorzy indywidualni. Dominację interesów instytucji finansowych wzmacnia dodatkowo drugi temat inauguracji realizacji prac nad SRRK, czyli zwolnienie transakcji repo z podatku. Owszem, wolumen takich transakcji się prawdopodobnie zwiększy, ale znowu to gest w kierunku instytucji.

Tymczasem jest wiele pilniejszych spraw do załatwienia, które dotyczą uciekających z rynku publicznego emitentów oraz lekceważonych od lat inwestorów indywidualnych. Ci ostatni nie mają wyjątkowo szczęścia do politycznego wsparcia i szanowania ich interesów, choć gdy przychodzi trudny moment na rynku, to właśnie oni pokazują swoją wartość. Przekonaliśmy się o tym podczas miesięcy pandemii, gdy często instytucje finansowe znalazły się w defensywie, ale przybyło odważnych inwestorów indywidualnych, którzy na wyścigi zakładali rachunki i ryzykowali w najtrudniejszych momentach własny kapitał, aby walczyć o utrzymanie rynku. Oczywiście chcieli zarobić, ale tym bardziej przydałoby się, aby jak najszybciej w SRRK zaczęły być realizowane ich interesy, m.in. kompensacja zysków kapitałowych i strat, obniżenie opodatkowania dywidendy czy wprowadzenie obligacji rozwojowych z preferencjami podatkowymi. To właśnie te tematy, a nie jednolita licencja bankowa czy transakcje repo, powinny być w forpoczcie realizacji SRRK. Miejmy nadzieję, że wkrótce pod względem priorytetów inwestorzy indywidualni nie będą stali w poczekalni za instytucjami finansowymi. To samo dotyczy emitentów, którzy głosują nogami, widząc, w jakim stanie jest nasz rynek kapitałowy i jakie pożytki mają z notowania na rynku publicznym.