Analitycy mówią, że Polska Grupa Energetyczna powinna odrzucić obie oferty, które dostała na budowę nowego bloku w Elektrowni Turów. Inaczej inwestycja nie będzie miała finansowego sensu, a PGE dopłaci do każdej jednostki energii wyprodukowanej w nowym bloku.
Budżet się nie spina
W piątek po otwarciu ofert okazało się, że Alstom jest gotów zbudować dla PGE blok w Turowie o mocy 450 MW za 4,7 mld zł brutto, natomiast konsorcjum Hitachi i Budimeksu – za 4,9 mld zł brutto. Dla porównania – koszt oszacowany pierwotnie przez PGE wynosił 2,5 mld zł. Tymczasem blok w Elektrowni Kozienice, o mocy 1075 MW, który na zlecenie Enei mają zbudować Hitachi i Polimex-Mostostal, będzie kosztował 6,4 mld zł brutto. Jeśli porównać te parametry z inwestycją w Turowie, to budowa bloku w Kozienicach w przeliczeniu na jeden megawat jest o blisko 40 proc. tańsza.
Podobne przeliczniki obowiązują w przypadku kontraktu, który PGE podpisała w 2012 r. na budowę dwóch bloków w Elektrowni Opole. Jeśli inwestycja ta zostanie zrealizowana, za budowę jednostek o łącznej mocy 1800 MW PGE zapłaci 11,5 mld zł brutto, czyli poniżej 6,5 mln zł za megawat, a nie ponad 10 mln/MW, jak wynikałoby z ofert złożonych na Turów.
Ze słów przedstawicieli PGE wynika, że jeszcze nie wiadomo, jak sprawa się zakończy. – Komisja przetargowa analizuje oferty. Na obecną chwilę jest za wcześnie, by mówić o jakichkolwiek decyzjach w ich sprawie – odpowiada Małgorzata Kozieł, rzeczniczka PGE.
Analitycy bez wątpliwości
– Zakładamy, że przy takich ofertach przetarg zostanie unieważniony, a PGE rozpisze go od nowa – ocenia Tomasz Duda, analityk Ipopemy.