Z ustaleń "GW" wynika, że biznesmen ma złożyć pozew do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie i zażądać odszkodowania od Polski w związku z aferą KNF Ma być wielokrotnie większe niż wartość jego banków. Ma być złożony w ciągu kilku tygodni. Co najmniej dwie instytucje państwowe – Komisja Nadzoru Finansowego i Bankowy Fundusz Gwarancyjny – mają być w nim oskarżone o działanie na szkodę banków Czarneckiego oraz próbę ich przejęcia. Leszek Czarnecki odmawia komentarza, ale nie zaprzecza.

Banki Czarneckiego traciły od dawna

Sprawa dotyczy tzw. afery podsłuchowej KNF z połowy listopada ubiegłego roku. Wtedy „GW" ujawniła nagraną potajemnie przez Czarneckiego rozmowę z Markiem Chrzanowskim, ówczesnym przewodniczącym KNF. Urzędnik miał zaoferować Czarneckiemu przychylność dla jego banku w zamian za 40 mln zł wynagrodzenia dla prawnika przez niego wskazanego. Zaraz po wybuchu afery Chrzanowski podał się do dymisji, został zatrzymany dwa tygodnie po wyjściu sprawy na jaw, postawiono mu zarzut przekroczenia uprawnień, został aresztowany na dwa miesiące.

1 mld euro to obecnie około 4,25 mld zł. To spora kwota biorąc pod uwagę kapitalizację, czyli wartość rynkową na GPW, banków wrocławskiego biznesmena. Na początku listopada, przed wybuchem afery, wycena Getin Noble Banku, którego dotyczyła podsłuchana rozmowa, wynosiła tylko 550 mln zł (w krytycznym momencie obaw o jego losy spadła chwilowo nawet do 270 mln zł), dziś to jest 535 mln zł. To właśnie przychylność w sprawie Getinu, który od paru lat nieznacznie nie spełniał wymogów kapitałowych KNF, miał zdaniem prawników Czarneckiego oferować Chrzanowski. Biznesmen prawdopodobnie obawiał się uruchomienia przez nadzór tzw. przymusowej restrukturyzacji (resolution), która wszczynana jest z inicjatywy BFG współpracującego z KNF, wobec banków zagrożonych upadłością i de facto jest wywłaszczeniem dotychczasowych właścicieli (taki zagrożony bank przejmują inne lub bank pomostowy BFG). W przypadku Getinu przed listopadem 2018 r. było do tego bardzo daleko, dopiero ujawnienie samej rozmowy Czarneckiego z Chrzanowskim wywołało run na bank, który ratując się przed utratą płynności i upadłością musiał zasięgnąć pożyczki w NBP. Dziś jego sytuacja jest dobra.

To nie afera KNF pogrąża Idea Bank

O tym, że nadzór jest bardzo ostrożny i nie uruchamia pochopnie tak wrażliwego procesu jak przymusowa restrukturyzacja, świadczy przypadek Idea Banku, także kontrolowanego przez Czarneckiego. Jego kapitalizacja, podobnie jak Getinu, spadała na długo przed wybuchem afery KNF. Tuż przed wynosiła 600 mln zł (a jeszcze kilka miesięcy wcześniej 2 mld zł), w najgorszym momencie tuż po jej ujawnieniu zaledwie 140 mln zł, dziś to 190 mln zł. Zatem łącznie oba banki Czarneckiego na parę tygodni przed aferą były warte niecałe 1,2 mld zł, dziś to 750 mln zł.

Sytuacja Idei wydawała się lepsza, bank ten do połowy 2018 r. z nawiązką spełniał wszelkie wymogi kapitałowe i płynnościowe KNF. Jednak później, w sierpniu 2018 r. – na długo przed aferą KNF – dokonał dużych odpisów będących pochodną głównie afery GetBacku i dopiero wtedy przestał spełniał wymogi kapitałowe. Kolejne ogromne odpisy zawiązał w kwietniu i w żadnym stopniu nie dotyczyły afery taśmowej KNF (chodziło o odpis wartości portfela kredytów, spółek zależnych, podatku odroczonego i sprzedaży produktów inwestycyjnych). To spowodowało ,że kapitał banku skurczył się do zaledwie 270 mln zł, a współczynniki kapitałowe stały się wręcz symboliczne (1,34 proc. wobec wymaganych 10,9 proc.). Mimo tak dramatycznej sytuacji kapitałowej nadzór nie przeprowadził przymusowej restrukturyzacji, wprowadził jedynie kuratora do banku i czeka czy znajdzie się inwestor a jeśli nie, to jaki plan B przedstawi bank, aby dojść do wymaganych wskaźników kapitałowych.