Czy to możliwe, by ostatni bastion ujemnych stóp procentowych padł już za kilka dni? Inwestorzy na pewno będą uważnie się przyglądać posiedzeniu Banku Japonii zaplanowanemu na 18–19 grudnia. W zeszłym tygodniu doszło bowiem do zadziwiającej zmiany oczekiwań co do polityki tej instytucji. Kontrakty terminowe zaczęły wskazywać, że prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych w Japonii na najbliższym posiedzeniu banku centralnego wzrosło w ciągu kilku dni z 3,5 proc. do 45 proc. To dosyć niezwykłe, gdyż Bank Japonii utrzymuje główną stopę procentową na poziomie minus 0,1 proc. od stycznia 2016 r. Jest jedynym na świecie bankiem centralnym utrzymującym stopy na ujemnym poziomie. Ostatniej podwyżki stóp dokonał w 2007 r., czyli w zupełnie innej epoce ekonomicznej. Czemu więc nagle inwestorzy uznali, że może on jeszcze przed końcem roku skończyć z reżimem negatywnych stóp?
Sygnałem ostrzegawczym stała się dla nich wypowiedź Kazuo Uedy, prezesa Banku Japonii. Stwierdził on w parlamencie, że od nowego roku stojące przed nim zadanie będzie trudniejsze. Tylko tyle i aż tyle. Inwestorzy zaczęli jednak doszukiwać się drugiego dna jego wypowiedzi, zwłaszcza że poprzedziła ona jego wizytę u premiera Fumio Kishidy. Czyżby więc Ueda zapoznawał rząd z szykowanymi zmianami w polityce pieniężnej? Podejrzenia te podsycił Ryozo Himino, wiceprezes Banku Japonii. Zaczął on bowiem publicznie przekonywać, że odejście od negatywnych stóp nie przyniosłoby tak negatywnych skutków jak niektórzy się obawiają. Jego wypowiedź mocno przyczyniła się do tego, że 7 grudnia kurs USD/JPY spadł poniżej poziomu 145 jenów za 1 dolara. Japońska waluta stała się najmocniejsza od sierpnia. Na początku tego tygodnia kurs odbił jednak powyżej poziomu 146 jenów. Rynek uznał bowiem, że podwyżka stóp w Japonii nie będzie aż tak rychła. Może dojdzie do niej w styczniu, a może jeszcze później. Kontrakty terminowe wskazywały już na zaledwie 8 proc. prawdopodobieństwo jej dokonania w grudniu, ale wynoszące aż 46 proc. w przypadku stycznia. Rynek już niemal w pełni wyceniał „normalizację” polityki pieniężnej do końca kwietnia.
Zachowawczy bank
Inwestorzy prawdopodobnie przypomnieli sobie o tym, że Bank Japonii jest instytucją bardzo zachowawczą. Zaskakiwanie rynków nagłą podwyżką stóp (mogącą prowadzić do szybkiego umocnienia jena i skoku rentowności obligacji) po prostu nie pasuje do jego stylu działania. W poniedziałek agencja Bloomberga doniosła natomiast, że wielu członków władz Banku Japonii uważa, że muszą poznać więcej danych, zanim zdecydują się na podniesienie stóp. Chodzi przede wszystkim o dane dotyczące wzrostu płac i o nastrojach w gospodarce. Argumentem przeciwko szybkiej podwyżce może być choćby to, że Japonii grozi recesja. PKB Kraju Kwitnącej Wiśni spadł w trzecim kwartale o 2,9 proc., podczas gdy pierwszy odczyt mówił o spadku o 2,1 proc. (To dane annualizowane, czyli liczone kw./kw. w tempie rocznym.) Licząc w porównaniu z poprzednimi trzema miesiącami, PKB spadł o 0,7 proc. i był to jego pierwszy spadkowy kwartał od jesieni zeszłego roku.
Czytaj więcej
Globalny dług publiczny rośnie i ustanawia kolejne rekordy. Pomysłów na jego redukcję nie ma, a każde zmniejszenie dłużnej stymulacji powoduje dekoniunkturę gospodarczą i zawirowania na rynkach. Wyzwania dla banków centralnych są coraz trudniejsze.