Dzieje pustego talerza dla gościa wigilijnego

Typowo polska tradycja zostawiania podczas wigilii wolnego naczynia dla niespodziewanego „przybysza" ma przypominać nam o dobroczynności. W dawnych czasach ów talerz miał służyć jednak ugoszczeniu duchów przodków, które przybyły z zaświatów

Publikacja: 25.12.2023 08:22

Polska tradycja przewiduje, by na stole wigilijnym znalazł się pusty talerz dla „gościa”. Czasem kła

Polska tradycja przewiduje, by na stole wigilijnym znalazł się pusty talerz dla „gościa”. Czasem kładzie się na niego opłatek, a obok zapala świecę kupioną od organizacji charytatywnej

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Balawender

Wigilia Bożego Narodzenia jest wciąż traktowana przez znaczną większość Polaków jako najważniejsze i najbardziej rodzinne święto w roku. Wieczór 24 grudnia to czas magicznej atmosfery, obdarowywania się prezentami, dzielenia opłatkiem i radosnej wieczerzy, która jest przepełniona pradawną symboliką. Jednym ze zwyczajów wigilijnych kultywowanych w polskich do- mach jest zostawianie pustego talerza dla niespodziewanego „gościa". Ma on nam przypominać o tym, by dzielić się z ludźmi będącymi w potrzebie i nie gardzić biedniejszymi od siebie. Tak przynajmniej sens tego zwyczaju jest najczęściej tłumaczony współcześnie. Nasi przodkowie kultywowali go jednak z zupełnie innego powodu. Pusty talerz miał być przeznaczony dla duchów przodków, którzy tej nocy odwiedzają swoich krewnych. Ślady tych wierzeń przetrwały w folklorze, ale też czasem w tradycjach rodzinnych kultywowanych w czasach współczesnych. Sam pamiętam z dzieciństwa, jak moi rodzice mówili, że pusty talerz na wigilijnym stole jest przeznaczony dla śp. babci. Zakładam więc, że nie tylko w mojej rodzinie podobnie interpretowano przeznaczenie pustego naczynia...

Szczodre Gody

„Otwierający Święta Boże- go Narodzenia wieczór Wigilijny – to wieczór osobliwy, radosny i straszny zarazem, to uroczysta godzina cudów, kie- dy, rzec można, nie ma rzeczy niemożliwych, lecz wszystko naraz staje się prawdopodobnem i naturalnem" – pisał Witold Klinger w książce „Obrzędowość Bożego Narodzenia". Boże Narodzenie jest ob- chodzone tuż po przesileniu zimowym, czyli w specyficznym czasie, w którym światło zwycięża nad ciemnością, a dzień zaczyna się stawać dłuższy. Okres ten był czasem świątecznym u wielu staro- żytnych ludów. Świętowali go również Słowianie. Zbierali się wówczas na wieczornych rodzinnych ucztach nazywanych Szczodrymi Godami. Wierzyli również, że świat żywych jest wówczas odwiedzany przez duchy, które należy godnie przyjąć, nakarmić i napoić. Podczas chrystianizacji naszego kraju wiele elementów uroczystości Szczodrych Godów zostało wkomponowanych w tradycje wigilijne. Lud wiejski długo jeszcze nazywał Boże Narodzenie „Godami". Zachował też wiarę w to, że wieczerzę wigilijną odwiedza- ją duchy przodków. Dawne wierzenia pogańskie znalazły punkt zbieżności z naukami chrześcijańskimi, w których jest wiara w nieśmiertelność duszy ludzkiej.

A trzy krzesła polskim strojem/ Koło stołu stoją próżne/ I z opłatkiem każdy swoim/ Idzie do nich spłacać dłużne/ I pokłada na talerzu/ Anielskie- go chleba kruchy.../ Bo w tych krzesłach siedzą duchy" – pisał XIX-wieczny poeta Wincenty Pol.

