Czas na rajd św. Mikołaja

Wielu inwestorów na warszawskiej giełdzie wierzy, że grudzień i styczeń przyniesie im bardzo dobre stopy zwrotu z akcji. Czy rzeczywiście tak będzie?

Publikacja: 18.11.2013 13:00

Czas na rajd św. Mikołaja

Foto: Bloomberg

Rajd św. Mikołaja i efekt stycznia mają swoich zwolenników i przeciwników. Ci pierwsi liczą, że w grudniu i styczniu uda im się zarobić krocie. Jak wynika z sondy „Parkietu", prawie 70 proc. inwestorów wierzy w „mikołajowe" zwyżki. – Handlować należy pod to, co aktualnie jest na wykresie, a nie pod jakieś śmieszne nazwy – przestrzega jednak Przemysław Smoliński, analityk DM PKO BP. Z kolei Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM ocenia, że efekt stycznia ma pewne racjonalne przesłanki. – Często na koniec roku inwestorzy nie chcą mieć niektórych papierów, aby nie pojawiały się w ich zestawieniach portfela. Również przesłanki podatkowe są przyczyną pozbywania się akcji na koniec roku. Początek stycznia to okres odkupywania tych walorów. Początek roku to także zmiany strategii, nowa ocena rynku i ten efekt „otwarcia" powoduje, że inwestorzy bardziej optymistycznie patrzą w przyszłość i dokupują akcje – mówi. Natomiast rajd św. Mikołaja jego zdaniem nie ma racjonalnego uzasadnienia.

Eksperci podkreślają, że różnego rodzaju efekty kalendarzowe są zjawiskami z zakresu finansów behawioralnych. Ich istnienie stoi w sprzeczności z teorią o efektywności rynków. Gra pod te strategie jest mocno ryzykowna.

Co na to statystyka

Wzięliśmy pod lupę stopy zwrotu z akcji w grudniu i styczniu od początku funkcjonowania GPW. Wnioski? Rewelacji nie widać (dane na wykresie poniżej). Owszem, zdarzało się, że grudzień i styczeń przynosiły solidne zyski, ale nie jest to regułą. Eksperci też studzą entuzjazm.

– Analizując stopy zwrotu dla WIG od 1995 do 2013 r., można z całą pewnością stwierdzić, że najlepszym miesiącem był kwiecień. Średnia stopa zwrotu wyniosła 4,7 proc., a styczeń oraz grudzień uplasowały się odpowiednio na trzecim (2,43 proc.) i drugim miejscu (2,98 proc.). Najgorszy był maj – mówi Oskar Patralski, analityk TU Europa. Wskazuje, że zawężając dane do ostatnich 13 lat, styczeń wypada dużo gorzej, spadając na siódmą pozycję ze średnią stopą zwrotu rzędu 0,81 proc., a grudzień spada o jedną pozycję ze stopą zwrotu 2,12 proc. – Biorąc pod uwagę okres od 2005 do 2013 r., styczeń wypada już zupełnie beznadziejnie, spadając na jedenastą lokatę. Grudzień też odnotowuje spadek, o jedną pozycję na czwarte miejsce – mówi.

Fundamenty pozwalają na rajd

W 2012 r. WIG zyskał ponad 26 proc., a w tym roku do tego dołożył już 14 proc. Czy jest jeszcze przestrzeń do wzrostów? Fundamentalnych przesłanek nie brakuje. Są to m.in. niskie stopy procentowe (czyli brak alternatywnych sposobów na lokowanie pieniędzy) oraz wyraźne ożywienie gospodarcze na świecie. – Ekstra prezentem w Warszawie może być także wycofanie się rakiem rządu z pomysłu nacjonalizacji środków w OFE. Opór praktycznie wszystkich środowisk sprawia, że ta „antyreforma" może jednak być niemożliwa do przeprowadzenia – ocenia Materna. Również Sobiesław Kozłowski z DM Raiffeisen jest optymistą, jeśli chodzi o zachowanie indeksów na warszawskiej giełdzie. – Jest kilka przesłanek. Po pierwsze, z wyceny porównawczej słabe dane za 2013 r. zostaną zastąpione prognozami na 2015 lub 2016 r. Ponieważ w I kwartale 2013 r. polska gospodarka zanotowała dołek dynamiki PKB, to dość bezpiecznym założeniem jest, iż kolejne kwartały czy lata będą lepsze – mówi. Wycena porównawcza stanowi zazwyczaj 50 proc. modelu (obok zdyskontowanych przepływów pieniężnych), zatem zamiana słabego roku na dobry mocno wpływa na końcową wycenę akcji.

