Pojawiły się obawy o to, że wyższe ceny paliw doprowadzą do mocniejszego wzrostu inflacji CPI za lipiec, co będzie również kontynuowane w sierpniu. Okazuje się jednak, że wyższe ceny energii zostały skompensowane mniejszymi przyrostami i spadkami cen w innych kategoriach. Spadały przede wszystkim ceny używanych samochodów czy również ceny nowych samochodów. Co ciekawe spadły również ceny elektryczności, nawet pomimo ostatnich mocnych wzrostów cen gazu, który jest ważnym surowcem w produkcji elektryczności w USA. Największy spadek miał jednak miejsce po stronie biletów lotniczych, choć to w inflacji waży niezbyt wiele. Paliwa są dosyć ważne i te wzrosły dosyć istotnie, ale wciąż jedną z najmocniejszych kategorii w amerykańskiej inflacji jest ekwiwalent czynszu. Tzw. „shelter” waży w inflacji aż 34% i ceny kontynuowały wzrosty na poziomie 0,4% m/m i 7,7% r/r. Warto jednak pamiętać, że jest to dosyć opóźniony wskaźnik i wraz z upływem kolejnych miesięcy udział tej kontrybucji w ogólnej inflacji powinien być coraz mniejszy.
Z perspektywy Rezerwy Federalnej dzisiejszy odczyt teoretycznie otwiera drogę do utrzymania stóp procentowych we wrześniu. Jeśli za sierpień dane z rynku pracy wypadłyby w końcu słabo, a inflacja ponownie nie zaliczyłaby dużego odbicia, wrzesień nie będzie taki pewny jeśli chodzi o podwyżkę. Zdania w Fedzie są obecnie podzielone. Warto zwrócić uwagę na wypowiedzi Harkera, który należy raczej do jastrzębiej strony w Rezerwie Federalnej, a ostatnio sugerował możliwość utrzymania stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Dla Fedu kluczowy będzie jednak brak odbicia inflacji bazowej w ujęciu rocznym i zgodny z celem inflacyjnym miesięczny wzrost. Oczywiście dalszy wzrost cen paliw na koniec tego roku może dodać sporo do odbicia inflacji, ale pomijając te ceny w inflacji bazowej, Fed może być bardziej pewny, że dotychczasowe podwyżki wpłynęły na ograniczenie perspektyw wzrostu cen.
Dolar amerykański zareagował negatywnie na odczyt inflacji CPI za lipiec i względem euro notowany jest powyżej poziomu 1,10. Jest to też dobra informacja dla polskiego złotego, gdyż para USDPLN zaliczyła spadek rzędu ok. 0,7% do poziomu 4,04 zł, choć jeszcze na początku tego tygodnia testowane były okolice 4,08 zł.
Michał Stajniak, CFA