Złoty kruszec przebił już 2300 dolarów za uncję, tym samym ustanowił nowy historyczny rekord. Wzrosty robią wrażenie przede wszystkim ze względu na fakt, że odbyły się przy niesprzyjającym otoczeniu rynkowym. W ostatnich dniach rentowności amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych, które są ujemnie skorelowane ze złotem, kontynuowały wzrosty i były notowane nawet powyżej 4,40 proc. Dobre dane gospodarcze z USA przekładają się na coraz to wyższe oczekiwania co do średniej stopy procentowej w kolejnych latach. Ostatnie kwartały przyzwyczaiły nas do wykorzystywania przez inwestorów każdej złej informacji, aby sprzedać złoto. Jest to charakterystyczne dla rynku niedźwiedzia. Obecne zachowanie ceny złota świadczy o zmianie trendu. Weszliśmy w rynek byka. Złe informacje są wykorzystywane do akumulacji. Trzy lata braku wzrostu ceny wyrzuciły z rynku zdecydowaną większość spekulantów, co widać po umorzeniach w funduszach. Zostali tylko najbardziej cierpliwi inwestorzy. Dlatego wciąż znaczna większość spekulantów jest poza rynkiem złota i najprawdopodobniej będą starali się dołączyć do trendu. Stąd spodziewam się, że będą oni wykorzystywali każdą korektę do zakupu. Daje to jeszcze spory potencjał wzrostu. Pierwszy moment sprzedaży będzie, gdy rynek wyceni cały cykl obniżek stóp w USA w notowaniach kontraktów terminowych, co powinno potrwać jeszcze przynajmniej kilka miesięcy.