Sprzedaż kredytów hipotecznych się załamała. – Przekłada się to na rynek mieszkań. Sprzedaż nowych lokali spadła o 40–50 proc. – wskazuje Aleksander Skirmuntt, ekspert Maxon Nieruchomości. Rośnie liczba transakcji gotówkowych. Stanowią już 50–60 proc.
A Kamil Niedźwiedzki, analityk Dompress.pl, dodaje, że odsetek kupujących mieszkania za gotówkę na niektórych osiedlach sięga nawet 80 proc.
Czytaj więcej
Popyt i sprzedaż hipotek spadają w niespotykanym wcześniej tempie. W dłuższym okresie to także problem dla banków, ale na razie na horyzoncie nie widać sygnałów poprawy. Rosną za to ryzyka regulacyjne i gospodarcze.
Dzielenie na etapy
– Odwiecznym problemem deweloperów jest konieczność planowania z wyprzedzeniem. Inwestycje są przesunięte w czasie. Planując je i starając się o pozwolenie na budowę, firmy muszą przewidywać, jaki produkt będzie się sprzedawał za dwa, trzy lata, kiedy wyjdą ze sprzedażą – zaznacza Aleksander Skirmuntt. – Nie jest to trudne na stabilnym rynku, ale w sytuacji nagłego załamania ktoś zostanie z niesprzedanymi mieszkaniami.
Ekspert ocenia, że sytuacja nie jest dziś jednak bardzo zła. – Deweloperzy dobrze sprzedawali „na bieżąco”, więc nie ma dużych zapasów lokali – mówi Skirmuntt. – Problem dotyczy tzw. środka rynku, czyli mieszkań od 500 tys. do 1 mln zł, a więc kupowanych na kredyt na własne potrzeby. Wciąż sprzedają się małe lokale – jako inwestycja. To ucieczka przed inflacją.