Produkcja mieszkań stabilizuje się na wysokich obrotach

Po wiosennej i letniej gorączce spółki zwolniły, ale dalej budują dużo mieszkań. Otwarte zostaje pytanie, czy rynek inwestycji deweloperskich wraca na tory sprzed pandemii, czy czeka nas dalsze hamowanie.

Aktualizacja: 22.12.2021 07:25 Publikacja: 22.12.2021 05:25

Wiosna i lato stanowią bezprecedensowo wysoką bazę dla jesiennych odczytów GUS.

Wiosna i lato stanowią bezprecedensowo wysoką bazę dla jesiennych odczytów GUS.

Foto: erbud

Najgorętszy rok w historii rynku mieszkaniowego dobiega końca, jednak o ile wiosna i lato upłynęły pod znakiem rekordów na budowach, o tyle jesień przyniosła ochłodzenie. Pytamy rynkowych ekspertów, jak je interpretować.

Licznik wolniej się kręci

W listopadzie deweloperzy ruszyli w Polsce z budową 12,9 tys. mieszkań, o 1,2 proc. mniej rok do roku i porównywalnie z październikiem – wynika z szacunków GUS. Rynek jest więc wciąż na dość wysokich obrotach, jeśli odnieść dane do miesięcy sprzed pandemii (patrz wykres), choć listopadowy rezultat jest o 18 proc. niższy od średniej z bezprecedensowo gorącego okresu marzec–sierpień 2021 r.

W skali 11 miesięcy deweloperzy rozpoczęli budowę prawie 154 tys. mieszkań, to o niemal 30 proc. więcej wobec osłabionego pandemią 2020 r. To także o 18 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2019 r.

W listopadzie spółki dostały pozwolenie na budowę 14,2 tys. mieszkań – i jest to najsłabszy wynik w tym roku. Kilka wcześniejszych miesięcy to średnio ponad 16 tys. lokali z zielonym światłem. Warto pamiętać, że ten parametr charakteryzuje się większymi wahaniami z miesiąca na miesiąc niż liczba lokali w uruchamianych projektach. Narastająco deweloperzy dostali zgodę na budowę ponad 189 tys. mieszkań, o 29 proc. więcej rok do roku i 23 proc. więcej niż w 2019 r.

GG Parkiet

Spadek aktywności widać u Kowalskich. W listopadzie inwestorzy indywidualni ruszyli z budową prawie 7,5 tys. domów, podczas gdy wiosną i latem było to średnio około 10 tys. miesięcznie. Jednak i w ubiegłym roku aktywność Kowalskich mocno zmniejszała się wraz ze zbliżającą się zimą. W skali 11 miesięcy ruszyła budowa ponad 101 tys. domów, o 19 proc. więcej rok do roku.

Kowalscy otrzymali w listopadzie zielone światło na postawienie ponad 9,5 tys. domów – to historycznie wciąż wysoka liczba, ale pierwszy raz od ośmiu miesięcy nie jest pięciocyfrowa (średnia z okresu marzec–październik to ok. 11 100 tys. miesięcznie). Od początku roku do końca listopada inwestorzy indywidualni otrzymali pozwolenia na budowę niemal 115 tys. domów, o prawie 25 proc. więcej niż rok wcześniej.

Koniec boomu czy nie?

– Sytuacja na rynku mieszkaniowym po listopadzie w naszej opinii nie odbiega istotnie od tego, co obserwowaliśmy w poprzednich miesiącach. W dalszym ciągu, jeśli chodzi o rozpoczęcia budów, widoczne są wysokie dwucyfrowe dynamiki wzrostu w ujęciu narastającym – komentuje Mateusz Mucha, menedżer w DM Navigator. – Taki wynik został w znacznym stopniu osiągnięty dzięki mocnym danym w pierwszej połowie roku. Obecne miesięczne odczyty są niższe niż np. w II kwartale br., lecz w dalszym ciągu są to poziomy dobre. Danym nie pomaga już niska baza ubiegłoroczna związana z lockdownem, stąd też dynamiki w ujęciu narastającym są wysokie, lecz zaczynają opadać – wskazuje.

Zdaniem eksperta na razie nie widać wpływu podwyżek stóp procentowych czy inflacji cen materiałów na statystyki. Nie da się jednak wykluczyć, że w przyszłym roku zobaczymy jakieś spowolnienie.

Agnieszka Mikulska, ekspertka rynku mieszkaniowego w CBRE, komentuje, że w przypadku pozwoleń wyjątkowa duża aktywność deweloperów miała miejsce zwłaszcza na przełomie 2020 i 2021 r., co po części było związane z odbiciem po pandemii i dużym popytem na mieszkania, a częściowo z wprowadzeniem od 2021 r. nowych wymagań technicznych. Firmy zasypały urzędy wnioskami, bo kto zdążył złożyć wniosek do końca 2020 r., mógł budować na starych zasadach – czyli taniej.

Mikulska zaznacza, że w ślad za nowymi pozwoleniami podążyła liczba mieszkań rozpoczynanych, której szczyt w minionym roku odnotowany został w marcu, a od tamtej pory pozostaje w trendzie malejącym.

– W całym roku zarówno liczba mieszkań, na które uzyskiwano pozwolenie, jak i liczba rozpoczynanych budów pozostawała wysoka. Natomiast liczba lokali z pozwoleniami przekraczała systematycznie liczbę tych rozpoczynanych, co spowodowało powstanie znaczącej rezerwy pozwoleń w rękach inwestorów. Większość z tych zapasów zostanie najpewniej wykorzystana na wiosnę 2022 r. i będziemy mogli zaobserwować kolejny wzrost liczby rozpoczynanych budów mieszkań – mówi Mikulska.

