W marcu corocznie Główny Urząd Statystyczny dokonuje rewizji wag, na podstawie których obliczana jest inflacja. Wagi wyliczane są w oparciu o strukturę wydatków gospodarstw domowych z roku wcześniejszego i stanowią tzw. koszyk inflacyjny. Wzrost wartości nabywanych określonych dóbr powoduje ich wyższy udział w koszyku, a spadek – zmniejszenie udziału.

W koszyku na bieżący rok w największym stopniu zwiększył się udział wydatków na transport oraz żywność. Wzrost wydatków na transport raczej nie jest niespodzianką. Społeczeństwo się bogaci, a gospodarka szybko rośnie, zatem wzrost popytu na transport wydaje się oczywisty. Niespodziankę stanowi natomiast rosnący udział wydatków na żywność w całym koszyku inflacyjnym. W relacji do koszyka za 2018 r. (stworzonego na podstawie struktury wydatków z 2017 r.) wzrost ten wyniósł 0,53 pkt proc. – do 24,89 proc. Tyle właśnie procent wszystkich wydatków przeciętnego gospodarstwa domowego stanowią wydatki na żywność. Sam poziom nie jest może niczym dziwnym, są kraje, w których udział ten jest znacznie mniejszy, i są takie, w których jest znacznie większy. Według Eurostatu średnio w Unii Europejskiej w 2017 r. wydatki na żywność stanowiły 12,2 proc. wszystkich wydatków, a w takich krajach jak Niemcy czy Wielka Brytania ok. 10 proc. Na drugim biegunie znajduje się Rumunia z blisko 28-proc. udziałem wydatków na żywność.

Koszyk inflacyjny jest liczony przez Eurostat w nieco inny sposób niż przez GUS, więc według tych danych udział wydatków na żywność w Polsce stanowił w 2017 r. 16,8 proc. całego budżetu gospodarstw domowych. Nie chodzi tu jednak o różnice metodologiczne i wynikające stąd różnice w wartości, a bardziej o konstatacje oczywistego faktu, że im kraj bogatszy, tym niższy jest udział wydatków na żywność w całości wydatków. Potwierdzają to przytoczone dane, potwierdza również teoria ekonomii.

Zgodnie z teorią w miarę wzrostu dochodów gospodarstw domowych rosną wydatki na żywność, ale zmniejsza się ich udział w wydatkach ogółem. Tymczasem w przypadku danych GUS prawidłowość ta nie znajduje zastosowania. Realny wzrost wynagrodzeń od stycznia 2010 do końca 2018 r. można szacować na około 37 proc. Realny wzrost przeciętnych emerytur i rent to w tym czasie około 23 proc., a udział żywności w wydatkach ogółem zwiększył się o 3/4 pkt proc. Zasadne wydaje się więc pytanie, jak to możliwe. W tej materii brak jednoznacznych badań – pozostaje jedynie poruszanie się w obrębie hipotez. Analizując zmiany udziału poszczególnych produktów żywnościowych wchodzących w skład całej kategorii w okresie 2010–2018, uderza wzrost udziału owoców i warzyw, przetworów rybnych oraz napojów bezalkoholowych i soków przy dużym spadku pieczywa i mięs. Może to oznaczać przesuwanie się popytu z żywności tańszej na żywność droższą. Konsumenci coraz chętniej nabywają egzotyczne i tym samym droższe owce i warzywa, zastępują tradycyjne ryby bardziej wyrafinowanymi produktami itd. Zatem wraz ze wzrostem zamożności rosną wymagania konsumentów i zwiększa się skłonność do zakupu produktów droższych. Przy czym należy też zwrócić uwagę na znaczący wzrost popularności żywności ekologicznej, która z natury rzeczy jest droższa od żywności produkowanej metodami przemysłowymi. Innym wyjaśnieniem wzrostu udziału żywności w koszyku inflacyjnym może być hipoteza o zmianie nawyków zakupowych w społeczeństwie. Wraz z pojawieniem się na szeroką skalę sklepów wielkoformatowych popularne stały się „hurtowe" weekendowe zakupy żywności. Konsekwencją tego może być nabywanie żywności w większych ilościach niż w przypadku codziennych zakupów w sklepie osiedlowym. W efekcie zwiększeniu ulega również wolumen sprzedaży żywności.

Jakiekolwiek byłyby przyczyny, nie ulega wątpliwości, że prędzej czy później prawa ekonomii sprawią, że udział żywności w koszyku inflacyjnym zacznie spadać.