Otoczenie Trumpa było po prostu zbyt dysfunkcyjne i wzajemnie skłócone, by współpracować ze sobą, nie mówiąc już o prowadzeniu misternych spisków z siłami zewnętrznymi.
Zacząłem lekturę tej książki z dużym sceptycyzmem. I nadal uważam niektóre tezy autora (np. o tym, że ekipa Trumpa nie spodziewała się zwycięstwa wyborczego) za naciągane. Sama książka okazała się jednak o wiele bardziej wyważona, niż myślałem. Owszem, amerykański prezydent jest tam przedstawiony często w nadmiernie lekceważący sposób, ale świetnie zostały pokazane procesy decyzyjne i walki frakcji w Białym Domu. Książka Wolffa ogólnie sprawia wrażenie, jakby dużą część zawartych w niej rewelacji opowiedział Steve Bannon, były główny strateg Białego Domu, samozwańczy przywódca populistycznej frakcji w administracji, a później twórca koncepcji „trumpizmu bez Trumpa". Mocno na kartach tej książki są więc obsmarowani Jared Kushner, Ivanka Trump, Hope Hicks i inni ludzie, których Bannon nie lubił. Samemu Bannonowi też się jednak czasem dostaje – jak widać, autor zasięgnął też języka u ludzi z przeciwnej frakcji. W ciekawy sposób opisane są procesy prowadzące do podjęcia przez administrację Trumpa kluczowych decyzji w pierwszych miesiącach jej działania. Dowiemy się więc co nieco o kulisach odwołania dyrektora FBI Jamesa Comeya, o reakcjach na śledztwo prokuratora Roberta Muellera, o bombardowaniach Syrii czy też prezydenckiej wizycie w Arabii Saudyjskiej. Minusem jest to, że pewne ważne zdarzenia, np. ocieplenie relacji USA z Chinami czy też konflikt z Koreą Północną, są tam opisane jedynie w zdawkowy sposób. Niestety, nie ma też żadnych smacznych anegdotek z lipcowej wizyty Trumpa w Polsce. Niemniej książkę Wolffa przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Dała mi sporo do myślenia. Zapewne administracja Trumpa wiele razy dostarczy nam takich publicystycznych emocji.