Prezes Cognora Holdingu: Koniunktura na rynku stali sprzyja wysokim zyskom Cognora

Myślę, że w 2023 r. będzie nas już stać na wypłatę wyższej dywidendy z tegorocznego zysku. Biorąc pod uwagę dotychczasową sytuację oraz perspektywy, można założyć, że będzie on bardzo dobry – stwierdził Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognora Holdingu.

Aktualizacja: 31.05.2022 07:59 Publikacja: 30.05.2022 21:00

Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognora Holdingu

Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognora Holdingu

Foto: materiały prasowe

W ostatnim czasie pojawiła się rekomendacja zarządu Cognora wypłaty 25,7 mln zł dywidendy, czyli 0,15 zł na akcję, jednocześnie na kapitał rezerwowy przeznaczonych będzie niemal 300 mln zł. Zarówno inwestorzy, jak i eksperci mówią o rozczarowaniu. Skąd taka rekomendacja i w jaki sposób zostaną zagospodarowane środki z rezerw?

Często czytam, że rozczarowaliśmy, jeśli chodzi o wypłatę dla akcjonariuszy. Historycznie jednak Cognor nigdy nie był uznawany za spółkę dywidendową. Faktyczni ubiegły rok był bardzo rentowny, o czym świadczy ponad 363 mln zł zysku netto. Tegoroczna dywidenda i przeznaczenie na kapitał rezerwowy niemal 300 mln zł związane jest jednak z inwestycjami. Uważamy, że jest to doskonały czas na ich przeprowadzenie i to nie tylko w Siemianowicach Śląskich, gdzie powstanie nowoczesna walcownia kształtowników lekkich, której koszty opiewają na około 0,5 mld zł. Równolegle toczą się dwie znaczące inwestycje, które są mocno zaawansowane: wymiana pieca w jednej z naszych hut razem z stacją mocy biernej oraz remont walcowni w Krakowie. Wspomniane projekty są już na ukończeniu, jednak wstrzymujemy je z uwagi na koniunkturę na rynku. Ich koszt to łącznie około 300 mln zł. Mogę zapewnić, że te inwestycje spowodują, że Cognor umocni swoją pozycję na rynku, ponieważ znacznie zwiększymy moce produkcyjne, szczególnie w asortymencie produktów wysoko marżowych.

Dodatkowym czynnikiem jest to, że znacznie wzrosły ceny zarówno surowca – złomu – jak i naszych wyrobów. To powoduje, że skoczyło nasze zapotrzebowanie na kapitał obrotowy, w szczególności finansowanie zapasów. Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, w której musielibyśmy zwiększyć zadłużenie – obecnie bardzo drogie – bo wypłaciliśmy dywidendę. Patrzymy długofalowo na wartość firmy i korzyści dla akcjonariuszy.

Czy w związku z tym można spodziewać się wyższej dywidendy z tegorocznego zysku?

Myślę, że w przyszłym roku będzie nas już stać na wypłatę wyższej dywidendy z tegorocznego zysku. Biorąc pod uwagę dotychczasową sytuację oraz perspektywy, można założyć, że będzie on bardzo dobry.

Jak obecnie kształtuje się sytuacja cenowa na rynku stali? Produkty cały czas drożeją? No i kiedy należy spodziewać się stabilizacji?

Mamy chyba dobre informacje dla rynku, bo uważam, że pik cenowy już się skończył, przynajmniej na teraz. Zaczęło się od surowców, ponieważ Turcy mocno obniżyli cenę złomu, a jest to bardzo duży gracz na rynku, który wysysa złom m.in. z Europy. Kraj ten potrafi skupić nawet do 20 milionów ton złomu stalowego rocznie, co przekłada się na jego ceny. Trzeba pamiętać, że właśnie złom w przypadku naszego hutnictwa, czyli procesu elektrycznego, jest podstawowym surowcem. Obecnie obserwujemy obniżki cen produktów rzędu kilkunastu procent. Zobaczymy, gdzie rynek ustali granicę i ceny zatrzymają się. Uważam, że wspomniane obniżki są dobre dla gospodarki, ponieważ przegrzany rynek nikomu nie służy, szczególnie klientom i społeczeństwu. W przypadku znacznie rosnących cen moglibyśmy dojść do górnej granicy, po której przekroczeniu klienci wstrzymaliby się z zakupami, chcąc poczekać na korektę. Z kolei nam, jako producentom, zależy na tym, aby ceny stali utrzymały się na umiarkowanym poziomie, bo dla nas jest to neutralne, a dla rynku dobre, bo ma tańszy produkt. Najbardziej liczą się dla nas spready i marżowość. Mimo mojego ponad 30-letniego doświadczenia w branży nie podejmę się prognozowania cen i tego, kiedy mogą się zatrzymać. Rynek jest niezwykle rozchwiany, codziennie nas zaskakuje, a to dla nikogo nie jest pozytywne.

