Chociaż firmy energetyczne bardzo bały się nałożenia na nie obowiązku handlu energią na giełdach, to zmiana przepisów okazała się dla nich neutralna. Efekt? Dominujące w branży Polska Grupa Energetyczna i Tauron deklarują, że niemal całą sprzedawaną energię na poziomie hurtowym wprowadzają do obrotu giełdowego, choć wcale nie muszą tego robić. Mogłyby sprzedawać tam w tym roku tylko 15 procent swojej energii.
[srodtytul]Czy mamy większą przejrzystość?[/srodtytul]
Wprowadzenie obowiązkowego handlu giełdowego prądem zostało w ubiegłym roku przeforsowane przez rząd, z ogromnym poparciem Urzędu Regulacji Energetyki i największych odbiorców. Celem było uczynienie rynku hurtowego bardziej przejrzystym i ustalenie jasnego mechanizmu cenowego. Wcześniej grupy energetyczne handlowały prądem w hurcie na zasadzie tajnych kontraktów dwustronnych, więc nie wiadomo było, skąd bierze się tak naprawdę stawka, którą dyktują później ostatecznym odbiorcom.
Czy to się zmieniło??Po części tak. Towarowa Giełda Energii, na której skupił się obrót po zmianie przepisów, w lutym pochwaliła się wzrostem obrotów o prawie 230 proc. w porównaniu z lutym 2010 r. Znacząco uaktywnił się też jej rynek terminowy, którego rozwój był wcześniej jedną z bolączek wytykanych TGE przez analityków.
Cenę energii można łatwo sprawdzić, choćby w internecie. Chociaż w mediach pojawiły się pytania, czy można już mówić o przejrzystości rynku, jak dotąd z KNF nie było żadnych sygnałów, by na TGE dochodziło do manipulacji. Wraz ze zwiększającymi się obrotami, rośnie szybko jej wycena (szefostwo TGE mówi już nawet o wartości przekraczającej 300 mln zł). To oznacza, że giełdowy rynek energetyczny staje się atrakcyjny również dla innych graczy.