Moim zdaniem to nie ma aż takiego znaczenia. Inflacja wymknęła się spod kontroli i niewiele wskazuje, aby ta kontrola została w najbliższym czasie przywrócona.
Niepewność przed marcowym odczytem jest bardzo duża, co wynika z faktu, iż ceny wielu surowców zaliczyły prawdziwy rollercoaster. Przede wszystkim dotyczy to oczywiście ropy i nie wiadomo, które dokładnie ceny paliw uchwyci GUS, a przecież zmieniały się one jak w kalejdoskopie. Jednak już w poprzednich dniach dane o inflacji w Hiszpanii, Francji i Niemczech dają jasny sygnał – będzie źle. Oczywiście kolejny skok inflacji to efekt rosyjskiej agresji, na co nie mieliśmy wpływu. Jednak mieliśmy spory wpływ na to, jak inflacja wyglądała wcześniej. Gdyby Rada popełniła (uwaga, ironizuję) „szkolny błąd" i wcześniej zaczęła podnosić stopy punkt wyjścia nie byłby tak zły. Tymczasem jeszcze przed agresją dopuściliśmy do wzrostu oczekiwań inflacyjnych, a tak naprawdę ich odkotwiczenia. Rząd też nie pomaga w obniżeniu inflacji – tarcze mają zmniejszyć odczuwalność wzrostu cen w krótkim terminie, ale paradoksalnie utrwalają inflację w dłuższym. Efekt jest taki, że jesteśmy w nieciekawym położeniu. Po raz ostatni dwucyfrową inflację mieliśmy w 2000 roku. Przypomnę, że w tamtym czasie Rada zdławiła ją ostatecznie bardzo wysokimi stopami, co jednak nie odbyło się bez negatywnego wpływu na wzrost gospodarczy. Obawiam się, że to ponownie nieuniknione. Tych sytuacji oczywiście nie można porównywać. W końcówce lat 90-tych inflacja była dla nas normą, potem udało się ją wykorzenić, niestety ponownie staje się normą, a zatem do jej usunięcia potrzebne będą podobne kroki. Pamiętajmy, że polityka pieniężna oddziałuje na popyt. Jeśli jej zadaniem jest znaczne obniżenie inflacji, można to zrobić jedynie przez znaczne obniżenie popytu, a zatem także wzrostu gospodarczego. Nie ma innej drogi.
Na rynkach globalnych pierwszy kwartał zakończył się w przeciętnych nastrojach po kolejnej wolcie Putina, żądającego płatności za gaz w rublach. Geopolityka raczej jednak będzie odgrywać mniejszą rolę na rynkach w kolejnych miesiącach, a na piedestale będzie temat walki z inflacją.
Dziś w Polsce czekamy na inflację, ale globalnie najważniejszy jest raport z rynku pracy (14:30). Warto zwrócić uwagę nie tylko na zatrudnienie, ale także wzrost wynagrodzeń. Silny wzrost wynagrodzeń jeszcze bardziej przyparłby Fed do ściany. Złoty zaczyna dzień od niewielkiego osłabienia. O 9:15 euro kosztuje 4,6473 złotego, dolar 4,2020 złotego, frank 4,5525 złotego, zaś funt 5,5137 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA