Jest to naprawdę pozytywne zaskoczenie biorąc pod uwagę wcześniejsze czarne prognozy zakładające inflację powyżej 20% na początku tego roku. Czy NBP ma jednak powody do świętowania, biorąc pod uwagę, że wciąż bliżej nam do wspomnianego poziomu 20% niż do poziomu jednocyfrowego?
Inflacja CPI w Polsce za styczeń rośnie do poziomu 17,2% r/r, przy poziomie 16,6% r/r za grudzień. Oczekiwano znacznie wyższego odczytu na poziomie 17,6% r/r. W przypadku inflacji miesięcznej widzimy wzrost rzędu 2,4% m/m przy oczekiwaniu 2,8% m/m oraz przy poprzednim poziomie 0,1% m/m. Zgodnie z tym, co wiedziano od dawna, największy wpływ na wzrost miały ceny energii na które powróciły stare stawki VAT. W tym wypadku obserwujemy wzrost na poziomie 10,4% m/m, choć warto wspomnieć, że wzrost byłby większy, gdyby nie działania osłonowe ze strony rządu. Inflacja związana z mieszkalnictwem również dokłada sporo w ujęciu miesięcznym jak i rocznym (6,0% m/m oraz odpowiednio 22,3% r/r – znacznie więcej niż miesiąc wcześniej).
Jest to z pewnością pozytywne zaskoczenie, ale nie można wykluczyć, że w Polsce również pojawi się ryzyko drugiego szczytu inflacyjnego, tak jak dzieje się to w przypadku USA czy krajów strefy euro. Warto zauważyć, że inflacja w Hiszpanii zaskoczyła wyższym odczytem od oczekiwań. Niemniej przy takich odczytam można oczekiwać, że pojawi się coraz więcej spekulacji i gry pod możliwe obniżki stóp procentowych. Sam rynek zareagował dosyć mocno – jeszcze przed odczytem kontrakty na stopy procentowe za 9 miesięcy na 3 miesięczny depozyt (FRA 9x12) wyceniały stopy rzędu 6,65%, natomiast obecnie jest to poniżej 6,5%. Wobec tego w perspektywie 9 miesięcy rynek liczy na obniżki stóp procentowych. Do tego jednak inflacja musiałaby spaść poniżej 10%, a do tego jeszcze daleko. Niemniej, jeśli w połowie roku bliżej będzie nam jednak do tej granicy niż do 20%, takie spekulacje z pewnością przybiorą na sile.
Pomimo dominacji dolara, złoty radzi sobie całkiem nieźle, ale jego umocnienie rozpoczęło się jeszcze przed odczytem inflacyjnym. Na samym odczycie EURPLN czy USDPLN wyszedł w górę, co można odczytać jako realizację zysków. Niemniej dzisiaj na godzinę 10:30 za dolara płacimy 4,4377 zł, za euro 4,7592 zł, za funta 5,3647 zł, za franka 4,8059 zł.
Michał Stajniak, CFA