Co ciekawe ma to miejsce przy jednoczesnym biciu nowych tegorocznych maksimów na rentownościach amerykańskich obligacji (10-letnie powyżej 2,90 proc.), po tym jak James Bullard z FED zasugerował możliwość jednorazowej podwyżki stóp procentowych aż o 75 p.b. Co ciekawe w takiej sytuacji dolar nie zyskuje na szerokim rynku, a w przestrzeni G-10 słabe są tylko jen i frank, chociaż na horyzoncie można wskazać ryzyka w postaci drugiej tury wyborów prezydenckich we Francji w najbliższą niedzielę, problem z COVID w Chinach, czy też ostateczną walkę o ukraiński Donbas, jaka rozegra się w najbliższych trzech tygodniach.
Czy inwestorzy są zmęczeni pewnymi tematami? A może te zostały już zdyskontowane? Nie będzie przełomowym odkryciem fakt, że bariera 3,00 proc. rentowności na 10-letnich treasuries będzie ważnym punktem w rynkowej dyskusji w najbliższych dniach. Jednocześnie trudno sobie wyobrazić, aby z radykalnymi opiniami Bullarda mogli zgadzać się inni członkowie FED. Niewykluczone też, że FED nie będzie chętny, aby w komunikacie po posiedzeniu 4 maja jednoznacznie sugerować, że ruchy o 50 p.b. na stopach procentowych będą w kolejnych miesiącach "nową normalnością".
Do czego zmierzam? Być może pomału zbliżamy się do pewnego przełomu na rynkach i warto będzie zwrócić większą uwagę na prawdopodobieństwa pewnej zmiany tradycyjnych schematów i zależności.
Wykres tygodniowy FUSD
Koszyk dolara pnie się na razie w górę, choć do kluczowej strefy oporu (na żółto na wykresie) jest coraz bliżej.