Ponadto na koniec kwartału na giełdzie obserwujemy tzw. window dressing, czyli podciąganie wycen poszczególnych spółek przez fundusze, które chcą pokazać, jak najlepsze wyniki w zestawieniach. Pod koniec grudnia to zjawisko może być szczególnie mocno widoczne, bo OFE muszą ostro walczyć o klientów w obliczu planowanych zmian w systemie emerytalnym.

Rośnie ryzyko korekty

Należy też jednak mieć na uwadze, że światowe rynki akcji już od dłuższego czasu są w trendzie wzrostowym. – Dlatego raczej nie spodziewamy się spektakularnych wybić. W najbliższej perspektywie dla nas większe znaczenie ma raczej ryzyko głębszej korekty – mówi Maciej Bobrowski, szef działu analiz DM BDM. Jednak w dłuższym okresie spodziewa się wzrostów. – To, czy nałożą się one na tzw. efekt św. Mikołaja czy stycznia jest dla nas drugorzędne – dodaje. Impuls do zwyżki lub spadku indeksów może napłynąć z USA. – Istotny będzie raport z rynku pracy za listopad, który zostanie opublikowany 6 grudnia, jeszcze przed posiedzeniem FOMC (18 grudnia – red.) – wskazuje Patralski. Jego zdaniem jeśli dane okażą się bardzo dobre i osiągną poziomy, dla których Fed zobowiązał się do cięcia skupu aktywów, będzie to dobry pretekst do rozpoczęcia 7–9-proc. korekty na S&P500. A to może pociągnąć polskie indeksy. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że Ben Bernanke, któremu kadencja kończy się w styczniu, nie będzie chciał podejmować żadnej decyzji i pozostawi to swojej następczyni, Janet Yellen. – A ta słynie z gołębiego podejścia do polityki monetarnej – mówi Patralski.

Czynnikiem ryzyka jest kryzys zadłużenia w USA. Ten problem został rozwiązany jedynie czasowo i powróci już w styczniu.

[email protected]

Opinie

Mateusz Hyży, analityk Grupy Trinity

Statystyczne spojrzenie na stopy zwrotu od ostatniej sesji przed świętami aż do pierwszej nowego roku (a więc w czasie, gdy klasycznie przyjęło się oczekiwać rajdu św. Mikołaja) ukazuje, iż były one wtedy dodatnie i opłacalne było posiadanie długiej pozycji. Podobne wyniki uzyska się, analizując stopy zwrotu w pierwszych tygodniach stycznia. Uzasadnieniem zwyżek w okresie zimowym jest obserwowana zależność, iż przeważnie właśnie na jesień przypada szczyt pobudzenia gospodarki, a swoje najlepsze wyniki odnotowuje ona w końcówce roku. Niektóre z badań pokazują, że istnieje dodatnia zależność między efektem św. Mikołaja a stopniem, w jakim świętujemy Boże Narodzenie, czyli naszymi wydatkami. Nic więc dziwnego, że w IV kwartalne najlepiej radzą sobie spółki detaliczne, ciągnąc indeksy w górę. Ponadto w styczniu aktywniejsze są fundusze emerytalne, która dostosowują swoje portfele do struktury aktywów posiadanych przez konkurentów. Od strony fundamentalnej obecny stan rynku akcji prezentuje się dobrze.

Kamil Hajdamowicz, analityk BM BNP Paribas

Efekty kalendarzowe działają często na zasadzie „samospełniającej się przepowiedni" –  inwestorzy grając pod nie, przy sprzyjających warunkach rynkowych sami doprowadzają do ich zaistnienia. Niemniej w dłuższym okresie bardziej opłaca się inwestować w spółki o dobrych fundamentach i perspektywach wzrostu. Efekty kalendarzowe często sprawdzały się na GPW na początku jej istnienia, gdy był to jeszcze młody parkiet, o niskiej efektywności. Nie można też zapominać o wysokich stopach procentowych w latach 90., które zwielokrotniały wyniki tych strategii. Obecnie GPW staje się coraz bardziej dojrzałym parkietem, efektywność rynku wzrasta i coraz trudniej szukać ponadnormatywnych zysków w efektach kalendarzowych. Św. Mikołaj coraz częściej może zdecydować się na odwiedzenie naszego parkietu o innej porze roku. Fundamentalnie nie widzę przeszkód dla zaistnienia rajdu św. Mikołaja w tym roku. Gospodarka rozwija się coraz bardziej dynamicznie, a czynniki ryzyka, które istnieją, wrócą na pierwszy plan dopiero w 2014 r.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza