Sylwester Cacek, prezes i największy akcjonariusz Sfinksa, jest jednym z najbogatszych Polaków. Twierdzi, że początkiem jego drogi biznesowej było harcerstwo. – To może brzmieć nietypowo. Ale hufiec działał w warunkach bardzo ograniczonych środków, a żeby np. zorganizować letni wyjazd dla 800 dzieci, trzeba było zdobyć sponsorów na niemałą kwotę, zorganizować transport i znaleźć wolontariuszy. Harcerstwo było moją pasją i przez kilka lat także miejscem pracy – opowiada Cacek.
Z harcerstwa odszedł w 1986 r., po tym jak mając 27 lat, wyjechał?na krótko do Niemiec, gdzie?mieszkała?jego?ciotka. – Tam oczywiście pracowałem i ten pobyt był zderzeniem z innym światem. Zobaczyłem, w jaki sposób można pracować,?że firmy mogą być inaczej zorganizowane, działać dużo lepiej i szybciej. Jeszcze z Niemiec przesłałem do Polski rezygnację z pracy w hufcu i niedługo potem uruchomiliśmy z żoną pierwszy własny biznes – wspomina. Zanim zaczął działać w branży bankowej, prowadził własny sklep, gdzie sprzedawał zabawki, a następnie m.in. telewizory.
Twórca Dominet Banku
Opowiada, że prowadzenie biznesu nie należało wtedy do łatwych zadań.
– W tamtych czasach bardzo wiele zależało od bycia na bieżąco z ciągłymi zmianami w prawie oraz umiejętności szybkiego reagowania na nie. Był okres, gdy praktycznie w ogóle nie czytałem beletrystyki, bo poza codziennym prowadzeniem biznesu cały czas trzeba było siedzieć w lekturze Dzienników Ustaw i zmieniających się przepisów. To były czasy, gdy Internet był jeszcze pieśnią przyszłości – mówi Cacek.
Prawdziwej fortuny dorobił się, rozwijając Dominet Bank, a następnie sprzedając go w 2007 r. Fortisowi. Za ile? Tego dokładnie nie wiadomo. Na rynku mówi się, że zainkasował ponad 0,5 mld zł.