Jak ocenia pan obecną sytuację rynku stalowego w Polsce i Europie, szczególnie w kontekście wojny w Ukrainie? Rzeczywiście jesteśmy w stanie odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynku, tylko musimy mieć na to czas?

Zgadzam się, ale trzeba zaznaczyć, że na świecie była i jest nadprodukcja stali. Mocy zainstalowanych jest grubo ponad 2 mld ton, podczas gdy zużycie jawne stali wynosi niecałe 1,8 mld. Moce więc są, tylko niewykorzystywane, ponieważ rynek jest nasycony. Co więcej, rynek ten stał się globalny. Surowiec importujemy z Korei, Rosji, Brazylii. Ograniczenia przyszły niedawno, takie jak sankcje na Rosję oraz safeguard (ochrona rynku), ustalający poziom importu do Europy z zagranicy. Mamy w Europie huty, które dotychczas pracowały na pół gwizdka i to zarówno elektryczne, jak i wielkopiecowe. Pracowały w takim trybie właśnie ze względu na potężny import z Ukrainy, Białorusi, Rosji czy Turcji. Co więcej, ze względu na położenie geograficzne, ten import odgrywał szczególnie dużą rolę m.in. na rynku polskim, ponieważ to głównie my absorbowaliśmy te dostawy. Z całą odpowiedzialnością podkreślam – żadnej stali nie zabraknie. Zupełnie inną kwestią jest jej wysoka cena. Na rynku jest drogo, ponieważ Unia Europejska narzuca nam wszelkiego rodzaju ograniczenia, jak m.in. opłaty za emisję CO2, a za granicą rynek ten jest jeszcze subsydiowany. W UE mamy bardzo wysokie koszty produkcji właśnie w stosunku do Rosji, Białorusi czy Ukrainy, dlatego nigdy nie będziemy w stanie konkurować z napływem taniej, importowanej stali. Rywalizujmy, ale na uczciwych warunkach. Biorąc pod uwagę zaawansowanie technologiczne naszych hut, gdybyśmy mieli konkurować na zasadach europejskich, to zagraniczni producenci nie mieliby szans. Teraz sytuacja dramatycznie się zmieniła, bo wojna doprowadziła do wprowadzenia embargo na stal rosyjską i białoruską. Dostaliśmy niedawno zapytanie dotyczące propozycji Brukseli zakładających m.in. całkowite zniesienie jakichkolwiek ceł na ukraińską stal oraz limitów ustanowionych safeguardem na rok. Jeśli UE zniesie wszystkie ograniczenia względem importu ukraińskiej stali, która w tym kraju produkowana jest właśnie z przeznaczeniem na eksport, to w pierwszej kolejności zaleje nasz rynek. Jak najbardziej chcemy pomagać Ukrainie, jednak chcemy to robić mądrze. Wystarczyłoby ustanowić wspólne kontyngenty, które mówiłyby, jaką ilość stali kupuje dany kraj.

Ciekawi mnie również pański stosunek względem działań UE, jak m.in. rozłożenie możliwości importu stali z Rosji w ramach safeguardu względem innych krajów. Jest to dobry ruch?

Safeguard nie jest idealnym narzędziem, ponieważ zgodnie z założeniami UE, limity systematycznie wzrastają, mimo że mamy w Europie nadprodukcję stali. Dobrze się stało, że został rozdysponowany na inne kraje. Ważnym tematem są również kontyngenty wywozowe na złom stalowy. To jest rzecz niezwykle istotna, bo złom stalowy jest, obok gazu i energii elektrycznej, najważniejszym czynnikiem kosztowym przy produkcji stali w procesie elektrycznym. Unia Europejska pozwala wywozić złom gdziekolwiek. Natomiast w Rosji czy Ukrainie jest stanowczy zakaz wywozu złomu. Wszyscy wprowadzają embargo na wywóz złomu, bo wiedzą, czym złom stalowy jest dla hutnictwa – surowcem o znaczeniu strategicznym. Dzięki temu oraz m.in. sztucznemu ustalaniu cen złomu, w tych krajach stal jest znacznie tańsza, co prowadzi do bardzo nieuczciwej konkurencji. Na szczęście kwestia monitorowania eksportu złomu przebija się coraz szerzej w międzynarodowej debacie, na taki krok decydują się np. Włosi. Trzeba też patrzeć na te zmiany długoterminowo. Niebawem zajdzie potrzeba przejścia na bardziej ekologiczną produkcję stali, która wymagać będzie wodoru, ale i większej ilości złomu. Wtedy jego wartość będzie jeszcze większa.

Jak w tym środowisku gospodarczym wygląda sytuacja Cognora? Spready są historyczne, bardzo korzystnie na spółkę działają także zabezpieczone ceny energii. Eksperci zwracają jednak uwagę na kilka rodzajów ryzyka, m.in. związanych z sytuacją w Chinach czy prognozowanym trudnym okresem w gospodarce, szczególnie w przyszłym roku.

