Czy zatem na złoto wciąż jest duży popyt, czy może rekordowe ceny to pułapka na byki?
Jak podaje World Gold Council w najnowszym raporcie za I kwartał, czyli obejmującym marcowe wydarzenia dotyczące sektora bankowego w Stanach Zjednoczonych, popyt na złoto nie był wcale rekordowy. W ujęciu rok do roku w I kwartale tego roku, w relacji z rokiem ubiegłym, popyt spadł o 13 proc. Nawet banki centralne nie były w stanie podnieść łącznego popytu na złoto. Banki centralne pomogły zwiększyć popyt, dodając 228 ton do globalnych rezerw, co stanowi rekordowy poziom w tej serii danych w I kwartale.
Popyt na sztabki i monety w USA wyniósł w I kwartale 32 tony, co jest najwyższym kwartalnym poziomem od 2010 roku i był napędzany głównie obawami przed recesją i ucieczką w bezpieczeństwo w związku z zawirowaniami w sektorze bankowym. Z kolei łączny odpływ z funduszy ETF opartych o złoto wyniósł 29 ton.
Tymczasem w Niemczech odnotowano 73-proc. spadek popytu. Ten znaczący spadek popytu w Niemczech był przede wszystkim wynikiem wzrostu realnych stóp procentowych oraz wzrostu ceny złota w euro, co sprzyjało realizacji zysków.
Podsumowując, mimo rekordowych cen kruszcu wyrażonych w dolarze wydaje się, że jest kilka czynników, które mogą podważać rynek byka.