W poniedziałek inwestorzy znów łaskawszym okiem patrzyli na ryzykowne aktywa. Było to także widoczne po zachowaniu dolara. Jest on postrzegany jako bezpieczna przystań i zyskuje w momentach rynkowej zawieruchy, a traci, kiedy panują lepsze nastroje. W poniedziałek i jego dotknęła przecena. To z kolei miało swoje przełożenie na rynku surowców i metali. Drożała m.in. miedź. Wzrosły notowania złota oraz srebra. Problemy, szczególnie w pierwszej połowie dnia, miała natomiast ropa naftowa.
– Wycena ropy WTI pozostawała blisko 94,8–95 USD, czyli okolic istotnego wsparcia na wykresie. Wcześniej rynek konsolidował się w przedziale 95–124 USD. Ryzykiem pozostaje powrót Covid-19, który w Azji skutkowałby dodatkowymi obostrzeniami, ograniczającymi aktywność przemysłową – wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ. W drugiej części notowań powiało już nieco optymizmem. Wciąż natomiast toczy się walka o okrągły poziom 100 USD.
Wymazane zyski
W poniedziałek w pewnym momencie ropa WTI była wyceniana poniżej 93 USD za baryłkę. Po południu sytuacja się poprawiła. Wycena skoczyła prawie do 100 USD. Kurs odmiany Brent w ciągu dnia na chwilę zjechał poniżej 100 USD, jednak po południu udało się mu powrócić powyżej tej psychologicznej bariery.
Rynek ropy przeżywa burzliwe momenty, a wydarzenia poniedziałkowe nie były wypadkiem przy pracy. Ceny ropy naftowej w ostatnim czasie częściej idą w dół (w ubiegłym tygodniu dzienna przecena momentami przekraczała 10 proc.) aniżeli w górę. Wymazany został praktycznie cały ruch, jaki obserwowaliśmy po wybuchu wojny w Ukrainie, który spowodował, że ceny ropy przebiły nawet poziom 130 USD za baryłkę. Jak wskazują analitycy, dzisiaj zamiast o wojnie więcej mówi się o ryzyku spowolnienia gospodarczego, które mogłoby zaszkodzić popytowi na ropę naftową. Czy powrót do poziomów notowanych krótko po wybuchu wojny należy w tym momencie uznać za nierealny?