Hossa na GPW, po korekcie, potrwa do końca 2014 r.

To optymistyczna prognoza Piotra Kaźmierkiewicza, analityka CDM Pekao. Ulubieńcami inwestorów będą...

Publikacja: 19.11.2013 15:00

Piotr Kaźmierkiewicz, analityk CDM Pekao

Piotr Kaźmierkiewicz, analityk CDM Pekao

Foto: Archiwum

W jakim punkcie jest teraz nasza giełda?

Mamy do czynienia z hossą, która tak na dobrą sprawę trwa od ponad czterech lat. Patrząc na historyczne dokonania naszych indeksów, można więc powiedzieć, że jest ona już bardzo zaawansowana. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że powoli wchodzi w schyłkowy czas i bliżej nam do jej końca.

To znaczy, że w najbliższym czasie czekają nas spadki indeksów?

W krótkim terminie raczej jeszcze nie. Co bardziej niecierpliwi gracze zauważą, że indeks WIG w październiku rósł już czwarty miesiąc z rzędu. Ostatni raz takie serie obserwowaliśmy w maju 2011 roku i styczniu 2010 roku. W obu przypadkach w kolejnym miesiącu indeks notował spadki o odpowiednio 3,2 i 3,4 proc. Obecna sytuacja gospodarcza bardziej przypomina jednak początek 2005 i 2009 roku, kiedy to ożywieniu gospodarczemu towarzyszyła wciąż malejąca inflacja. Wtedy to czwarty, wyraźnie dodatni miesiąc na giełdzie poprzedzał jeszcze mocniejsze wykończenie fali wzrostowej. Dlatego, na ten moment, nie warto łapać szczytów. Natomiast myślę, że musimy być przygotowani na większą korektę wiosną przyszłego roku. Do tej pory rynek dyskontował sam fakt nadchodzącego ożywienia gospodarczego. Patrząc na realną gospodarkę, mamy wyraźne symptomy przyspieszenia zarówno w Polsce, jak i na świecie, stąd pytaniem na dzisiaj jest nie „czy", ale „jak silny" będzie ten wzrost. I choć, mimo licznych prognoz, kwestią otwartą pozostaje, jak mocne odbicie nadejdzie np. w przyszłym roku, to tych niewiadomych jest jednak coraz mniej. Zaczyna więc brakować argumentów po stronie fundamentalnej do dalszych tak dynamicznych wzrostów. Dodatkowo mamy co najmniej kilka przesłanek do, przynajmniej krótkoterminowej, przeceny. Warto zwrócić uwagę, że 31 stycznia wygasa mandat obecnego szefa Rezerwy Federalnej Bena Bernanke. Jeśli spojrzeć historycznie na tego typu wydarzenia, to zauważymy, że rynek w Stanach Zjednoczonych rósł do momentu wygaśnięcia tego mandatu, natomiast po objęciu funkcji przez nową osobę przychodziło pogorszenie nastrojów. Nowy głos w tak ważnej instytucji zawsze traktowany jest z dystansem. Rynek nie do końca wie, czego się spodziewać, a najgorsza dla giełd jest właśnie niepewność.

Mówi pan o spadkach na wiosnę przyszłego roku. Czy to będzie tylko korekta czy będziemy mieli odwrócenie trendu?

Wydaje mi się, że długoterminowy trend spadkowy na razie nam nie grozi. Przesłanką do zakończenia cyklu wzrostowego byłby wzrost cen surowców. Taka jest kolej rzeczy w przypadku schematu alokacji aktywów. Hossa na akcjach jest wykańczana wzrostem cen spółek uzależnionych od sytuacji na rynku surowcowym. W tym momencie widzimy jednak, że ceny surowców częściej jednak spadają, niż rosną. To najbardziej dotyka rynki wschodzące, które są podatne na wahania cen chociażby ropy naftowej czy miedzi. Brak surowcowej hossy daje zatem nadzieję, że nawet jeśli dojdzie w niedługim czasie do spadków cen akcji, to będzie to jednak tylko korekta w trendzie wzrostowym.

Idąc tym tropem, można powiedzieć, że kiedy WIG20 zacznie mocno zyskiwać, a w dużej mierze oparty jest na spółkach surowcowych, będzie to początek końca hossy.

I tak może być. Bardziej jednak patrzyłbym na indeksy sektorowe. W ostatnich miesiącach widzieliśmy hossę indeksu bankowego czy też informatycznego. Te branże jako pierwsze czują poprawę sytuacji w gospodarce, a jednocześnie są sygnałem średniozaawansowanej hossy na rynku akcji. Jeżeli mieliśmy wzrosty w tych sektorach, nasuwa się pytanie, które teraz branże mogą prezentować się lepiej od szerokiego rynku.

No właśnie, które?

Moim zdaniem będą to spółki wrażliwe na koniunkturę gospodarczą, ale w trochę innym wymiarze. Myślę tutaj przede wszystkim o przemyśle ciężkim, wpierw metalurgicznym, a w dalszej perspektywie elektromaszynowym. W kolejnej fazie powinien to być przemysł energetyczny, a dopiero potem spółki ściśle związane z koniunkturą na rynkach surowców. Wtedy moim zdaniem pojawi się sygnał ostrzegawczy, że zbliża się koniec hossy.

Skoro spółki surowcowe jeszcze nie drożeją, to może warto teraz w nie zainwestować na przyszłość, bo są tanie?

