Nadal pomagały bykom pogłoski i informacje o tym, jak rozwijają się rozmowy USA–Chiny. Ostatnio „Financial Times" napisał, że Chiny i USA doszły do porozumienia w większości problemów na drodze do umowy handlowej. Wygląda na to, że im dłużej trwają te rozmowy, tym lepiej dla posiadaczy akcji, bo każda pogłoska czy plotka mówiąca o postępie owocuje wzrostem indeksów. Poza tym w Chinach opublikowano dużo lepszy od oczekiwań indeks PMI dla przemysłu i usług, co dało podstawę do twierdzenia, że chińskie spowolnienie gospodarki się kończy (co wcale nie musi być prawdą).
Dodatkowo w Wielkiej Brytanii premier Theresa May podjęła rozmowy z Jeremym Corbynem, liderem Partii Pracy, co uznano za zapowiedź zmiękczenia warunków brexitu, a głosowania w Izbie Gmin zdawały się wykluczać twardy brexit. Nie byłbym wcale tego taki pewien. Przepchnięcie przez Izbę Gmin jednym głosem (dokładnie) takiego rozstrzygnięcia wymagało jeszcze zatwierdzenia przez Izbę Lordów, a poza tym tak naprawdę decyzję podejmie Rada Europejska 10 kwietnia.
Były też czynniki czysto polskie. I nie mówię o trwającej już (w momencie pisania tekstu) tygodnie dyskusji na temat możliwej dymisji minister finansów Teresy Czerwińskiej. W wielu krajach tego typu dyskusje, po zapowiedzi przez premiera zwiększenia deficytu budżetowego, które miałoby zapewnić środki na wypełnienie kolejnych socjalnych „piątek", prowadziłoby do sporego osłabienia waluty lub/i do wzrostu rentowności obligacji.
Tego w Polsce nie było. Powód? Albo rynki finansowe uważają, że wzrost wydatków socjalnych nie zagrozi finansom naszego kraju, a pani minister się myli (o ile naprawdę nosi się z myślą o dymisji), albo komitety inwestycyjne w funduszach jeszcze sprawy nie przedyskutowały.
Zakładam, że bardziej prawdopodobny jest pierwszy scenariusz, o czym świadczyć może decyzja agencji ratingowej Fitch w sprawie ratingu Polski. Fitch ostatnio ostrzegał, że wydatki „wyborcze" mogą finansom Polski zaszkodzić, ale agencja nie zmieniła oceny ratingu naszego długu. Poza tym wypowiedziała się niezwykle pozytywnie o naszej gospodarce i sytuacji makroekonomicznej. Ta (pozorna?) sprzeczność wynikać może z tego, że agencja oceniała najbliższe dwa lata, kiedy to problemów nasze finanse mieć nie będą (oprócz konieczności zmiany stabilizującej reguły wydatkowej w końcu roku).