Prawdopodobnie fotel prezesa gdańskiej spółki nie zmieni właściciela w najbliższym czasie. Bo choć trwa konkurs na zarząd nowej kadencji, to wszyscy obecni jego członkowie, na czele z Pawłem Olechnowiczem, który Lotosem zarządza od ponad dekady, zdecydowali się kandydować, i wygląda na to, że mają największe szanse. – Paweł Olechnowicz na 90 proc. ma w kieszeni zwycięstwo. Po swojej stronie ma większość członków rady nadzorczej i obecnego ministra skarbu – mówi Kazimierz Trębacz, przewodniczący Związku Zawodowego Ruchu Ciągłego w Grupie Lotos. Odnosi się do wypowiedzi Mikołaja Budzanowskiego, który miał powiedzieć, że jeśli Olechnowicz zgodzi się kandydować, to zostanie wybrany.
Być może szef Lotosu czekał na taki sygnał zanim zdecydował się na udział w konkursie. Podobnie było trzy lata temu. Dorota Sobieniecka-Kańska, dyrektor Gdańskiego Klubu Biznesu, wspomina, że pracownicy spółki pisali wtedy do klubu listy z prośbą, by nakłaniać Olechnowicza do startu i rekomendować jego kandydaturę resortowi, by ten pozwolił mu kontynuować projekt 10+. – I nie była to kadra menedżerska, tylko robotnicy – zaznacza.
Wykorzystuje potencjał
Szacunek załogi zaskarbił sobie już po przyjściu do firmy w 2002 r. Nie zaczął od wymiany kadry, tylko starał się poznać ludzi i drzemiący w nich potencjał. – Jeśli okazywało się, że dane stanowisko będzie likwidowane, to taka osoba była kierowana do innych zadań. Bardzo szybko potrafił ocenić ludzi i z tych samych pracowników stworzyć nowy zespół – wspomina zatrudniony w Lotosie.
Pracownicy oceniają, że kiedyś Olechnowicz zarządzał w sposób bardziej autorytarny. Potrafi też motywować. – Daje ludziom kompetencje i patrzy, jak poradzą sobie z danym zadaniem – argumentuje jeden z nich.
Dalekowzroczny lider
Michał Szubski, były prezes PGNiG, określa Olechnowicza jednym słowem: lider. – Słowo „zastępca" ma dla niego klasyczne znaczenie. Potrafi dopuścić współpracowników do głosu i wysłuchać ich rad, ale to on ostatecznie podejmuje decyzję.