– Wyraźne zmniejszenie w listopadzie br. – w porównaniu z poprzednimi miesiącami – liczby mieszkań, na których budowę uzyskano pozwolenie, może sygnalizować, że deweloperzy oceniają posiadane zapasy za wystarczające, a przyszłą sytuację za bardziej niepewną niż dotychczas. Jednocześnie, choć w skali roku wynik listopadowy jest słabszy, to pozostaje bardzo dobry na tle analogicznych miesięcy z poprzednich lat – podkreśla ekspertka.

Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl, ocenia, że odczyt za listopad zdaje się potwierdzać kilkumiesięczne już wstępne sygnały mogące zapowiadać osłabienie aktywności budowlanej inwestorów i schyłek inwestycyjnej prosperity rynku pierwotnego w dotychczasowym wydaniu.

– Jeśli popatrzeć na osiągnięcia inwestorów mieszkaniowych od początku roku, to wygląda to dość imponująco. Prawie o jedną trzecią więcej pozwoleń i rozpoczętych budów mieszkań, licząc rok do roku. Tymczasem znaczny, kilkunastoprocentowy, wzrost cen mieszkań na rynku pierwotnym w tym roku w połączeniu z perspektywą kolejnych, raczej zdecydowanych podwyżek stóp procentowych w nadchodzącym roku to tylko dwa podstawowe czynniki, które raczej nie przyczyną się do dalszego nakręcania potencjału popytowego, a taki stan rzeczy prędzej czy później będzie musiał znaleźć odzwierciedlenie w gusowskich statystykach – mówi Jędrzyński. – Być może pierwszą jaskółką nadchodzącego spowolnienia koniunktury inwestycyjnej w mieszkaniówce jest wyraźnie zaakcentowana półroczna tendencja spadkowa danych nowych pozwoleń i mieszkań rozpoczętych, dokładnie odwrotna do coraz szybciej rosnących w tym samym czasie wolumenów mieszkań oddanych do użytkowania. Wygląda to tak, jakby deweloperzy w ostatnich miesiącach starali się zamknąć jak najwięcej inwestycji rozpoczętych w przeszłości, jednocześnie ograniczając aktywność w uruchamianiu czy planowaniu nowych budów. Byłyby to uzasadnione działania poprzedzające oczekiwany spadek rynkowej temperatury, na którego potwierdzenie lub zaprzeczenie zapewne nie przyjdzie długo czekać uczestnikom rynku – podsumowuje.

Bartosz Turek, główny analityk HRE Investment, ocenia, że podaż nowych mieszkań deweloperskich utrzymuje się na wysokim poziomie.

– Co prawda w listopadzie nie mieliśmy już zwyżek o 30 proc. rok do roku liczby rozpoczynanych budów czy wydawanych pozwoleń, ale w przypadku rozpoczynanych budów przez deweloperów – co jest najlepszym wskaźnikiem bieżącej koniunktury, jeśli chodzi o dane GUS – mieliśmy w listopadzie poziom zbliżony do historycznych maksimów. To potwierdza, że deweloperzy postrzegają koniunkturę pozytywnie mimo demonizowanych przez wielu obserwatorów podwyżek stóp procentowych – mówi Turek. – Ciekawe będą dane za kolejne miesiące. Jesteśmy bowiem świadkami skumulowania trzech czynników, które okresowo będą wpływać na spadek popytu na mieszkania. Po pierwsze, są to wspomniane podwyżki stóp procentowych, ale też sezonowy spadek popytu na mieszkania oraz obserwowany od kilku miesięcy spadek popytu odroczonego, który nie został zrealizowany w pierwszym roku epidemii. Niewykluczone, że obserwowany obecnie spadek popytu wpłynie na bardziej zachowawcze rozpoczynanie nowych inwestycji przez część firm deweloperskich – dodaje.

Zdaniem eksperta nie będzie to jednak postępowanie słuszne, ponieważ przytoczone czynniki obniżające popyt są w dużej mierze przejściowe.

– Bez wątpienia taki jest sezonowy spadek popytu, z którym mamy do czynienia co roku w grudniu, a który potem skutkuje dynamicznym wzrostem liczby zawieranych transakcji w marcu. Jeśli chodzi o popyt niezrealizowany w pierwszym roku epidemii, to ma on wciąż spory potencjał i ma szanse na nowo rozkwitnąć pod koniec maja, gdy ruszy program kredytów bez wkładu własnego – mówi Turek. – Ostatecznie pozostaje problem wyższych stóp procentowych, do których moim zdaniem po chwilowym zawahaniu rodacy w pewnej mierze przywykną – o ile stopa referencyjna nie poszybuje zbyt wysoko. Warto pamiętać, że podstawowa stopa procentowa ma co prawda według prognoz w 2022 r. wzrosnąć, ale i tak ma stanowić tylko część prognozowanej na przyszły rok inflacji. To ważne w kontekście rynku mieszkaniowego, na którym część kupujących poszukuje ochrony kapitału przed inflacją. Po prostu popyt na mieszkania stymulowany jest realnie ujemnym oprocentowaniem lokat czy bardzo niskim (obecnie wciąż nawet ujemnym) realnym oprocentowaniem kredytów. Skala tych zjawisk ma się w najbliższych kwartałach normalizować, ale wciąż na horyzoncie nie widać szans na realnie dodatnie oprocentowanie lokat bankowych – dodaje.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty