– Nie spodziewam się już znacznego wzrostu sprzedaży mieszkań, bo deweloperom coraz trudniej rozpoczynać kolejne inwestycje – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. – Firmy muszą balansować między potrzebami popytu a wielkością oferty, którą są w stanie dostarczyć. Nie mogą od razu sprzedać wszystkiego, co mają, bo potem biura sprzedaży będą wyglądały jak mięsny za PRL-u. Podnoszą więc z jednej strony ceny, a z drugiej nie szczędzą sił i środków, aby powiększać skalę i zaspokoić popyt.

Na wagę złota są działki, na których szybko można ruszać z inwestycją – dodaje. Mocny popyt to pochodna niemal nieoprocentowanych lokat, tanich kredytów, aktywizacji odroczonego przez epidemię popytu, dobrych perspektyw rozwoju gospodarki, wzrostu płac i zatrudnienia. Ponadto coraz większy popyt zgłaszają fundusze z rynku PRS. ar