Przy spadających cenach ropy naftowej ciężko iść pod prąd. Na pewno te firmy mają potencjał do wzrostów, natomiast warto się zastanowić, czy w tym momencie nie ma lepszych okazji do inwestycji. Moim zdaniem absolutnie są. Aktualnie warto się trzymać firm i branż, w przypadku których mamy więcej pozytywnych informacji. Do nich np. zaliczyć można przemysł metalurgiczny, gdzie pojawiają się sprzyjające wiadomości. Najwyższy od dwóch lat odczyt indeksu PMI dla polskiego przemysłu, który poprzedził dane o rekordowej produkcji przemysłowej i największej w historii nadwyżce w obrotach towarowych z zagranicą – te dane muszą rozpalać wyobraźnię co do przyszłej koniunktury.

W ostatnim czasie ulubieńcami inwestorów były przede wszystkim małe i średnie spółki. sWIG80 od początku roku zyskał około 40 proc. mWIG40 35 proc. Czy warto jeszcze interesować się tymi firmami?

Inwestorzy w swoich decyzjach bazują na przeszłości. Jeśli małe i średnie spółki osiągają takie stopy zwrotu, to siłą rzeczy rośnie zainteresowanie nimi. W tym przypadku mamy jasno wyklarowany trend i mówiąc kolokwialnie, coraz więcej osób chce wsiąść do tego pociągu.

Stare powiedzenie mówi, że kiedy ulica kupuje akcje, to jest to najlepszy moment, żeby je sprzedać...

Zgadza się, ale uważam, że jeszcze nie jesteśmy w momencie, gdzie ta przysłowiowa ulica kupuje. Owszem, mamy ciągle napływy do funduszy akcyjnych, ale nie są to jeszcze takie poziomy jak w 2006 czy 2007 roku. Nie mamy do czynienia z hossą napędzaną emocjami, tylko taką, która dyskontuje przyszłość. Spójrzmy poza tym na to, że np. w szczycie hossy wskaźnik ceny do zysku (C/Z) dla indeksu WIG kształtował się w okolicach 21. Teraz jest to około 18, co pokazuje, że przestrzeń do wzrostów jeszcze jest. Do wykończenia hossy potrzeba nam jeszcze większych wpływów do TFI i większego zainteresowania małymi i średnimi spółkami.

Czy to nadejdzie, a jeśli tak, to kiedy?

Uważam, że nasza hossa po korekcie, o której wspomniałem na początku, powinna zakończyć się pod koniec przyszłego roku. Spadki, których się spodziewam, powinny być natomiast wykorzystane do zwiększania zaangażowania w akcje po to właśnie, aby zyskać na tym w ostatnim fragmencie wzrostowym.

Czy tego scenariusza nie popsuje Rezerwa Federalna? Cały czas spekuluje się na temat tego, kiedy zacznie ograniczać skup aktywów...

Uważam, że FED raczej nie szybko zdecyduje się na ograniczenie QE3. Nowa prezes FED Janet Yellen ma skrajnie gołębie nastawienie. Wydaje się, że pod jej przewodnictwem nie dojdzie od razu do zmiany polityki monetarnej, tym bardziej że Stany Zjednoczone nie mogą sobie pozwolić na jej zacieśnianie przy tej stopie bezrobocia i obecnym poziomie zatrudnienia. Październikowy deficyt amerykańskiego budżetu, mimo 8-proc. wzrostu przychodów i 4,5-proc. spadku wydatków, wyniósł prawie 92 mld USD. To pokazuje jak bardzo jest wciąż potrzebna dalece idąca poprawa na rynku pracy w USA.

Dlaczego jednak mimo coraz lepszej kondycji gospodarczej Polski nasz WIG wypada dość przeciętnie na tle innych indeksów?

Pamiętajmy, że w tym roku mieliśmy do czynienia z bardzo ważnym wydarzeniem na naszym rynku, które wywołało sporo chaosu. Mowa tu oczywiście o reformie OFE. Gdyby nie całe zamieszanie wokół funduszy emerytalnych, na pewno bylibyśmy teraz w zupełnie innym miejscu. Ta niepewność, którą zafundowali nam politycy, odbiła się mocną czkawką. Natomiast widać, że inwestorzy oswoili się z tym, że do zmian dojdzie. Poznajemy coraz więcej szczegółów reformy i można zaobserwować, że nie wywołują one już tak dużego zamieszania. Pamiętajmy także, że samym funduszom emerytalnym zależy w tym momencie na jak najwyższych stopach zwrotu, tak aby miały się czym pochwalić przy kontaktach z klientem. Mamy więc kolejny mocny argument przemawiający za wzrostami do końca roku. Rynek nie gra już pod samą reformę OFE.

To pod co teraz grają inwestorzy?

Stara chińska maksyma mówi, że kiedy je się rybę, nie powinno się skarżyć na jej zapach. I taką sytuację mamy teraz na warszawskiej giełdzie. Inwestorzy nie powinni narzekać, że rynek jest w silnym trendzie wzrostowym i zastanawiać się, co może go pchnąć jeszcze wyżej. Nie ma większego sensu doszukiwanie się podtekstów, ukrytych znaczeń itp. Jeśli jest dobrze, to trzeba z tego korzystać. Kondycja gospodarki się poprawia, na fali tego optymizmu indeksy pną się do góry i to jest najważniejsza informacja.

CV

Piotr Kaźmierkiewicz jest analitykiem Centralnego Domu Maklerskiego Pekao. Do instytucji tej dołączył w 2007 r. Autor szkoleń związanych z zastosowaniem statystycznych narzędzi analizy rynku oraz mechanicznych systemów w inwestowaniu na giełdzie. W latach 2009–2010 konsultant merytoryczny Forum Odpowiedzialnego Biznesu w temacie inwestycji odpowiedzialnych społecznie. Od 2010 roku członek grupy roboczej ds. odpowiedzialnych inwestycji przy Ministerstwie Gospodarki. Przygotował fragment rekomendacji dla tego ministerstwa dotyczący barier w rozwoju odpowiedzialnych inwestycji w Polsce.

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza