Napięcie, jakie wywoływał raport firmy windykacyjnej GetBack za 2017 r., opadło już jakiś czas temu. Spółka, nie czekając na opinię audytora, po kilkakrotnej zmianie terminu publikacji pod koniec maja zaprezentowała bowiem wstępne dane. Wydaje się, że był to dobry ruch. Opinii audytora i tak się nie doczekaliśmy, a zaprezentowane przez GetBack ostateczne dane niewiele różnią się od tego, co firma zaprezentowała we wstępnych wynikach.
Ciekawe spostrzeżenia
GetBack zaraportował m.in. 1,35 mld zł straty netto i ujemne przychody w wysokości ponad 302 mln zł. To ma przede wszystkim związek z aktualizacją wycen portfeli wierzytelności. Zobowiązania spółki na koniec 2017 r. wynosiły 2,93 mld zł, z czego aż 2,28 mld zł to zobowiązania krótkoterminowe.
– Finansowe zamknięcie 2017 r. to bardzo ważny etap w procesie normalizacji sytuacji w spółce. To daje nam możliwość zamknięcia i prezentacji wyników za I kwartał 2018 r. oraz pozwala wypracować ostateczną wersję planu naprawczego, który jest podstawą przyśpieszonego postępowania układowego z naszymi wierzycielami – twierdzi Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku.
O ile liczby zaprezentowane przez firmę były raczej formalnością, o tyle już postawa audytora, czyli Deloitte, nie była oczywista. Ostatecznie odstąpił on od wydania opinii. Dlaczego? Audytor zaznaczył, że wśród czynników niepozwalających wydać mu opinii znalazły się m.in. niepewność co do założeń kontynuacji działalności spółki, wyników postępowań prowadzonych przez organy nadzorcze czy założeń wyceny portfeli, których wartość oparto na założeniu kontynuacji działalności.