Zgodzę się z tym, że ryzykiem może być zbyt duże schłodzenie gospodarki, a co za tym idzie, inwestycji. Kwestia spowolnienia w Chinach jest mniej istotna, ale może się taka okazać m.in. ze względu na łańcuchy dostaw wszelkiego rodzaju komponentów. Na razie jednak nie odczuwamy z tego tytułu problemów, podobnie zresztą jak z powodu dekoniunktury. Popyt utrzymuje się na zadowalającym poziomie. Szansą na zwiększenie inwestycji w przyszłości może być zaakceptowanie Krajowego Planu Odbudowy i odblokowanie środków na projekty infrastrukturalne, których branża stalowa może być beneficjentem.

Kolejną kwestią jest inwestycja w Siemianowicach Śląskich. O ile dzięki temu zwiększą się moce produkcyjne, jak wygląda kwestia jej finansowania oraz jak ona wpłynie na spółkę? Zgodnie z orientacyjną datą jej ukończenia pod koniec 2023 r., zacznie działalność operacyjną w kluczowym momencie, kiedy podskoczą dla spółki ceny energii.

Będzie to właśnie najbardziej odpowiedni moment na wdrożenie inwestycji. Będzie to bardzo nowoczesna walcownia, która obniży nam koszty produkcji, przez co będziemy bardziej konkurencyjni i będziemy w stanie generować większe spready. Zwiększymy dzięki temu również nasze moce produkcyjne o około 450 tys. ton. Inwestycja już trwa, finansowanie zostało już zabezpieczone. Trafiliśmy na rynek wykonawców nie inwestora, jednak powoli widzimy zmianę tego trendu. Liczymy na to, że inwestycja zakończy się pod koniec 2023 r. lub na początku 2024 r.

Kilka tygodni temu wspominał pan o małych reaktorach jądrowych, jednocześnie podkreślając, że OZE w biznesie firmy byłoby trudne do zastosowania. Czy rzeczywiście SMR-y są jedyną rozsądną alternatywą dla spółki i jak bardzo wykorzystanie tej technologii jest rozważane?

W przypadku OZE problemem jest głównie logistyka. Aby odpowiedzieć na połowę zapotrzebowania jednej z naszych hut, potrzebujemy farmy fotowoltaicznej o powierzchni 130 ha, która będzie jeszcze wystarczająco blisko huty. Drugą kwestią są magazyny energii, których technologia nie jest jeszcze aż tak rozwinięta. Gdyby pojawił się teraz inwestor, który zaoferowałby odpowiednią technologię, to z marszu podpisujemy kontrakt. Moim zdaniem technologia małych reaktorów jądrowych jest dla nas bardzo dobra, wydaje się wręcz przeznaczona do przemysłu. Nasze zapotrzebowanie na energię sięga ponad 110 MW, dlatego reaktory oferujące od 50 do 300 MW są dla nas idealne. Nie ma tu problemu z terenem, technologia również jest bezpieczna. W tej chwili rozpoczynamy w tej kwestii rozmowy, chcemy porozmawiać m.in. z KGHM oraz z Synthosem Green Energy. Nie zamierzamy czekać, bo czasu jest zbyt mało. Mówi się, że ta technologia mogłaby być wprowadzona w okolicach 2030 r. Jeśli mielibyśmy czekać, aż ktoś to zrobi, a dopiero później sami byśmy ją zamówili i czekali na wybudowanie reaktora, zajęłoby to zbyt dużo czasu. Oczywiście, jak przed każdą inwestycją należy zrobić studium wykonalności, analizy finansowe i dopiero na ich podstawie podjąć decyzję, Cognor jednak jest w gronie tych firm, które mogą podjąć ryzyko i być jedną z pierwszych firm wdrażających tę technologię.

CV

Przemysław Sztuczkowski pełni funkcję prezesa spółki Cognor Holding od 2011 r. Jednocześnie jest największym akcjonariuszem spółki, kontrolując ponad 70 proc. walorów poprzez firmę PS Holdco. Ukończył pomaturalne studium obsługi ruchu turystycznego, jednak od ponad 30 lat działa w branży hutniczej. W 1990 r. założył Przedsiębiorstwo Obrotu Surowcami Wtórnymi Złomrex, które dało podwaliny pod dzisiejszą grupę Cognor. Zasiada także w organach nadzorczych spółek z grupy.

Surowce i paliwa
Bogdanka mówi o braku równych szans na rynku węgla
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Surowce i paliwa
Prezes KGHM: Unia Europejska jest i będzie dla KGHM kluczowym rynkiem
Surowce i paliwa
JSW widzi zagrożenia finansowe, ale chce je minimalizować
Surowce i paliwa
Nowa instalacja Orlenu na Litwie powstaje w bólach
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Surowce i paliwa
KGHM o wydobyciu soli w okolicach Pucka zdecyduje w przyszłym roku
Surowce i paliwa
Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o zapasach gazu