Dziś zbierze się rada nadzorcza Grupy Azoty. W porządku obrad jest punkt o zmianach w zarządzie spółki. Czy obawia się pan o swoje stanowisko?
Rzeczywiście, rada podejmie ten temat. Wydaje mi się, że powinna poczekać na dołączenie do rady nadzorczej przedstawicieli załogi, którzy zostali kilka dni temu wybrani przez pracowników. Bo taki jest sens zapisów w statucie o reprezentacji załogi w RN i podejmowaniu decyzji strategicznych dla spółki. W moim odczuciu chodzi o uzupełnienia składu o przedstawicieli Zakładów Azotowych Puławy. Taki scenariusz przewiduje bowiem umowa konsolidacyjna z Puławami. Jesteśmy w środku kadencji i nie ma powodu, żeby rada zmieniała cały zarząd. My, jako zarząd, wykonaliśmy bardzo dobrą robotę. Wyprowadziliśmy na prostą zakłady z Kędzierzyna i z Polic, które dziś dobrze sobie radzą i przynoszą zyski. Wprowadziliśmy spółkę na giełdę i cały czas budujemy jej wartość. Na początku niektórzy inwestorzy kupowali akcje firmy po cenie emisyjnej 19,50 zł. Dziś, nawet po ostatnich spadkach, kurs Grupy Azoty przekracza 56 zł.
Jak pan tłumaczy ostatnie tąpnięcie notowań spółki?
To przede wszystkim efekt sprzedaży przez Skarb Państwa dużego pakietu akcji po 52 zł za każdy walor.
To bardzo duże dyskonto wobec ceny rynkowej, która wówczas przekraczała 65 zł. Nie za tanio sprzedał skarb akcje?