Ugoszczenie duchów wymagało oczywiście odpowiedniej „etykiety". Podczas wieczerzy wigilijnej nie wolno więc było się kłócić ani smucić. Starano się nie robić niczego, co nawet przypadkiem mogło wyrządzić szkodę gościom z zaświatów. Unikano więc gwałtownych ruchów przy stole i nie zamiatano tego dnia podłóg. Istniało również tabu mówiące, by nie pożyczać tego dnia ognia. O sam ogień jednak mocno dbano, by palił się całą noc w piecu i by zziębnięte dusze mogły się przy nim ogrzać. Palono również ogniska na skrajach wsi i przy rozstajach dróg, by przyciągnąć wędrujące dusze.

Część potraw spożywanych podczas wieczerzy wigilijnej również była związana z symboliką zaświatów. Wpisywały się w nią m.in. suszone owoce, mak i kutia, która była również potrawą żałobną. Oczywiście wierzono w to, że dusze nawiedzające dom powinny się najeść do syta, by później pomagać jego mieszkańcom. Kultywowano również specjalne rytuały związane z takim „duchowym" poczęstunkiem.

„Gdy już się zbierze cała rodzina, gospodarz odmawia modlitwę, nalewa kielich gorzałki i odlawszy zeń trochę na obrus, życzy wszystkim zdrowia, szczęścia i »usiakoj pomysnosci«" – opisywał Klinger jeden ze zwyczajów wigilijnych z Grodzieńszczyzny. „Gazda kładzie po pół łyżki pszenicy i wszystkich innych straw, a także po garnczku miodu w kąciki okien, bierze do garści nieco bobu i rozrzuca go po wszystkich rogach izby: wszystko to »dla aniołów i dusz zmarłych, które nocy tej przychodzą się pokrzepić«" – taki natomiast zwyczaj istniał na Huculszczyźnie.

W dawnych czasach w Wielkopolsce ustawiano pod stołem, na sianie, garn- ki z potrawami wigilijnymi przeznaczonymi dla zmarłych. W okolicach Gorlic natomiast wynoszono z domu miskę barszczu wigilijnego i polewano tą zupą każdy z czterech węgłów chaty. W po- wiecie wielickim zostawiano natomiast po kolacji wigilijnej resztki na stole i tłumaczono to tym, że będzie na nim spał nowo narodzony Jezus. W innych okolicach Małopolski był zwyczaj zostawiania na stole chleba żytniego owiniętego z opłatkiem w białą chusteczkę jako pokarmu dla dzieciątka Jezus. W okolicach Jarosławia niedojedzone potrawy wigilijne zostawiało się czasem na trzy dni na stole, by dusze zmarłych miały się czym pożywić.

Na Podkarpaciu istniało też wierzenie, że dusze zmarłych przy wigilijnym stole można było dostrzec, patrząc na niego poprzez dziurkę od klucza. Tyle tylko, że trudno było sprawdzić prawdziwość tej legendy, gdyż podczas wieczerzy wigilijnej w bardzo złym tonie było odchodzenie od stołu. W wielu miejscach w Polsce przyjmowano w dawnych czasach, że jedynie pani domu może odejść od wieczerzy wigilijnej i zrobić to tylko po to, by przynieść nową po- trawę. Hałasowanie krzesłami podczas wigilii mogło bowiem odstraszyć duchy. Czasem wierzono również w to, że kto odejdzie od wieczerzy wigilijnej przed jej zakończeniem, ten nie dożyje kolejnej Wigilii. W porozumieniu się z duchami zmarłych miały też pomóc zwierzęta, które podczas tego wieczoru mogły mówić ludzkim głosem. Dzielono się więc ze zwierzętami gospodarskimi specjalnymi opłatkami i resztkami potraw. W Małopolsce istniał też zwyczaj magicznego zapraszania na wieczerzę wilka. Gospodarz rzucał grochem o ścianę, po czym wołał: „Wilku, wilku, chodź do grochy; jak nie przydzies, to nie przychodź aż do siego roku". Wyraźnie dawały tutaj o sobie znać dawne wierzenia o wojownikach zmieniających się w wilki.

