Będzie to uzależnione m.in. od poziomu zapotrzebowania odbiorców końcowych i od wielkości popytu pojawiającego się na TGE. W ubiegłym roku z kierunku wschodniego koncern sprowadził 9,66 mld m sześc. błękitnego paliwa. To o 5,8 proc. mniej niż w 2016 r. Kontrakt jamalski zawarty z Gazpromem obowiązuje do 2022 r. Na jego mocy PGNiG może importować z Rosji do 10,2 mld m sześc. gazu rocznie, przy czym musi odebrać przynajmniej 85 proc. tego wolumenu. To oznaczałoby, że polska spółka nie może mniej sprowadzać surowca niż 8,67 mld m sześc. rocznie.
Rosły będą za to dostawy skroplonego gazu (LNG) realizowane poprzez terminal w Świnoujściu. – W bieżącym roku wchodzą w życie nowe kontrakty na dostawy LNG – dodatkowa umowa z Qatargas i umowy z Centrica na dostawy LNG z USA – przypomina biuro prasowe PGNiG. W ramach pierwszej z nich polska spółka w latach 2018–2020 będzie importować łącznie z Kataru około 2,9 mld m sześc. błękitnego paliwa po regazyfikacji. Ile dokładnie gazu trafi z USA do Polski, PGNiG nie podało. Szacuje się, że będzie to około 0,8 mld m sześc. rocznie. W efekcie, na podstawie już zawartych kontraktów, w tym roku do naszego kraju poprzez gazoport może trafić 3,7 mld m sześc. surowca. Teoretycznie wolumen ten może wzrosnąć nawet do 5 mld m sześc., bo takie są maksymalne zdolności regazyfikacyjne terminalu. W całości zarezerwowane zostały zresztą przez PGNiG. Dla porównania w 2017 r. do Polski statkami sprowadzono 1,72 mld m sześc. gazu.
PGNiG duże ilości surowca może też sprowadzać z UE poprzez połączenia z Niemcami i Czechami. Na dziś niewiele wskazuje natomiast na to, aby istotnie miały się zmienić ilości surowca pozyskiwanego z własnych złóż. Wydobycie spadło już poniżej 4 mld m sześc. i istnieje ryzyko, że nadal powoli będzie maleć ze względu na wyczerpujące się zasoby eksploatowanych złóż.