Pochwała miłosierdzia

Kościół katolicki i Cerkiew prawosławna co prawda uważały te ludowe wierzenia za zabobony, ale (w odróżnieniu od rygorystycznych protestantów) tolerowały je. Starały się jedynie nadać im chrześcijańską interpretację. Pusty talerz dla duchów błąkających się po świecie stawał się więc naczyniem dla całkiem realnego zabłąkanego wędrowca, biedaka, znajomej osoby samotnej czy po prostu przypomnieniem o Chrystusie i o tym, że dla Świętej Rodziny nie było miejsca w gospodzie w Betlejem.

– Pięknym zwyczajem po- zostawia się przy stole jedno miejsce wolne dla kogoś, kto może przyjść z drogi, dla nie- znajomego. Te proste gesty znaczą bardzo wiele. Symbolizują one dobroć ludzkiego serca, które w drugim człowieku dostrzega – zwłaszcza w człowieku potrzebującym – obecność Chrystusa i wzywa, by wprowadzić brata i siostrę w klimat rodzinnego ciepła, zgodnie ze staropolskim: »Gość w dom – Bóg w dom« – mówił św. Jan Paweł II pod- czas spotkania opłatkowego z Polakami w 1998 r. Wplatał on również symbolikę pustego miejsca przy stole w swoje nauczanie społeczne. „Zgodnie z naszą milenijną tradycją Bożego Narodzenia, w nawiązaniu do tego pustego talerza z opłatkiem, który się stawia na stole wigilijnym dla nieznane- go przybysza, dla nieznanego gościa. A tu gość szczególny, gość, który spod serca swojej matki chce przyjść w krąg jego rodziny. Czy można bez wielkiego narażenia się na straszliwy wyrzut sumienia, zamknąć przed nim drzwi? Niech zginie? Niech umrze z głodu? Niech zginie na mrozie?" – mówił polski papież w 1992 r. Niektórzy ludzie starają się więc, by miejsce przy stole wigilijnym nie było puste. Zapraszają do siebie na wigilię znajomą samotną staruszkę, emeryta-wdowca lub przyjaciela, któremu się gorzej wiedzie. Sondaż Ibris z grudnia 2021 r. wykazał nawet, że prawie 57 proc. Polaków deklarowało, że mogłoby przyjąć do stołu wigilijnego nielegalne- go imigranta szturmującego granicę polsko-białoruską. Można jednak założyć, że różnie byłoby z realizacją takiej deklaracji. Trudno też od zwykłych ludzi oczekiwać, by zapraszali na swoją wieczerzę wigilijną przypadkowego bezdomnego czy narkomana z ulicy. Tutaj ludzie liczą na to, że zostaną wyręczeni przez organizacje charytatywne. Grupy te mają zwykle w okolicach Bożego Narodzenia dużo pracy.

Trudno zliczyć organizacje charytatywne, które odwołują się do naszej szczodrości w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Na przykład katolicka organizacja charytatywna Caritas, ewangelicko-augsburska i ewangelicko-reformowana Diakonia oraz prawosławna Eleos od ponad dwóch dekad prowadzą wspólnie akcję Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, w ramach której sprzedają na cele dobroczynne świece na stoły wigilijne. Od ponad 20 lat Stowarzyszenie Wiosna, założone przez ks. Jacka Stryczka, zbiera pomoc świąteczną dla konkretnych rodzin w ramach akcji Szlachetna Paczka. Stowarzyszenie Odra-Niemen od 2009 r. wysyła paczki polskim weteranom na Kresach. Podobnych inicjatyw jest oczywiście dużo więcej, a do idei wigilijnej dobroczynności odwołuje się też choćby Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, której wolontariusze często zbierają pieniądze pod kościołami.

Okres okołoświąteczny to również czas licznych spotkań opłatkowych dla osób potrzebujących. Jedna z tych imprez – wigilia miejska w Radomiu z 2012 r. – stała się „memiczna". Uczestnicy tej wieczerzy, zamiast zasiąść wspólnie do stołu, szybko pozabierali leżące na nim jedzenie. Bohaterką memów stała się starsza pani, która łapczywie sięgnęła swoją ręką po trzy butelki napoju Zbyszko 3 Cytryny. Zyskała ona nazwana w internecie „chytrą babą z Radomia". No cóż, tak to już bywa z niespodziewanymi gośćmi na wieczerzy wigilijnej...

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?